Nowy blog.

Zapraszam wszystkich na nowego bloga

http://always--be--yourself.blogspot.com/



niedziela, 21 października 2012

Rozdział XX.

Rozdział 20.

"Niall"

   - Rozwalamy tę budę! - krzyknął Louis wchodząc do naszego apartamentu na czas koncertu w Manchesterze, czyli dokładnie na okres dwóch dni.
- Ale będziesz musiał zapłacić! - ostudził jego entuzjazm Liam
- No to co robimy tego pięknego popołudnia?
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem i usiadłem na łóżku. Dobra rzuciłem się na łóżko. Jak mówimy już prawdę. Położyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.Panowała cisza,zaskakujące. Jeszcze nikt się nie odezwał,dziwne. Coś tu nie gra,oni coś kombinują. Otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu i co widzę? Wszyscy jak jeden mąż wpatrzeni w swoje telefony. Co ten postęp techniczny z ludźmi robi. Ale przynajmniej siedzą cicho,jakiś plus jest. Wstaję z łóżka,biorę kurtkę i wychodzę z pokoju. Żaden z nich nawet nie zauważył,że mnie nie ma. Wyciągam telefon z kieszeni i wybieram numer do El. Wychodzę z hotelu i "dosięga" mnie chłodny jesienny wiatr. Odzywa się poczta głosowa,więc się rozłączam,nie ma sensu zostawiać wiadomości,przeważnie nie nagrywam się na sekretarkę. Idę dalej ulicami Manchesteru. Nikt mnie nie zaczepia,tak jakbym był zwykłym obywatelem tego kraju. W pewnym sensie nie jestem,choć nie lubię o tym mówić,jestem muzykiem,popularny na całym świecie. Ludzie zazwyczaj mnie rozpoznają,ale tutaj nie zwracają na mnie uwagi. Nawet dziewczyny,które mijam,które mogą być naszymi fankami,a natknąłem się na kilka,słysząc kawałki rozmów zorientowałem się,że nas lubią. Rozmawiały o koncercie. Ale nikt nie spodziewa się zobaczyć sławnego Niall'a Horana,więc jestem,można powiedzieć,bezpieczny. Dawno się tak nie czułem. Tęsknie za tamtymi czasami,kiedy byłem normalnym nastolatkiem. Wybrałem to co kocham,a nie święty spokój. Coś za coś. Ale kto wie,może gdyby nie zespół nie spotkałbym ponownie Eleny. Nie dowiedziałbym się jak bardzo mi na niej zależy,jak bardzo ją kocham. Pamiętałbym ją jako koleżankę z obozu,tylko tyle. Przechodzę koło jakiejś hali,orientuje się,że właśnie tu mamy występ.Po czym? Po stoiskach z gadżetami. Mój wzrok przykuwa jedna jedyna rzecz. Kupuje ją i wracam z powrotem do hotelu. Mam prezent dla El. Uśmiecham się pod nosem wyobrażając sobie jej minę jak to zobaczy. Przypominam sobie też minę sprzedawcy,gdy to kupowałem. Niektóre rzeczy w życiu są bezcenne.

"Danica"

