Nowy blog.

Zapraszam wszystkich na nowego bloga

http://always--be--yourself.blogspot.com/



niedziela, 21 października 2012

Rozdział XX.

Rozdział 20.

"Niall"

   - Rozwalamy tę budę! - krzyknął Louis wchodząc do naszego apartamentu na czas koncertu w Manchesterze, czyli dokładnie na okres dwóch dni.
- Ale będziesz musiał zapłacić! - ostudził jego entuzjazm Liam
- No to co robimy tego pięknego popołudnia?
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem i usiadłem na łóżku. Dobra rzuciłem się na łóżko. Jak mówimy już prawdę. Położyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.Panowała cisza,zaskakujące. Jeszcze nikt się nie odezwał,dziwne. Coś tu nie gra,oni coś kombinują. Otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu i co widzę? Wszyscy jak jeden mąż wpatrzeni w swoje telefony. Co ten postęp techniczny z ludźmi robi. Ale przynajmniej siedzą cicho,jakiś plus jest. Wstaję z łóżka,biorę kurtkę i wychodzę z pokoju. Żaden z nich nawet nie zauważył,że mnie nie ma. Wyciągam telefon z kieszeni i wybieram numer do El. Wychodzę z hotelu i "dosięga" mnie chłodny jesienny wiatr. Odzywa się poczta głosowa,więc się rozłączam,nie ma sensu zostawiać wiadomości,przeważnie nie nagrywam się na sekretarkę. Idę dalej ulicami Manchesteru. Nikt mnie nie zaczepia,tak jakbym był zwykłym obywatelem tego kraju. W pewnym sensie nie jestem,choć nie lubię o tym mówić,jestem muzykiem,popularny na całym świecie. Ludzie zazwyczaj mnie rozpoznają,ale tutaj nie zwracają na mnie uwagi. Nawet dziewczyny,które mijam,które mogą być naszymi fankami,a natknąłem się na kilka,słysząc kawałki rozmów zorientowałem się,że nas lubią. Rozmawiały o koncercie. Ale nikt nie spodziewa się zobaczyć sławnego Niall'a Horana,więc jestem,można powiedzieć,bezpieczny. Dawno się tak nie czułem. Tęsknie za tamtymi czasami,kiedy byłem normalnym nastolatkiem. Wybrałem to co kocham,a nie święty spokój. Coś za coś. Ale kto wie,może gdyby nie zespół nie spotkałbym ponownie Eleny. Nie dowiedziałbym się jak bardzo mi na niej zależy,jak bardzo ją kocham. Pamiętałbym ją jako koleżankę z obozu,tylko tyle. Przechodzę koło jakiejś hali,orientuje się,że właśnie tu mamy występ.Po czym? Po stoiskach z gadżetami. Mój wzrok przykuwa jedna jedyna rzecz. Kupuje ją i wracam z powrotem do hotelu. Mam prezent dla El. Uśmiecham się pod nosem wyobrażając sobie jej minę jak to zobaczy. Przypominam sobie też minę sprzedawcy,gdy to kupowałem. Niektóre rzeczy w życiu są bezcenne.

"Danica"

   Przez ostatnie dni mało jeździłam. A wszystko przez Zayn'a. Zapełniał sobą każdy mój dzień,że na inne rzeczy nie miałam czasu. Nie wiedziałam czy to właśnie jest miłość. Ale nigdy czegoś takiego nie czułam. Zayn rozjaśniał każdy mój dzień choćby był najgorszy na świecie. Poszłam do budynku, w którym zarządzali państwo Baster. Musiałam wyjaśnić swoją kilkudniową nieobecność. Ułożyłam sobie w głowie sensowne wytłumaczenie w dwóch przypadkach. Dlaczego w dwóch? Jeżeli trafiłabym na pana Bastera użyłabym wyjaśnienia,że byłam chora albo miałam bardzo dużo nauki,bo on przyjmował do wiadomości tylko rozsądne wyjaśnienia. Natomiast jeżeli trafiłabym na panią Baster mogłabym powiedzieć,że spędzałam wolny czas z chłopakiem,no bo wiecie kobiety się rozumieją. Zapukałam do drzwi. Czekałam dłuższą chwilę aż otworzył mi pewien nieznajomy.
- Czego? - był wyraźnie zirytowany,tym,że tu przyszłam. Był to wysoki chłopak,ciemny blondyn o czarnych jak węgiel oczach. Było może rok ode mnie starszy.
- Czy zastałam państwa Baster? - zapytałam,na co chłopak wywrócił oczami
- Kolejny,który ich szuka. Nie ma ich,żegnam - powiedział i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Czyste chamstwo! Zapukałam jeszcze raz do drzwi,ale tym razem nikt mi nie otworzył. Zaczęłam odchodzić w stronę stajni. Martwiłam się o Panamę.
- Poczekaj chwile - usłyszałam za sobą cichy dziewczęcy głos i zobaczyłam małą dziewczynkę zbiegającą po schodkach. Miała rude włosy związane w dwa kucyki,miała może osiem lat,może dziewięć. Stałam i czekałam aż mała do mnie podejdzie,zauważyłam,że ma tak samo czarne oczy jak ten chłopak,który mi otworzył
- Jestem Annie - przywitała się
- A ja Danica,ale mówią na mnie Dan
- Tamten który ci otworzył to mój brat Nathan,nie jest za miły
- Zdążyłam zauważyć. Mogłabyś mi powiedzieć gdzie są państwo Baster?
- Nie mam pojęcia. Sprzedali naszym rodzicom stadninę i teraz nie wiem gdzie są
- Jak to sprzedali? - zapytałam z niedowierzanie.
- Normalnie. Podpisali umowę,moi rodzice zapłacili im i później ich nie widziałam. - milczałam,nie wiedziałam co powiedzieć. - Masz tu swojego konia?
- Tak - odpowiedziałam krótko,a Annie ruszyła w stronę stajni,poszłam za nią. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej. Weszliśmy do stajni. Były tam tylko trzy konie. Nie rozpoznawałam pozostałych dwóch,musiały należeć do rodziny Annie.
- Panama! - krzyknęłam gdy dostrzegłam klacz. Przywitała mnie radosnym rżeniem. - Przepraszam cię,że tak długo mnie nie było,ale byłam ... zajęta - spojrzała na mnie tak jakby pytała "zajęta,czym?" - Później ci opowiem - odpowiedziałam. Nie było mnie tylko tydzień,a tyle się tu zmieniło
- Wszyscy już zabrali swoje konie,została jeszcze twoja klacz.
- Jeździsz konno? - spytałam
- Nie,tylko mój brat i siostra,rodzice mówią,że jestem za mała
- Kiedyś przyjdzie i na ciebie czas - uśmiechnęłam się do rudowłosej
- Annie jesteś tu? - usłyszałam głos i chwile potem do stajni weszła blondynka,mniej więcej mojego zrostu i mniej więcej w tym samym wieku co ja. - A ty to kto? - spytała się,dostrzegłam podobieństwo miedzy nią a bratem. Podobny sposób zadawania pytań
- Danica Richard do twojej wiadomości - nie siliłam się na miły ton. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. 
- A czego tu chcesz?
- Odebrać swojego konia
- Nareszcie kto się po niego zgłosił. Zabieraj go i wynocha - czy ona zbytnio nie przesadza? Gotowałam się w środku ze złości,ale powstrzymałam się przed wybuchem,nie potrzebuje żadnych,nowych wrogów. Osiodłałam Panamę i ruszyłam ku wyjściu. Oddaliłam się trochę od stajni i wsiadłam na klacz. Nie oglądając się za siebie ruszyłam,prawdę mówiąc przed siebie.

"Elena"

   Jestem na swojej ulicy,jeżeli jeszcze mogę nazwać ją swoją. Widzę Matt'a,siedzi na ławce,która stoi obok mojego domu. Przysiadam się. Nic nie mówimy,patrzymy się w przestrzeń. Ostatni krok. Ostatni krok,aby to wszystko skończyć. Nie wiem jak się to zakończy. Szczęśliwie?
- Idziemy? - pyta brunet i wstaje z miejsca,patrzy się na mnie wyczekująco. Dopiero teraz zauważam,że nasze oczy są identyczne. Kiwam głową i ramię w ramię podchodzimy do drzwi,w które z niepewnością pukam. Otwiera nam matka. Jest zdziwiona naszym widokiem. Ale chwila oszołomienia mija i na jej twarzy pojawia się uśmiech i zamyka nas w uścisku. Nie wiem co mam robić,więc stoję jak słup soli,nawet nie próbuję się poruszyć. Nie rozumiem tego zachowania. To jest najbardziej matczyne zachowanie,z którym spotkałam się z jej strony w ciągu siedemnastu lat.
- Przyszliśmy porozmawiać - mówię dalej będąc w matczynym uścisku. Kobieta odsuwa się od nas i widzę łzę spływającą po jej policzku. Czyżby zrozumiała? Chciała aby było lepiej?Może dzięki ciąży zrozumiała jak ważni powinniśmy dla niej być. Wchodzimy do salonu,gdzie siedzi ojciec. Na jego twarzy także widzę zaskoczenie,które po chwili ustępuje uśmiechowi. Siadamy z Matt'em na przeciwko nich. Patrzymy się na siebie nic nie mówiąc. Mam wrażenie,że w ich oczach widzę to jak nas ... kochają. Tak. To samo widzę w oczach Niall'a gdy patrzy na mnie jak mówi "kocham cię",jak patrzy na mnie przez cały czas. Miłość. Może zawsze to było w ich oczach,tylko ja nigdy nie zwracałam na to uwagi. Zawsze czułam do nich nienawiść,żal. Chciałam jak najbardziej się od nich odsunąć,żyć bez nich. Ale teraz po dniach pełnych jeszcze większego żalu i bólu widzę miłość. Jest to dla mnie coś nowego. Coś nienaturalnego. Bo bije ona od nich. Od moich rodziców,których nigdy nie obchodziłam. Zawsze chciałam zwrócić na siebie ich uwagę. I teraz rozumiem. Kocham ich,ale nigdy nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Nigdy nie chciałam darzyć ich uczuciem jakim jest miłość. Bo na to nie zasługiwali. I może właśnie dlatego nie zauważałam tego z ich strony. Nie to przecież niemożliwe,jak się kogoś kocha to się to czuję. Czy możliwe jest to,że przez to jak mnie traktowali nie dopuszczałam do siebie myśli,że ich kocham? Nie wiem. Nie rozumiem. Ale to są moi rodzice. Potrzebuje ich. Potrzebuje ich rady ,wsparcia. A przede wszystkim miłości. Bo to jest chyba w życiu najważniejsze. Mam już dość żalu,nienawiści. Chcę o wszystkim zapomnieć,zapomnieć o przeszłości. Rodziców mam jednych. Nigdy nie wybaczę im do końca,ale małymi kroczkami może zdobędę do nic zaufanie. Może jestem naiwna,nienormalna wybaczając im,ale potrzebuje ich. Wstaje z miejsca i przytulam się do nich. Są zdziwieni,ale odwzajemniają uścisk. Czuję jak łzy spływają mi po policzkach. Łzy ulgi i szczęścia. Teraz wszystko powinno wrócić do normy.

***

   Nie prawdopodobne jak to szybko zleciało. Już mamy piątek,dzień,w który wracają chłopcy. Czekamy na nich w domu. Spóźniają się już pół godziny. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i do mieszkania wpada cała gromadka. Rozglądają się po pomieszczeniu i wzrokiem szukają swoich dziewczyn. Nie potrzebnie,bo każda z nas podchodzi i rzuca się na szyję. Niall prawie się przewrócił,no ale chyba tak ciężka nie jestem,ale chwilę potem zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Poczułam zapach jego perfum. Mogłabym trwać tak bez końca. W jego bezpiecznym uścisku,owładnięta zapachem perfum. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. No chyba,że zaczyna się coś równie wspaniałego. Czuję jego wargi na swoich. Tak mi tego brakowało. Tego ciepła,tych motylków,tych pocałunków. Odrywamy się od siebie i blondyn ciągnie mnie za sobą na górę,w sumie wszyscy się tam udają. Każdy chce spędzić czas sam na sam. Patrze w stronę Kate i Harr'ego. żadnych pocałunków,trwają w uścisku. Nie zauważają jak odchodzimy. Między nimi coś jest. Wchodzimy po schodach a później do pokoju Niall'a,gdzie zamykając drzwi znów mnie całuje. Naprawdę tęskniłam.Po długich pocałunkach patrzymy sobie w oczy. Mogłabym tam stać i gapić się w jego niebieskie tęczówki w nieskończoność. Co ta miłość robi z człowiekiem. Chłopak przerywa ciszę panującą w pokoju,mówiąc:
- Mam coś dla ciebie - uśmiecha się i podchodzi do walizki - zamknij oczy - dopowiada,ale ja tego nie robię,przez cały czas się uśmiecham - no to nie dostaniesz - mówi,co daje mi do myślenia. Posłusznie zakrywam oczy dłońmi - tylko bez podglądania - czekam chwilę,aż pozwala mi odsłonić oczy. Przed sobą widzę pokaźnych rozmiarów,białą koszulkę z napisem "NIALL'S GIRLFRIEND". Zaczynam się śmiać.
- Wiedziałem,że ci się spodoba - mówi z dumą w głosie
- Gdzie ty taką wynalazłeś? - pytam przez śmiech - Albo wolę nie wiedzieć
- Gdybyś widziała minę sprzedawcy,gdy to kupowałem - teraz oboje się śmialiśmy. Przełożył mi koszulkę przez głowę,a ja włożyłam ręce w rękawy. Była o wiele za duża. Sięgała mi do połowy ud. Znowu się zaśmiałam,ale musiałam z nim o czymś porozmawiać
- Muszę ci coś powiedzieć - usiedliśmy na łóżku i powiedziałam mu o rodzicach i o tym,że wracam do domu
- Jesteś pewna? - zapytał
- Tak, jestem pewna.