   Przez ostatnie dni mało jeździłam. A wszystko przez Zayn'a. Zapełniał sobą każdy mój dzień,że na inne rzeczy nie miałam czasu. Nie wiedziałam czy to właśnie jest miłość. Ale nigdy czegoś takiego nie czułam. Zayn rozjaśniał każdy mój dzień choćby był najgorszy na świecie. Poszłam do budynku, w którym zarządzali państwo Baster. Musiałam wyjaśnić swoją kilkudniową nieobecność. Ułożyłam sobie w głowie sensowne wytłumaczenie w dwóch przypadkach. Dlaczego w dwóch? Jeżeli trafiłabym na pana Bastera użyłabym wyjaśnienia,że byłam chora albo miałam bardzo dużo nauki,bo on przyjmował do wiadomości tylko rozsądne wyjaśnienia. Natomiast jeżeli trafiłabym na panią Baster mogłabym powiedzieć,że spędzałam wolny czas z chłopakiem,no bo wiecie kobiety się rozumieją. Zapukałam do drzwi. Czekałam dłuższą chwilę aż otworzył mi pewien nieznajomy.
- Czego? - był wyraźnie zirytowany,tym,że tu przyszłam. Był to wysoki chłopak,ciemny blondyn o czarnych jak węgiel oczach. Było może rok ode mnie starszy.
- Czy zastałam państwa Baster? - zapytałam,na co chłopak wywrócił oczami
- Kolejny,który ich szuka. Nie ma ich,żegnam - powiedział i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Czyste chamstwo! Zapukałam jeszcze raz do drzwi,ale tym razem nikt mi nie otworzył. Zaczęłam odchodzić w stronę stajni. Martwiłam się o Panamę.
- Poczekaj chwile - usłyszałam za sobą cichy dziewczęcy głos i zobaczyłam małą dziewczynkę zbiegającą po schodkach. Miała rude włosy związane w dwa kucyki,miała może osiem lat,może dziewięć. Stałam i czekałam aż mała do mnie podejdzie,zauważyłam,że ma tak samo czarne oczy jak ten chłopak,który mi otworzył
- Jestem Annie - przywitała się
- A ja Danica,ale mówią na mnie Dan
- Tamten który ci otworzył to mój brat Nathan,nie jest za miły
- Zdążyłam zauważyć. Mogłabyś mi powiedzieć gdzie są państwo Baster?
- Nie mam pojęcia. Sprzedali naszym rodzicom stadninę i teraz nie wiem gdzie są
- Jak to sprzedali? - zapytałam z niedowierzanie.
- Normalnie. Podpisali umowę,moi rodzice zapłacili im i później ich nie widziałam. - milczałam,nie wiedziałam co powiedzieć. - Masz tu swojego konia?
- Tak - odpowiedziałam krótko,a Annie ruszyła w stronę stajni,poszłam za nią. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej. Weszliśmy do stajni. Były tam tylko trzy konie. Nie rozpoznawałam pozostałych dwóch,musiały należeć do rodziny Annie.
- Panama! - krzyknęłam gdy dostrzegłam klacz. Przywitała mnie radosnym rżeniem. - Przepraszam cię,że tak długo mnie nie było,ale byłam ... zajęta - spojrzała na mnie tak jakby pytała "zajęta,czym?" - Później ci opowiem - odpowiedziałam. Nie było mnie tylko tydzień,a tyle się tu zmieniło
- Wszyscy już zabrali swoje konie,została jeszcze twoja klacz.
- Jeździsz konno? - spytałam
- Nie,tylko mój brat i siostra,rodzice mówią,że jestem za mała
- Kiedyś przyjdzie i na ciebie czas - uśmiechnęłam się do rudowłosej
- Annie jesteś tu? - usłyszałam głos i chwile potem do stajni weszła blondynka,mniej więcej mojego zrostu i mniej więcej w tym samym wieku co ja. - A ty to kto? - spytała się,dostrzegłam podobieństwo miedzy nią a bratem. Podobny sposób zadawania pytań
- Danica Richard do twojej wiadomości - nie siliłam się na miły ton. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. 
- A czego tu chcesz?
- Odebrać swojego konia
- Nareszcie kto się po niego zgłosił. Zabieraj go i wynocha - czy ona zbytnio nie przesadza? Gotowałam się w środku ze złości,ale powstrzymałam się przed wybuchem,nie potrzebuje żadnych,nowych wrogów. Osiodłałam Panamę i ruszyłam ku wyjściu. Oddaliłam się trochę od stajni i wsiadłam na klacz. Nie oglądając się za siebie ruszyłam,prawdę mówiąc przed siebie.