_______________________________________________________________
Nie wmawiajcie mi,że to jest dobre,bo nie uwierzę. Może perspektywa El jeszcze jakoś daje radę,ale Niall i Dan ... lepiej nie mówić.
Dwudziestka powinna być wspaniała,a nie taka. I powinna być dłuższa,ale skończę w tym miejscu. Jakoś nie szło mi pisanie tego rozdziału,co zresztą widać. Może z 21. wyjdzie lepiej ...
Tak w ogóle to ile was ze mną zostało??
Są nowi bohaterowie,mają trochę namieszać czy nie??
Mam nadzieję,że do za tydzień :D

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział XIX .

Rozdział 19.

"Elena"

- MATKO KOCHANA!! HARRY JAK TY WYGLĄDASZ!? - krzyknął Lou dużo głośniej niż to było konieczne. - Biedactwo ty moje - zaczął go do siebie przytulać - Ale jak ty mogłeś dać się tak obić? Nie tego cię uczyłem! - ma chyba dzisiaj wahania nastrojów. Gorzej jak kobieta w ciąży.Hazza nie wyglądał źle. Makijaż przykrył wszystkie ślady po bójce.
- No,tak. Powinienem zrobić tak jak mnie uczyłeś
- A jak cię uczył? - zainteresowałam się
- Rada Lou brzmiała następująco,cytuję "Jeżeli ktoś chce cię uderzyć, wiej ile sił w nogach na marchewkowe pole i powiedz,że znasz Louis'a Tomlinsona i marchewki dadzą ci schronienie" - Harry zakończył,a po pomieszczeniu rozniósł się głośny śmiech. Muszę przyznać,że za dużej garderoby nie mieli. A my musieliśmy gnieździć się tu w dziesiątkę. I wyszło na to,że,my dziewczyny,musimy siedzieć u chłopaków na kolanach. Naprawdę było tam mało miejsca.
- Ale to prawda! - oburzył się i usiadł na swoje miejsce,wcześniej podnosząc Eleanor,którą po chwili posadził sobie na kolanach i przytulił. Dziewczyna zaczęła go pocieszać,ledwo powstrzymywała śmiech
- Louie,nie załamuj się ... Pójdziemy do psychologa i wszystko będzie dobrze ...
- Psychologa? Ja nigdzie nie idę! - krzyknął i wstał,tak jakby El nie siedziała mu na kolanach. Wybiegł z pomieszczenia zatrzaskując drzwi. Przez chwilę panowała martwa cisza,ale chwilę później wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Słyszę was! - usłyszeliśmy za drzwi. El pokręciła głową i wyszła
- I zawsze tak jest przed koncertami? - pyta się Kate
- Mniej więcej - odpowiedział Niall - drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Paul
- A Louis'owi co? - chłopcy nie zdążyli odpowiedzieć,bo zrobił to sam - Zresztą nieważne. Za pięć minut wychodzicie - oznajmił i wyszedł. Może się na tym nie znam,ale nie powinien dać im jakiś rad czy coś? W sumie dlaczego się dziwie,zawsze wszystko załatwiał szybko,bez żadnych ceregieli. Chłopcy zaczęli się zbierać.
- I jak wyglądamy? - obrócili się demonstrując się nam ze wszystkich stron,popatrzyłyśmy po sobie
- Nie jest źle - powiedziałyśmy wszystkie naraz,choć w rzeczywistości wyglądali dobrze,a nawet bardzo dobrze. Wzruszyli ramionami i wyszli natykając się w drzwiach na El,minęli ją i zamknęli za sobą drzwi. Odczekałyśmy chwilę,a później cztery pary oczu spojrzały na Kate,nic nie mówiła,tylko spuściła wzrok. Ktoś musiał ją ponaglić,więc ja to zrobiłam
- Gadaj!
- Ale nie ma o czym. Ja... nie wiem co jest między nami,jeżeli w ogóle coś jest - odpowiedziała. Domyślałam,że chłopcy także zasypują Harr'ego pytaniami o jego relacje z Kate
- Musicie o tym pogadać - powiedziała Danica i wstała z miejsca - I bez dyskusji - oznajmiła na koniec,a potem wszystkie wyszłyśmy z pomieszczenia,aby obejrzeć występ chłopaków

***

Mówiąc o występie,nic dodać nic ująć,poszło im świetnie. Chociaż podejrzewam,że nawet jakby nie poszło im za dobrze fanki i tak byłyby zadowolone. Prezentacja zdjęć także nie była najgorsza. Miałam tylko stać tam i się uśmiechać. Przez cały czas mówił Paul. Opowiadał jak chłopcy wrobili go we współpracę ze mną,jak zaskoczyło go to ,że zdjęcia są dobre i o zbliżającej się trasie koncertowej. Właśnie przez tą ostatnią część czułam na sobie wzrok Niall'a. Czyżby czuł się winny,bo mi o niczym nie powiedział? Możliwe. Pogadam z nim o tym później. Teraz jest ten pieprzony wywiad. Siedzimy na wielkiej kanapie i przyglądamy się jak prowadząca rozmawia z jakimś specjalistą od czegoś tam. Trzęsą mi się ręce. Nie mogę uwierzyć,że mnie w to wrobili! Może udać zatrucie pokarmowe i siedzieć przez cały czas w kiblu? Może ... czuje jak ktoś chwyta moje ręce,które automatycznie przestają drżeć. Podnoszę wzrok i widzę Niall'a,który "świdruje" mnie swoim spojrzeniem. Mógłby nie patrzeć na mnie tym wzrokiem? Widzę w jego oczach jednocześnie zmartwienie i poczucie winy. Nie jest to miłe połączanie
- Dasz radę - słyszę jego głos.
- Miło,że we mnie wierzysz
- Pamiętasz jak miałaś wystąpić na otwarciu wystawy? - kiwam głową - Dałaś radę. To to samo.
- Ale ... - próbuje zaprzeczyć,ale nie daje mi dojść do słowa
- Żadne "ale" wypadniesz świetnie i tyle ci powiem - uśmiechnęłam się do niego i właśnie w tej samej chwili przyszedł Paul. Ten to ma wyczucie czasu ...
- Idziemy - oświadczył,a my ruszyliśmy za nim
Przeszliśmy przez korytarz do studia,w którym nagrywano program. Otworzyły się podwójne drzwi,a ja zobaczyłam dziesiątki kamer. Mocniej ścisnęłam dłoń Niall'a,dopiero teraz zorientowałam się,że trzymam go za rękę. Uśmiechnął się do mnie . "Oddychaj głęboko" - mówiłam sobie w myślach."Wszystko pójdzie dobrze" - mówił jeden głos w mojej głowie, "Albo pójdzie ci tak beznadziejnie,że ludzie cię znienawidzą" - mówił inny. Chciałam,żeby się zamknęły,przestały mnie męczyć. Wdech i wydech
- Myśl,że jesteś na babskim wieczorze - poradził mi Lou,zanim całą piątką ruszyli w stronę prowadzącej. Zasiedli na kanapie i kobieta zaczęła mówić
- Cześć chłopaki
- Cześć - odparli chórem
- Nie to żeby coś,ale widzowie czekają z niecierpliwością na jeszcze jednego gościa. - na widowni zaczęto głośno klaskać. "A może ten gość nie ma ochoty wcale tu być" - przeszło mi przez myśl,ale zaraz się jej pozbyłam potrząsając głową. Musiało to wyglądać trochę dziwnie,ale nie obchodzi mnie to teraz. To tak jak na wystawie - powtarzałam to sobie jak mantrę i powoli bardzo powili zaczynałam w to wierzyć - Zapraszamy do nas Elenę Davis - usłyszałam głos i moje nogi same ruszyły przed siebie. Nie wiem jak to możliwe,ale chyba to co powtarzamy wystarczająco wiele razy staje się prawdą. Z uśmiechem na ustach weszłam do pomieszczenia ,a ludzie zaczęli klaskać jeszcze głośniej. Słyszałam kilka gwizdów. Uścisnęłam dłoń prowadzącej i zasiadłam między Niall'em i Harry'm. Blondyn odszukał moją rękę i ścisnął dodając mi otuchy.
- Jak się pracowało z chłopcami? - zastanów się nad odpowiedzią i nie palnij jakiegoś głupstwa
- Całkiem dobrze. - dopowiedz coś jeszcze - nakazałam sobie - Mieli pełno pomysłów czym bardzo mi pomogli
- A opowiesz nam coś więcej o incydencie z łopatą?
- Zaczęło się od tego,że powiedziałam,że mogą skorzystać ze wszystkiego co znajduje się w ogrodzie,a jak usłyszeli o łopacie to wtedy zaczęło się piekło - śmiech publiczności - Louis chciał ich wszystkich walnąć po głowie,a wyszło na to,że całą piątką bili się o jedną łopatę.
- To była świetna zabawa - dopowiedział Zayn
- No to może przejdźmy do pytań zadawanych przez fanów. Do Eleny i Niall'a: Jak się poznaliście? Pyta Rose
- Gdy mieliśmy po 10 lat,na obozie w Irlandii
- Utrzymywaliście ze sobą kontakt po zakończeniu obozu?
- Z początku tak,ale później kontakt się urwał
- No to jak to się stało,że ponownie się spotkaliście? - tym razem odpowiedziałam ja
- Całkiem przypadkiem. Spotkałam Harr'ego na przyjęciu firmowym organizowanym przez moich rodziców,a później zaprosił mnie na ognisko,gdzie rozpoznaliśmy się nawzajem - pytała jeszcze trochę o trasę koncertową,o gale o której całkiem zapomniałam. Mnie wypytywała w co się ubiorę. Oczywiście musiałam odpowiedzieć,że jeszcze nie wiem,a ona pochwaliła mój styl. W sumie nie wiedziałam,że mam jakiś styl,ubieram się tak jak mi pasuje. Zresztą nieważne,ważne,że ten wywiad się już skończył.
- Byłaś świetna - pochwalił mnie każdy z osobna,ale jakoś mnie nie przekonali. Ze studia telewizyjnego od razu wróciliśmy do domu. Chciałam walnąć się do łóżka i odpłynąć w krainę snów,ale gdy wchodziłam na górę zatrzymał mnie Niall
- Tak?
- Chodź
- Gdzie?
- Na spacer
- Czyż ty oszalał? Nie chce mi się,chcę spać,a poza tym zaraz się ściemni
- Boisz się ciemności? - rzucam mu spojrzenie spode łba,a on się tylko uśmiecha - no proszę - robi maślane oczka i już wie,ze się zgodzę. Nie mam wyboru,to nasz ostatni wspólny wieczór przed ich wyjazdem. Wchodzimy do salonu i widzę wszystkich zebranych przed telewizorem
- Nie możemy zostać i oglądać razem z nimi?
- Nie marudź tylko chodź - posłusznie wmaszerowuje z domu za blondynem. Od razu czuję,że jest październik,zrobiło się chłodno.Mocniej opatulam się szalem,chociaż to niewiele daje. Blondyn przyciąga mnie do siebie i dalej idziemy przytuleni. Jest mi trochę cieplej.
- No to gdzie zamierzasz mnie zaprowadzić?
- Zgaduj
- Hm ... do bajkoladni? - zaprzecza ruchem głowy - do ciemnego zaułka? -patrzy na mnie zdziwiony - No co? Faceci mają różne pomysły. No to gdzie?
- Przed siebie. Chce pobyć z tobą sam na sam
- A chcesz pobyć ze mną sam na sam ponieważ? - nie daje mu spokoju
- Ponieważ będę za tobą tęsknił ...
- Ja też - przerywam mu. Po moich słowach kończy swoją wypowiedź
- I chcę cię móc przytulać,całować i rozmawiać na osobności - po tych słowach łapie mnie w pasie i okręca wokół siebie tak jak to robią na filmach. Stawia na ziemi i namiętnie całuje. I znowu po moim ciele rozchodzi się znajome ciepło. Czekaj ... czy to był błysk flesza? Niall chyba także zwrócił na to uwagę,bo przerwał pocałunek. Rozejrzałam się. Wokół nas zebrała się spora liczba gapiów,robiących nam zdjęcia. Dobrze,że blondyn ma jeszcze trochę rozumu w głowie i ciągnie mnie za sobą. Biegniemy ulicami Londynu i znowu czuje się jak na jakimś filmie,jeszcze tylko muzyki brakuje.. No nie ... przebiegamy koło jakiejś kawiarni,z której słychać muzykę. Niemal wpadam na chłopaka,gwałtownie się zatrzymał.
- No co już nie wiejemy? - mowie przez śmiech
- Chyba już nie - także się uśmiecha - Teraz chodźmy coś zjeść,zglodniałem
- A powiedz mi,kiedy ty nie jesteś głodny? - wzrusza ramionami i prowadzi mnie do wnętrza kawiarni.