"Elena"

   Jestem na swojej ulicy,jeżeli jeszcze mogę nazwać ją swoją. Widzę Matt'a,siedzi na ławce,która stoi obok mojego domu. Przysiadam się. Nic nie mówimy,patrzymy się w przestrzeń. Ostatni krok. Ostatni krok,aby to wszystko skończyć. Nie wiem jak się to zakończy. Szczęśliwie?
- Idziemy? - pyta brunet i wstaje z miejsca,patrzy się na mnie wyczekująco. Dopiero teraz zauważam,że nasze oczy są identyczne. Kiwam głową i ramię w ramię podchodzimy do drzwi,w które z niepewnością pukam. Otwiera nam matka. Jest zdziwiona naszym widokiem. Ale chwila oszołomienia mija i na jej twarzy pojawia się uśmiech i zamyka nas w uścisku. Nie wiem co mam robić,więc stoję jak słup soli,nawet nie próbuję się poruszyć. Nie rozumiem tego zachowania. To jest najbardziej matczyne zachowanie,z którym spotkałam się z jej strony w ciągu siedemnastu lat.
- Przyszliśmy porozmawiać - mówię dalej będąc w matczynym uścisku. Kobieta odsuwa się od nas i widzę łzę spływającą po jej policzku. Czyżby zrozumiała? Chciała aby było lepiej?Może dzięki ciąży zrozumiała jak ważni powinniśmy dla niej być. Wchodzimy do salonu,gdzie siedzi ojciec. Na jego twarzy także widzę zaskoczenie,które po chwili ustępuje uśmiechowi. Siadamy z Matt'em na przeciwko nich. Patrzymy się na siebie nic nie mówiąc. Mam wrażenie,że w ich oczach widzę to jak nas ... kochają. Tak. To samo widzę w oczach Niall'a gdy patrzy na mnie jak mówi "kocham cię",jak patrzy na mnie przez cały czas. Miłość. Może zawsze to było w ich oczach,tylko ja nigdy nie zwracałam na to uwagi. Zawsze czułam do nich nienawiść,żal. Chciałam jak najbardziej się od nich odsunąć,żyć bez nich. Ale teraz po dniach pełnych jeszcze większego żalu i bólu widzę miłość. Jest to dla mnie coś nowego. Coś nienaturalnego. Bo bije ona od nich. Od moich rodziców,których nigdy nie obchodziłam. Zawsze chciałam zwrócić na siebie ich uwagę. I teraz rozumiem. Kocham ich,ale nigdy nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Nigdy nie chciałam darzyć ich uczuciem jakim jest miłość. Bo na to nie zasługiwali. I może właśnie dlatego nie zauważałam tego z ich strony. Nie to przecież niemożliwe,jak się kogoś kocha to się to czuję. Czy możliwe jest to,że przez to jak mnie traktowali nie dopuszczałam do siebie myśli,że ich kocham? Nie wiem. Nie rozumiem. Ale to są moi rodzice. Potrzebuje ich. Potrzebuje ich rady ,wsparcia. A przede wszystkim miłości. Bo to jest chyba w życiu najważniejsze. Mam już dość żalu,nienawiści. Chcę o wszystkim zapomnieć,zapomnieć o przeszłości. Rodziców mam jednych. Nigdy nie wybaczę im do końca,ale małymi kroczkami może zdobędę do nic zaufanie. Może jestem naiwna,nienormalna wybaczając im,ale potrzebuje ich. Wstaje z miejsca i przytulam się do nich. Są zdziwieni,ale odwzajemniają uścisk. Czuję jak łzy spływają mi po policzkach. Łzy ulgi i szczęścia. Teraz wszystko powinno wrócić do normy.

***

   Nie prawdopodobne jak to szybko zleciało. Już mamy piątek,dzień,w który wracają chłopcy. Czekamy na nich w domu. Spóźniają się już pół godziny. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i do mieszkania wpada cała gromadka. Rozglądają się po pomieszczeniu i wzrokiem szukają swoich dziewczyn. Nie potrzebnie,bo każda z nas podchodzi i rzuca się na szyję. Niall prawie się przewrócił,no ale chyba tak ciężka nie jestem,ale chwilę potem zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Poczułam zapach jego perfum. Mogłabym trwać tak bez końca. W jego bezpiecznym uścisku,owładnięta zapachem perfum. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. No chyba,że zaczyna się coś równie wspaniałego. Czuję jego wargi na swoich. Tak mi tego brakowało. Tego ciepła,tych motylków,tych pocałunków. Odrywamy się od siebie i blondyn ciągnie mnie za sobą na górę,w sumie wszyscy się tam udają. Każdy chce spędzić czas sam na sam. Patrze w stronę Kate i Harr'ego. żadnych pocałunków,trwają w uścisku. Nie zauważają jak odchodzimy. Między nimi coś jest. Wchodzimy po schodach a później do pokoju Niall'a,gdzie zamykając drzwi znów mnie całuje. Naprawdę tęskniłam.Po długich pocałunkach patrzymy sobie w oczy. Mogłabym tam stać i gapić się w jego niebieskie tęczówki w nieskończoność. Co ta miłość robi z człowiekiem. Chłopak przerywa ciszę panującą w pokoju,mówiąc:
- Mam coś dla ciebie - uśmiecha się i podchodzi do walizki - zamknij oczy - dopowiada,ale ja tego nie robię,przez cały czas się uśmiecham - no to nie dostaniesz - mówi,co daje mi do myślenia. Posłusznie zakrywam oczy dłońmi - tylko bez podglądania - czekam chwilę,aż pozwala mi odsłonić oczy. Przed sobą widzę pokaźnych rozmiarów,białą koszulkę z napisem "NIALL'S GIRLFRIEND". Zaczynam się śmiać.
- Wiedziałem,że ci się spodoba - mówi z dumą w głosie
- Gdzie ty taką wynalazłeś? - pytam przez śmiech - Albo wolę nie wiedzieć
- Gdybyś widziała minę sprzedawcy,gdy to kupowałem - teraz oboje się śmialiśmy. Przełożył mi koszulkę przez głowę,a ja włożyłam ręce w rękawy. Była o wiele za duża. Sięgała mi do połowy ud. Znowu się zaśmiałam,ale musiałam z nim o czymś porozmawiać
- Muszę ci coś powiedzieć - usiedliśmy na łóżku i powiedziałam mu o rodzicach i o tym,że wracam do domu
- Jesteś pewna? - zapytał
- Tak, jestem pewna.

_______________________________________________________________
Nie wmawiajcie mi,że to jest dobre,bo nie uwierzę. Może perspektywa El jeszcze jakoś daje radę,ale Niall i Dan ... lepiej nie mówić.
Dwudziestka powinna być wspaniała,a nie taka. I powinna być dłuższa,ale skończę w tym miejscu. Jakoś nie szło mi pisanie tego rozdziału,co zresztą widać. Może z 21. wyjdzie lepiej ...
Tak w ogóle to ile was ze mną zostało??
Są nowi bohaterowie,mają trochę namieszać czy nie??
Mam nadzieję,że do za tydzień :D

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział XIX .

Rozdział 19.

"Elena"