***

- Tak będę dzwoniła codziennie,idź już,bo się spóźnicie - po raz kolejny każe Niall'owi iść do taksówki. 
- Obiecujesz?
- Obiecuje
- Na mały paluszek?
- Na mały paluszek
- No to mogę jechać - chyba z dziesięć minut stoimy przed domem i on każe mi przysięgać,że będziemy codziennie do siebie dzwonić,pisać i gadać na skaypie. Wiem,że nie będzie to zawsze możliwe. Nie będą mieli tyle czasu,żeby gadać całymi dniami. Nie lubię pożegnań,ale wmawiam sobie,że to tylko tydzień,niecały tydzień to jakby któreś z nas miało ospę,no nie?Staram się nie rozkleić,bo wtedy w ogóle nie pojedzie,a myślałam,że to kobietą najtrudniej jest odjechać. Ostatni raz mnie przytula i całuje.
- Kocham cię - mówi patrząc mi prosto w oczy
- Ja ciebie też - całuje go po raz ostatni,a on odchodzi i zamyka za sobą drzwi a chwile potem odjeżdża,a ja zostaje sama na chodniku przed domem. Niall pojechał ostatni. Reszta pojechała wcześniej,aby pożegnać się z dziewczynami. Wchodzę do domu,zdejmuje płaszcz i idę włączyć telewizor,została mi jeszcze godzina do rozpoczęcia szkoły. Skacze po kanałach i natrafiam na program w którym mówią o chłopcach i o ... mnie! Ja to mam szczęście ... ale posłucham co o mnie sądzą,najwyżej się załamie i dowiem się,że mnie nienawidzą,trudno takie życie
- Wczoraj poznaliśmy dziewczynę Niall'a Horana,Elenę Davis,dowiedzmy się co sądzą o niej fanki - no to będzie ciekawe
- Mogę powiedzieć,że jest bardzo ładna i na pewno ma talent - powiedziała jedna. Następne odpowiedzi były bardzo podobne,niektóre dziewczyny dodawały,że do siebie pasujemy,innym podobało się to jak się ubieram. W sumie same pochlebstwa. Miłe,naprawdę miłe.Wyłączyłam telewizor i wyszłam do szkoły. 

Dzień szkolny,dzień jak co dzień. Nudne lekcje,ci sami ludzie,no prawie,dużo śmiechu choć nie tyle co zawsze.Bez chłopaków jakoś tak dziwnie było. Musimy się przyzwyczaić.Słyszę dźwięk mojego telefonu. Nie mówcie mi,że Niall już tak bardzo się stęsknił. Minęło dopiero kilka godzin. Na wyświetlaczu pojawia się imię "Matt" - całkiem zapomniałam,że miałam do niego zadzwonić
- Tak?
- El,cześć
- Cześć Matt
- Powiem od razu bez owijania w bawełnę. Musimy porozmawiać z rodzicami i zakończyć tę sprawę raz na zawsze - zdziwiło mnie to. Myślałam,że nie chcę mieć z nimi do czynienia,jak na razie. Jego rodzice musieli go do tego przekonać
- Tak masz racje - powiedziałam cicho,tak jakbym bała się,że ktoś może mnie usłyszeć. Może bałam się własnego głosu,który z pewnością się załamał. Ale musiałam to zrobić ...

____________________________________________________
Nie dość,że tak długo to jeszcze przychodzę do was z takim beznadziejnym,nijakim,nudnym czymś.Nawet nie wiem czy mogę to nazwać rozdziałem. Ale w końcu znalazłam chwilę i coś napisałam.

Teraz gęsto się tłumaczę. Konkursy kuratoryjne były dwa tygodnie temu,więc brak czasu nawet w weekend bo już tłumaczę w następnym tygodniu nauczyciele chyba się na nas uwzięli bo codziennie testy,kartkówki i prace domowe,że nie wiedziałam w co w ręce włożyć. Tak więc takim sposobem jestem tutaj z powrotem po tak długim czasie.

I teraz nie będzie lepiej,bo (nie chwaląc się) przeszłam z trzech kuratoryjnych konkursów i to bardzo wymagających (bo mianowicie polski,fizyka i geografia),więc teraz jeszcze częściej będę siedzieć w książkach,ale,że nie wiadomo jakim kujonem nie jestem to będę się starała napisać coś dla was w ciągu całego tygodnia :D

Jak zadacie jakieś pytanie w komentarzach to odpowiem :D

niedziela, 30 września 2012

Rozdział XVIII .

Rozdział 18 .

"Matt"

   Biegłem tak szybko na ile pozwalały mi nogi i przechodnie do,których co chwila rzucałem "przepraszam". Chciałem być jak najdalej od ... tak właściwie od czego? Może bardziej będzie pasowało od kogo. Na razie nie chciałem nikogo widzieć,z nikim rozmawiać. Chciałem być po prostu sam. Sam ze swoimi myślami. Musiałem to wszystko przemyśleć. Zaszyć się gdzieś,gdzie nikt mnie nie znajdzie. Ale nie wiedziałem gdzie mam iść. Bo niby komu miałem się wygadać? Mam kumpli,ale oni mogą mi tylko współczuć,poklepać po plecach i powiedzieć "stary będzie dobrze". Ale nie zrozumieją tego jak się teraz czuje. Oszukany. Okłamany. Obejrzałem się za się za siebie,nikogo nie zobaczyłem. Ani moich rodziców,można powiedzieć opiekunów,ani państwa Davis,ani tej dziewczyny,mojej siostry,Eleny. Przystanąłem i usiadłem na najbliższej ławce. Może wyda się to dziwne,ale gdy po raz pierwszy zobaczyłem brunetkę poczułem,że coś mnie z nią łączy. Z początku pomyślałem,że może mi się spodobała,w końcu była bardzo ładna,ale wydało mi się to głupie. Całe to odczucie wydało mi się głupie. W końcu widziałem ją po raz pierwszy. Ale jednak nie. Była,jest moją siostrą,na dodatek bliźniaczką. Dalej nie mogę w to uwierzyć,no bo jak to możliwe. Usłyszałem obok siebie przyśpieszony oddech. Spojrzałem się w tamtą stronę i zobaczyłem blondyna. Tego samego,który wyleciał jak strzała z samochodu,gdy Elena zemdlała.
- Matko,chłopie jak ty szybko biegasz. Myślałem,że cię zgubiłem - wydusił z siebie i usiadł obok mnie. - Mam nadzieję,że nie zamierzasz dalej uciekać. Nie dałbym rady dalej za tobą biec. Kondycja nie ta - wzruszył ramionami i się do mnie uśmiechnął.
- Ja ... nawet nie wiem dokąd miałbym uciec - wydukałem. Nie odpowiedział. Patrzył się na ulicę. Jakby czekał aż coś powiem - Niall,tak? - kiwnął głową - Jaka ... jaka ona jest? - uniósł brwi ku górze,no tak mogłem pytać o kogokolwiek,wolał się upewnić - Elena - uzupełniłem. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Musiała być dla niego kimś ważnym
- Cudowna. Naprawdę bardzo silna,dużo ostatnio przeszła. Ale się nie poddawała. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jej zależało,żeby cię znaleźć. Tylko po to,aby cię poznać. Nie wiedziała czy ci to wszystko powie. To,że jesteście rodzeństwem. Nie chciała,w pewnym sensie,niszczyć ci życia. Niszczyć twojej rodziny,bo wie jaka ona jest ważna,chociaż tak naprawdę dla rodziców nie była kimś ważnym.
- Ale dla ciebie jest?
- Tak i to bardzo ważna. Wiesz jak beznadziejnie się czułem nie mogąc jej pomóc?Mogłem tylko dać jej się wypłakać i mówić "wszystko będzie dobrze". Nic więcej,bo nigdy czegoś takiego nie przeżyłem i nie wiedziałem jak się czuła. Byłem bezradny w tej sytuacji. - miał racje. Kto takiego czegoś nie przeżył nigdy nie będzie wiedział jak się zachować - Dlatego proszę cię abyś porozmawiał z El. Ulży wam obojgu. - miał racje. Tylko my mogliśmy się zrozumieć. Kiwnąłem głową na znak zgody. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę z której przyszliśmy. Zatrzymałem się - Wszystko w porządku? - zapytał Niall
- Tylko ja ... nie chcę spotkać rodziców,biologicznych i tych co mnie adoptowali
- Rozumiem,chodźmy - droga powrotna zajęła nam zdecydowanie dłużej. Nie odzywaliśmy się do siebie. Najprawdopodobniej chciał zostawić mnie sam na sam z myślami. Tylko,że ja nie wiedziałem o czym mam myśleć.Tyle pytań przewijało się w mojej głowie,a ja nie znałem odpowiedzi na żadne z nich. Na część z nich zapewne nigdy nie poznam odpowiedzi. Doszliśmy pod dom,który gdyby nie taki rozwój wydarzeń mógłby być teraz moim domem. Mogłem od samego początku mieć siostrę,którą zawsze chciałem mieć. W sumie jakby nie patrząc zawsze miałem siostrę,tylko o tym nie wiedziałem. Mogłem mieć wszystko co chcę przez nadzianych rodziców i "ich znajomości". Ale jakoś nie "ciągnęło" mnie do takiego życia. Chociaż jakbym mógł wybrać to nie wiem,które życie bym wybrał. To jest dużo bardziej skomplikowane niż się wydaje.
- Wchodzisz do samochodu czy czekasz tu? Zadzwonię do El - nic nie odpowiadając wsiadłem do auta. I czekałem.