- MATKO KOCHANA!! HARRY JAK TY WYGLĄDASZ!? - krzyknął Lou dużo głośniej niż to było konieczne. - Biedactwo ty moje - zaczął go do siebie przytulać - Ale jak ty mogłeś dać się tak obić? Nie tego cię uczyłem! - ma chyba dzisiaj wahania nastrojów. Gorzej jak kobieta w ciąży.Hazza nie wyglądał źle. Makijaż przykrył wszystkie ślady po bójce.
- No,tak. Powinienem zrobić tak jak mnie uczyłeś
- A jak cię uczył? - zainteresowałam się
- Rada Lou brzmiała następująco,cytuję "Jeżeli ktoś chce cię uderzyć, wiej ile sił w nogach na marchewkowe pole i powiedz,że znasz Louis'a Tomlinsona i marchewki dadzą ci schronienie" - Harry zakończył,a po pomieszczeniu rozniósł się głośny śmiech. Muszę przyznać,że za dużej garderoby nie mieli. A my musieliśmy gnieździć się tu w dziesiątkę. I wyszło na to,że,my dziewczyny,musimy siedzieć u chłopaków na kolanach. Naprawdę było tam mało miejsca.
- Ale to prawda! - oburzył się i usiadł na swoje miejsce,wcześniej podnosząc Eleanor,którą po chwili posadził sobie na kolanach i przytulił. Dziewczyna zaczęła go pocieszać,ledwo powstrzymywała śmiech
- Louie,nie załamuj się ... Pójdziemy do psychologa i wszystko będzie dobrze ...
- Psychologa? Ja nigdzie nie idę! - krzyknął i wstał,tak jakby El nie siedziała mu na kolanach. Wybiegł z pomieszczenia zatrzaskując drzwi. Przez chwilę panowała martwa cisza,ale chwilę później wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Słyszę was! - usłyszeliśmy za drzwi. El pokręciła głową i wyszła
- I zawsze tak jest przed koncertami? - pyta się Kate
- Mniej więcej - odpowiedział Niall - drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Paul
- A Louis'owi co? - chłopcy nie zdążyli odpowiedzieć,bo zrobił to sam - Zresztą nieważne. Za pięć minut wychodzicie - oznajmił i wyszedł. Może się na tym nie znam,ale nie powinien dać im jakiś rad czy coś? W sumie dlaczego się dziwie,zawsze wszystko załatwiał szybko,bez żadnych ceregieli. Chłopcy zaczęli się zbierać.
- I jak wyglądamy? - obrócili się demonstrując się nam ze wszystkich stron,popatrzyłyśmy po sobie
- Nie jest źle - powiedziałyśmy wszystkie naraz,choć w rzeczywistości wyglądali dobrze,a nawet bardzo dobrze. Wzruszyli ramionami i wyszli natykając się w drzwiach na El,minęli ją i zamknęli za sobą drzwi. Odczekałyśmy chwilę,a później cztery pary oczu spojrzały na Kate,nic nie mówiła,tylko spuściła wzrok. Ktoś musiał ją ponaglić,więc ja to zrobiłam
- Gadaj!
- Ale nie ma o czym. Ja... nie wiem co jest między nami,jeżeli w ogóle coś jest - odpowiedziała. Domyślałam,że chłopcy także zasypują Harr'ego pytaniami o jego relacje z Kate
- Musicie o tym pogadać - powiedziała Danica i wstała z miejsca - I bez dyskusji - oznajmiła na koniec,a potem wszystkie wyszłyśmy z pomieszczenia,aby obejrzeć występ chłopaków

***

Mówiąc o występie,nic dodać nic ująć,poszło im świetnie. Chociaż podejrzewam,że nawet jakby nie poszło im za dobrze fanki i tak byłyby zadowolone. Prezentacja zdjęć także nie była najgorsza. Miałam tylko stać tam i się uśmiechać. Przez cały czas mówił Paul. Opowiadał jak chłopcy wrobili go we współpracę ze mną,jak zaskoczyło go to ,że zdjęcia są dobre i o zbliżającej się trasie koncertowej. Właśnie przez tą ostatnią część czułam na sobie wzrok Niall'a. Czyżby czuł się winny,bo mi o niczym nie powiedział? Możliwe. Pogadam z nim o tym później. Teraz jest ten pieprzony wywiad. Siedzimy na wielkiej kanapie i przyglądamy się jak prowadząca rozmawia z jakimś specjalistą od czegoś tam. Trzęsą mi się ręce. Nie mogę uwierzyć,że mnie w to wrobili! Może udać zatrucie pokarmowe i siedzieć przez cały czas w kiblu? Może ... czuje jak ktoś chwyta moje ręce,które automatycznie przestają drżeć. Podnoszę wzrok i widzę Niall'a,który "świdruje" mnie swoim spojrzeniem. Mógłby nie patrzeć na mnie tym wzrokiem? Widzę w jego oczach jednocześnie zmartwienie i poczucie winy. Nie jest to miłe połączanie
- Dasz radę - słyszę jego głos.
- Miło,że we mnie wierzysz
- Pamiętasz jak miałaś wystąpić na otwarciu wystawy? - kiwam głową - Dałaś radę. To to samo.
- Ale ... - próbuje zaprzeczyć,ale nie daje mi dojść do słowa
- Żadne "ale" wypadniesz świetnie i tyle ci powiem - uśmiechnęłam się do niego i właśnie w tej samej chwili przyszedł Paul. Ten to ma wyczucie czasu ...
- Idziemy - oświadczył,a my ruszyliśmy za nim
Przeszliśmy przez korytarz do studia,w którym nagrywano program. Otworzyły się podwójne drzwi,a ja zobaczyłam dziesiątki kamer. Mocniej ścisnęłam dłoń Niall'a,dopiero teraz zorientowałam się,że trzymam go za rękę. Uśmiechnął się do mnie . "Oddychaj głęboko" - mówiłam sobie w myślach."Wszystko pójdzie dobrze" - mówił jeden głos w mojej głowie, "Albo pójdzie ci tak beznadziejnie,że ludzie cię znienawidzą" - mówił inny. Chciałam,żeby się zamknęły,przestały mnie męczyć. Wdech i wydech
- Myśl,że jesteś na babskim wieczorze - poradził mi Lou,zanim całą piątką ruszyli w stronę prowadzącej. Zasiedli na kanapie i kobieta zaczęła mówić
- Cześć chłopaki
- Cześć - odparli chórem
- Nie to żeby coś,ale widzowie czekają z niecierpliwością na jeszcze jednego gościa. - na widowni zaczęto głośno klaskać. "A może ten gość nie ma ochoty wcale tu być" - przeszło mi przez myśl,ale zaraz się jej pozbyłam potrząsając głową. Musiało to wyglądać trochę dziwnie,ale nie obchodzi mnie to teraz. To tak jak na wystawie - powtarzałam to sobie jak mantrę i powoli bardzo powili zaczynałam w to wierzyć - Zapraszamy do nas Elenę Davis - usłyszałam głos i moje nogi same ruszyły przed siebie. Nie wiem jak to możliwe,ale chyba to co powtarzamy wystarczająco wiele razy staje się prawdą. Z uśmiechem na ustach weszłam do pomieszczenia ,a ludzie zaczęli klaskać jeszcze głośniej. Słyszałam kilka gwizdów. Uścisnęłam dłoń prowadzącej i zasiadłam między Niall'em i Harry'm. Blondyn odszukał moją rękę i ścisnął dodając mi otuchy.
- Jak się pracowało z chłopcami? - zastanów się nad odpowiedzią i nie palnij jakiegoś głupstwa
- Całkiem dobrze. - dopowiedz coś jeszcze - nakazałam sobie - Mieli pełno pomysłów czym bardzo mi pomogli
- A opowiesz nam coś więcej o incydencie z łopatą?