***

Do,jak mi powiedzieli,domu Niall'a i jego kolegów nie jechaliśmy długo. Był to pokaźnych rozmiarów budynek. Bo z tego co zrozumiałem z ich opowieści,mieszka tu pięciu facetów (włącznie z Niall'em) i tymczasowo Elena plus czasami dodatkową przebywają tu dziewczyny reszty chłopaków. Niezła grupka. Miałem cichą nadzieję,że nikogo nie będzie. Nie chciałem przechodzić przez rytuał witania się i zadawania pytań. No,bo jak wiadomo zazwyczaj tak jest. Ku mojej skrytej radości nikogo nie było. Albo prawie nikogo nie było. Pierwszego przepuścili mnie w drzwiach i od razu poczułem na sobie czyiś ciężar.
- Burry,ile razy ci mówiłam,że nie wolno rzucać się na ludzi? - usłyszałem głos Eleny. I po chwili nikt już na mnie nie leżał. Rozejrzałem się dookoła. Niall stał obok powstrzymując śmiech,a El trzymała za obroże biszkoptowego labradora. Zawsze chciałem mieć psa,ale jakoś tak wyszło,że nie miałem.Zawsze coś stawało na przeszkodzie. - Przepraszam cię za niego.
- Nie ma sprawy. - Podniosłem się z ziemi i podszedłem do psa. Zacząłem drapać go za uszami. Odpowiedział mi radosnym machnięciem ogona.
- Jak wynika z tego listu pozostawionego przez El,dziewczyny wyciągnęły ich na zakupy,więc nie będzie ich przez dłuższy czas,więc możecie spokojnie porozmawiać i wychodzi na to,że z naszym koleżką Burry'm wybieramy się na spacer - oznajmił Niall i poszedł,jak wywnioskowałem,po smycz. Wrócił po chwili,z uśmiechem na ustach. Wydawało mi się,że on nigdy się nie smuci. - No Burry,chodź,znajdziemy ci jakąś dziewczynę - zapiął smycz. Pocałował Elenę w policzek i wyszedł. Wskazała ręką,abym poszedł za nią na górę. Weszliśmy do pokoju na końcu korytarza. Był dość duży. Stało tam duże łóżko,komoda,jakiś stolik,fotel i szafa. Skromnie urządzony pokój,ale po co więcej. Usiedliśmy na łóżku,na przeciwko siebie. Milczeliśmy. Żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć,od czego.  W końcu w mojej głowie zrodziło się pytanie od którego mogliśmy zacząć rozmowę
- Opowiedz mi coś o sobie - może nie było to do końca pytanie,ale wymuszało na drugim rozmówcy odpowiedź.
- Mam ci o sobie wszystko opowiedzieć? - zapytała,a ja skinąłem głową - To długa,nudna historia,ale dobrze. - zaczęła swoją opowieść, dowiedziałem się o niej dosłownie wszystkiego. Poznałem jej historię. Przyznam,że nie była za wesoła. Nigdy nie doświadczyła czegoś takiego jak miłość rodzicielska. Nigdy nie mogła powiedzieć "mamo,tato kocham was",po prostu nie miała za co ich kochać. Dopiero od dwóch lat zaczęło się jakoś w jej życiu układać. Interesowała się fotografią. Pokazała mi kilka swoich zdjęć,bo ją o to poprosiłem. Musze przyznać,że jest w tym dobra. Przyszła kolej na mnie.
- Więc,można powiedzieć,że nasza przeszłość diametralnie się od siebie różni. Mną rodzice zawsze się interesowali,zawsze byłem ich oczkiem w głowie. Teraz myślę,że mogło to być spowodowane tym,że mnie adoptowali ...
- Nie mów tak. Oni kochają cie jak własnego syna,w sumie to jesteś ich synem,tylko nie biologicznym. Tutaj nie chodzi o biologię tutaj chodzi o uczucia względem drugiej osoby - miała racje. Nie miało znaczenia czy jesteśmy spokrewnieni. Czasami kochamy osoby,które nie są dla nas rodziną
- Tak,masz racje - wypowiedziałem część moich myśli na głos. Gestem pokazała abym kontynuował - Mam przyjaciół,chyba zresztą jak wszyscy. Razem gramy w kosza. Jesteśmy całkiem nieźli,może przyszłabyś kiedyś na jakiś nasz mecz?
- Z miłą chęcią - powiedziałem jej o swoim dzieciństwie spędzonym w Szkocji,powiedziałem jej nawet o dziewczynie,która mi się podoba. Czułem,że mogę powiedzieć jej wszystko. Co tylko mi ślina na język przyniesie. W końcu była moją siostrą bliźniaczką. Najbliższą dla mnie osobą. Odniosłem wrażenie,że właśnie teraz między nami zaczyna tworzyć się więź,która była między nami od urodzenia. Wystarczyło tylko,żebyśmy się odnaleźli i ... wtedy będzie już wszystko dobrze. Tak jakbyśmy znali się całe życie
- Jak się dowiedziałaś?
- Wpadłam na pomysł,aby przeszukać strych i wtedy... znalazłam akt urodzenia i akt adopcyjny,były tam nasze nazwiska. Zadzwoniłam do babci i wszystkiego się dowiedziałam. Usłyszałam całą historię. Najgorsze było to jak wrócili z podróży i oznajmili,że ... - urwała i drżącym głosem dodała: - że spodziewają się dziecka - skończyła,a mnie zamurowało. Oni po tym wszystkim mieli mieć kolejne dziecko? Po tym jak oddali nas do adopcji,po tym wszystkim? Może chcieli w pewnie sposób oczyścić sumienie ... nie przecież to nie ma sensu.
- Wiesz,że będziemy musieli z nimi porozmawiać? - powiedziałem,a ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Ona przechodziła to znacznie gorzej ode mnie. Bolało ją to,że być może oni obdarzą to dziecko większą miłością niż kiedykolwiek obdarzyli ją.
- Wiem i tego boję się najbardziej - odpowiedziała,a ja ją do siebie przytuliłem. Oboje tego potrzebowaliśmy.