- Zaczęło się od tego,że powiedziałam,że mogą skorzystać ze wszystkiego co znajduje się w ogrodzie,a jak usłyszeli o łopacie to wtedy zaczęło się piekło - śmiech publiczności - Louis chciał ich wszystkich walnąć po głowie,a wyszło na to,że całą piątką bili się o jedną łopatę.
- To była świetna zabawa - dopowiedział Zayn
- No to może przejdźmy do pytań zadawanych przez fanów. Do Eleny i Niall'a: Jak się poznaliście? Pyta Rose
- Gdy mieliśmy po 10 lat,na obozie w Irlandii
- Utrzymywaliście ze sobą kontakt po zakończeniu obozu?
- Z początku tak,ale później kontakt się urwał
- No to jak to się stało,że ponownie się spotkaliście? - tym razem odpowiedziałam ja
- Całkiem przypadkiem. Spotkałam Harr'ego na przyjęciu firmowym organizowanym przez moich rodziców,a później zaprosił mnie na ognisko,gdzie rozpoznaliśmy się nawzajem - pytała jeszcze trochę o trasę koncertową,o gale o której całkiem zapomniałam. Mnie wypytywała w co się ubiorę. Oczywiście musiałam odpowiedzieć,że jeszcze nie wiem,a ona pochwaliła mój styl. W sumie nie wiedziałam,że mam jakiś styl,ubieram się tak jak mi pasuje. Zresztą nieważne,ważne,że ten wywiad się już skończył.
- Byłaś świetna - pochwalił mnie każdy z osobna,ale jakoś mnie nie przekonali. Ze studia telewizyjnego od razu wróciliśmy do domu. Chciałam walnąć się do łóżka i odpłynąć w krainę snów,ale gdy wchodziłam na górę zatrzymał mnie Niall
- Tak?
- Chodź
- Gdzie?
- Na spacer
- Czyż ty oszalał? Nie chce mi się,chcę spać,a poza tym zaraz się ściemni
- Boisz się ciemności? - rzucam mu spojrzenie spode łba,a on się tylko uśmiecha - no proszę - robi maślane oczka i już wie,ze się zgodzę. Nie mam wyboru,to nasz ostatni wspólny wieczór przed ich wyjazdem. Wchodzimy do salonu i widzę wszystkich zebranych przed telewizorem
- Nie możemy zostać i oglądać razem z nimi?
- Nie marudź tylko chodź - posłusznie wmaszerowuje z domu za blondynem. Od razu czuję,że jest październik,zrobiło się chłodno.Mocniej opatulam się szalem,chociaż to niewiele daje. Blondyn przyciąga mnie do siebie i dalej idziemy przytuleni. Jest mi trochę cieplej.
- No to gdzie zamierzasz mnie zaprowadzić?
- Zgaduj
- Hm ... do bajkoladni? - zaprzecza ruchem głowy - do ciemnego zaułka? -patrzy na mnie zdziwiony - No co? Faceci mają różne pomysły. No to gdzie?
- Przed siebie. Chce pobyć z tobą sam na sam
- A chcesz pobyć ze mną sam na sam ponieważ? - nie daje mu spokoju
- Ponieważ będę za tobą tęsknił ...
- Ja też - przerywam mu. Po moich słowach kończy swoją wypowiedź
- I chcę cię móc przytulać,całować i rozmawiać na osobności - po tych słowach łapie mnie w pasie i okręca wokół siebie tak jak to robią na filmach. Stawia na ziemi i namiętnie całuje. I znowu po moim ciele rozchodzi się znajome ciepło. Czekaj ... czy to był błysk flesza? Niall chyba także zwrócił na to uwagę,bo przerwał pocałunek. Rozejrzałam się. Wokół nas zebrała się spora liczba gapiów,robiących nam zdjęcia. Dobrze,że blondyn ma jeszcze trochę rozumu w głowie i ciągnie mnie za sobą. Biegniemy ulicami Londynu i znowu czuje się jak na jakimś filmie,jeszcze tylko muzyki brakuje.. No nie ... przebiegamy koło jakiejś kawiarni,z której słychać muzykę. Niemal wpadam na chłopaka,gwałtownie się zatrzymał.
- No co już nie wiejemy? - mowie przez śmiech
- Chyba już nie - także się uśmiecha - Teraz chodźmy coś zjeść,zglodniałem
- A powiedz mi,kiedy ty nie jesteś głodny? - wzrusza ramionami i prowadzi mnie do wnętrza kawiarni.