"Elena"

   Dziwne uczucie poznać swojego brata z opowieści,a nie z doświadczeń. Musiałam się z tym pogodzić,inaczej nie będzie.Zrobiło się późno i Matt uznał,że wróci do domu. Porozmawia z rodzicami. Wyszliśmy z pokoju. Było cicho, za cicho. To nie podobne do tego domu. Zeszliśmy na dół i co zobaczyliśmy? Danielle,Danica,Eleanor,Lou,Liam i Zayn smacznie śpią. Wyłączyłam telewizor i dałam im spokój.
- No, to cześć - powiedział Matt,gdy stał po drugiej stronie drzwi
- Cześć. Zdzwonimy się
- Tak,do zobaczenia - uśmiechnął się i poszedł. Pomachał jeszcze do mnie i zniknął w ciemnościach. Po cichu weszłam po schodach nie chcąc nikogo obudzić. Zastanawiało mnie tylko,gdzie podział się Harry. Pewnie jest u siebie. Ciekawiło mnie jak poszło mu z tą tajemniczą dziewczyną. Przechodziłam obok drzwi do pokoju Niall'a. Zatrzymałam się i zapukałam. Nikt mi nie odpowiedział,więc lekko uchyliłam drzwi. Siedział na łóżku i grał na gitarze. Oparłam się o framugę i wsłuchałam w melodię. Zamknęłam oczy i pozwoliłam,aby "otuliła" mnie swoją delikatnością i spokojem. Muzyka, wręcz doskonała. Każdy dźwięk był zagrany z precyzją, z uczuciem. Nagle cisza. Przez chwile nic,a potem czuję ciepły oddech na moim policzku. Otwieram oczy i widzę jego niebieskie tęczówki patrzące się na mnie z miłością. Nie wiem skąd to wiem. Niektóre rzeczy po prostu się wie. Jesteśmy tak blisko siebie,że nie ma między nami żadnej przestrzeni. Stykamy się ciałami i wpatrujemy się w swoje oczy. Gładzi kciukiem mój policzek i w końcu dotyka swoimi ustami moich. Łączymy się w namiętnym pocałunku.Obieram rękę o jego szyję i przyciągam bliżej do siebie,jeżeli jest to jeszcze możliwe. To nieprawdopodobne jak on na mnie działa. Jednym dotykiem,jednym pocałunkiem potrafi sprawić,że świat od razu staje się piękniejszy. Że zakochuje się w nim jeszcze bardziej.

 "Kate"
 
   Cieszyło mnie to,że Harr'emu nic poważnego się nie stało. Dzisiaj już wychodzi. Jest to mu na rękę,bo dzisiaj ma odbyć się prezentacja zdjęć zrobionych przez El i mały koncert. Chociaż tłumaczyłam mu,że nie powinien brać w tym udziału,to uparł się,że to zrobi i nic nie zmieni jego decyzji. Nie chcę zawieść fanów. Co za człowiek,przecież by zrozumieli. Czekam przed szpitalem aż załatwi ostatnie sprawy związane z wypisaniem się. A no,tak zapomniałabym,dostałam niezły ochrzan,że nikogo nie poinformowałam o wczorajszej sprawie. Wszystko wydało się rano,gdy Lou zadzwonił do mnie,czy aby nie wiem gdzie podziewa się jego przyjaciel. No i właśnie wtedy przypomniałam sobie,że do nikogo nie zadzwoniłam. Ale jakoś tak wyszło,że zapomniałam. Nie ważne,nie przejmujmy się przeszłością,jej nie zmienimy,chociaż uwierzcie mi,że czasami chciałabym cofnąć się w czasie i odkręcić niektóre rzeczy. Nie ma też co myśleć o przyszłości. Trzeba skupić się na teraźniejszości,bo najważniejsze jest co tu i teraz. I to co zrobimy teraz ma większy albo mniejszy wpływ na wydarzenia w przyszłości. Więc nie warto się przejmować rzeczami na które nie mamy wpływu. Po raz kolejny patrze w stronę drzwi wejściowych,ale wśród ludzi opuszczających budynek nigdzie nie widzę Harr'ego. Ile można podpisywać jakieś papiery?! Dobra mam dość stania tutaj i czekania aż całkowicie zamarznę. Początek października,a pogoda niezbyt dopisuje. Skierowałam się w stronę wejścia i ktoś chwycił mnie za rękę. Odwróciłam się i ... zgadnijcie kto tam był. Oczywiście Daniel. On się chyba nigdy nie odczepi.
- Czego chcesz?
- Czy ... nic mu się nie stało?
- A co cię to obchodzi? - nie odpowiedział,tylko przyglądał mi się wyczekująco - Nic mu nie będzie. A teraz jeśli łaskaw to zostaw mnie w spokoju - zaczęłam odchodzić i wtedy usłyszałam za sobą jego głos
- Czyli co teraz jesteś z nim? Wolisz jego ode mnie?
- Ja nie ...wiem. - taka była prawda. Nie wiedziałam co czuję do Harr'ego. Był moim przyjacielem,ale czy tylko? Nie było niczego co wskazywało by na to,że jesteśmy razem,chyba. Za dużo wątpliwości.
- Ej,idziemy? - obok mnie stał uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Nie wyglądał tak źle. Śliwa pod okiem i lekko rozcięty łuk brwiowy. Wszystko da się zakryć dobrym makijażem. 
- Tak,idziemy - rozejrzałam się dookoła. Po Danielu nie było śladu.