***

- Tak będę dzwoniła codziennie,idź już,bo się spóźnicie - po raz kolejny każe Niall'owi iść do taksówki. 
- Obiecujesz?
- Obiecuje
- Na mały paluszek?
- Na mały paluszek
- No to mogę jechać - chyba z dziesięć minut stoimy przed domem i on każe mi przysięgać,że będziemy codziennie do siebie dzwonić,pisać i gadać na skaypie. Wiem,że nie będzie to zawsze możliwe. Nie będą mieli tyle czasu,żeby gadać całymi dniami. Nie lubię pożegnań,ale wmawiam sobie,że to tylko tydzień,niecały tydzień to jakby któreś z nas miało ospę,no nie?Staram się nie rozkleić,bo wtedy w ogóle nie pojedzie,a myślałam,że to kobietą najtrudniej jest odjechać. Ostatni raz mnie przytula i całuje.
- Kocham cię - mówi patrząc mi prosto w oczy
- Ja ciebie też - całuje go po raz ostatni,a on odchodzi i zamyka za sobą drzwi a chwile potem odjeżdża,a ja zostaje sama na chodniku przed domem. Niall pojechał ostatni. Reszta pojechała wcześniej,aby pożegnać się z dziewczynami. Wchodzę do domu,zdejmuje płaszcz i idę włączyć telewizor,została mi jeszcze godzina do rozpoczęcia szkoły. Skacze po kanałach i natrafiam na program w którym mówią o chłopcach i o ... mnie! Ja to mam szczęście ... ale posłucham co o mnie sądzą,najwyżej się załamie i dowiem się,że mnie nienawidzą,trudno takie życie
- Wczoraj poznaliśmy dziewczynę Niall'a Horana,Elenę Davis,dowiedzmy się co sądzą o niej fanki - no to będzie ciekawe
- Mogę powiedzieć,że jest bardzo ładna i na pewno ma talent - powiedziała jedna. Następne odpowiedzi były bardzo podobne,niektóre dziewczyny dodawały,że do siebie pasujemy,innym podobało się to jak się ubieram. W sumie same pochlebstwa. Miłe,naprawdę miłe.Wyłączyłam telewizor i wyszłam do szkoły. 

Dzień szkolny,dzień jak co dzień. Nudne lekcje,ci sami ludzie,no prawie,dużo śmiechu choć nie tyle co zawsze.Bez chłopaków jakoś tak dziwnie było. Musimy się przyzwyczaić.Słyszę dźwięk mojego telefonu. Nie mówcie mi,że Niall już tak bardzo się stęsknił. Minęło dopiero kilka godzin. Na wyświetlaczu pojawia się imię "Matt" - całkiem zapomniałam,że miałam do niego zadzwonić
- Tak?
- El,cześć
- Cześć Matt
- Powiem od razu bez owijania w bawełnę. Musimy porozmawiać z rodzicami i zakończyć tę sprawę raz na zawsze - zdziwiło mnie to. Myślałam,że nie chcę mieć z nimi do czynienia,jak na razie. Jego rodzice musieli go do tego przekonać
- Tak masz racje - powiedziałam cicho,tak jakbym bała się,że ktoś może mnie usłyszeć. Może bałam się własnego głosu,który z pewnością się załamał. Ale musiałam to zrobić ...

____________________________________________________
Nie dość,że tak długo to jeszcze przychodzę do was z takim beznadziejnym,nijakim,nudnym czymś.Nawet nie wiem czy mogę to nazwać rozdziałem. Ale w końcu znalazłam chwilę i coś napisałam.

Teraz gęsto się tłumaczę. Konkursy kuratoryjne były dwa tygodnie temu,więc brak czasu nawet w weekend bo już tłumaczę w następnym tygodniu nauczyciele chyba się na nas uwzięli bo codziennie testy,kartkówki i prace domowe,że nie wiedziałam w co w ręce włożyć. Tak więc takim sposobem jestem tutaj z powrotem po tak długim czasie.

I teraz nie będzie lepiej,bo (nie chwaląc się) przeszłam z trzech kuratoryjnych konkursów i to bardzo wymagających (bo mianowicie polski,fizyka i geografia),więc teraz jeszcze częściej będę siedzieć w książkach,ale,że nie wiadomo jakim kujonem nie jestem to będę się starała napisać coś dla was w ciągu całego tygodnia :D

Jak zadacie jakieś pytanie w komentarzach to odpowiem :D