"Elena"

   Denerwuje się. I to bardzo. Zamorduje ich,zamorduje. Zakopie żywcem w miejscu gdzie nikt ich nie znajdzie. Albo spale na stosie jak czarownice. Zresztą mogę się nad tym zastanowić później. Wdech,wydech. Nie zakończą dzisiejszego dnia jako żywi ludzie,ewentualnie zostaną zombie,ale zombie nie są do końca żywi,więc będą nieżywi. Wiedzą jak boję się występów publicznych,ale musieli zrobić mi na złość. Chcecie wiedzieć co wymyślili? A więc tak. Dzisiejszy dzień mają bardzo zapracowany. Na początek rozdawanie autografów i robienie zdjęć z fankami,koncert w jakimś centrum handlowym. No i do tego prezentacja zdjęć,w której oczywiście mam wziąć udział. Nie wiem,po co z tego robić jakieś wielkie halo. Nie można by było wrzucić te zdjęcia do globalnej sieci,zwanej internetem? Ale nie,to są zdjęcia promujące trasę koncertową,którą rozpoczynają od poniedziałku. Miło,że dowiaduje się wszystkiego w ostatniej chwili. I nie wiem jakim cudem zdjęcia nie związane z koncertami mają promować trasę koncertową. Zresztą nieważne. I ostatnim punktem programu jest wywiad w którym mam wziąć udział. Ja,ta sama która boi się występów publicznych. I nie nie będę tam tylko siedziała,potakiwała i uśmiechała do kamery. Ale będę musiała odpowiadać na pytania,a będzie słuchało mnie nie wiem jak gigantyczna liczba ludzi. I wolę nie wiedzieć. Dodam,że bardzo miło z ich strony,że powiedzieli mi o tym dzisiaj rano,na dodatek przy śniadaniu. Dużym śniadaniu,bo Niall uznał,że za mało ostatnio jadłam i muszę to wszystko nadrobić. Tak wiem martwi się o mnie i tak dalej,no ale nie przesadzajmy. Dobrze,wróćmy do sytuacji w której dowiedziałam się o tym wszystkim. Piłam właśnie sok. Nie zapomnę twarzy Lou,gdy wyplułam na niego płyn. Ale przyjął to z godnością. Jeżeli godnością można nazwać późniejsze wyżalanie się marchewką. 
- Jesteś zła? - pyta się mnie Niall jednocześnie wchodząc do mojego pokoju. Przyglądam się mu. Ciemne jeansy,szara koszula z podwiniętymi rękawami. Zmartwiony wyraz twarzy z lekkim dodatkiem poczucia winy. Nie odpowiadam dalej przeglądając ciuchy,szukając granatowej marynarki. Trzeba wyglądać jak człowiek. Gdzie ona się podziała?! No,bo przecież nie zniknęła i nie wciągnęła jej czarna dziura. No, bo po co potrzebna by jej była moja marynarka. Była by dla niej za mała,tylko by się rozciągnęła
- Tak,tak racja - mruczę pod nosem zgadzając się,że czarna dziura mi jej nie zabrała. Z nerwów gadam głupoty.
- Wiedziałem,że uważasz mnie za nieziemsko przystojnego - podnoszę wzrok znad sterty ubrań i patrze na blondyna opierającego się o framugę.
- Co? O czym ty mówisz? - pytam,nie wiedząc o co mu chodzi
- Nie słuchasz mnie. Pytałem czy jesteś zła? - znów wracam do szukania marynarki. Bo co mam mu odpowiedzieć. Jestem zła i to nawet bardzo - Czyli tak - odpowiada sam sobie. Podchodzi bliżej i obejmuje mnie w pasie od tyłu,opierając głowę na moim ramieniu - Przepraszam cię,że tak wyszło - mówi całując mnie w szyję,a mnie przechodzi lekki dreszcz,spowodowany tym,że mam tam łaskotki - Czyli jednak masz łaskotki - mówi,a potem znowu całuje moją szyję 
- Przestań i nie zmieniaj tematu - mówię,dalej przyglądając się stercie ubrań - Mam! - krzyczę,wyrywając się z uścisku Niall'a. Wyciągam marynarkę ze sterty ubrań i patrze na zdezorientowanego Niall'a trzymając w ręku znalezisko - No co się tak dziwnie patrzysz? Szukałam tego
- Kobiety ... - mruczy pod nosem. Uderzam go ubraniem w ramię,a on udaje,że bolało go moje uderzenie. Wywracam teatralnie oczami
- Faceci ...
- Czyli przeprosiny przyjęte?
- Hmm, zastanowię się - mówię i wychodzę z pokoju,jednocześnie zakładając granatową marynarkę na przewiewną bluzkę na grubych ramiączkach. Podwijam rękawy i przyglądam się w lustrze stojącym przy schodach. Kiedyś śmiałam się z chłopaków,że zamontowali tu lustro,ale teraz widzę jego zalety. Nie wyglądam źle. Ciemne rurki,baleriny,kremowa bluzka na ramiączkach,długi naszyjnik z jakimś czerwonym diamencikiem na końcu (jeden z prezentów od rodziców na szesnaste urodziny),rozpięta marynarka z podwiniętymi rękawami. Włosy lekko pofalowane i lekki makijaż. Eleanor dokonała istnego cudu pomagając mi się przyszykować. Kątem oka widzę blondyna idącego w moją stronę. Całuje mnie w policzek,a potem bierze mnie za rękę,łącząc swoje palce z moimi i schodzimy po schodach
- Wyglądasz pięknie 

__________________________________________________

Ufff ... wreszcie skończyłam. I znowu pisany przez trzy dni ... Wczoraj miałam prawie skończony,i zostawiłam to na później i uznałam,że to beznadziejne i skończyłam inaczej dzisiaj. I uważam,że wyszło lepiej niż tamto. Chcieliście Hate'a no to macie,ale tak tylko troszkę,no dobra jest o nim tylko praktycznie mowa ... Nie bijcie!

Nie chciałam takiej rozmowy Matt-El,nie wiem czemu,jest taka jakaś nijaka? 

Nie mogłam się powstrzymać i musiałam dać sceny Niall - Elena. Po prostu musiałam

Chcieliście także scenę Matt-Niall,więc jakoś się postarałam i coś tam o nich napisałam.

Dobra nie zanudzam dalej,mam nadzieję,że się podoba treść i długość także :P

Proszę o więcej komentarzy ...

Zapraszam na nowego bloga  http://always--be--yourself.blogspot.com/,gdzie pojawił się rozdział pierwszy zatytułowany (cytat z rozdziału) : "Jakiś dziwny gościu podchodzi do mojego auta. Stary z brodą,ubrany w strój supermana i krzyczy :" Zaczęło się! Zaczęło! Masz chłopcze uratuj naszą planetę,bo ja muszę do kibelka"",zapraszam do przeczytania i skomentowania :D

Do napisania. Uprzedzam,że rozdział może pojawić się trochę później,bo w tym tygodniu mam konkursy kuratoryjne i będę miała mało czasu,ale postaram się coś wyskrobać :D

niedziela, 23 września 2012

Rozdział XVII .

Rozdział 17.

"Elena" 
    CO ROBIĆ? Tylko to pytanie dźwięczało w mojej głowie. Dźwięczało to nieodpowiednie słowo. Wrzeszczało. Wołało o pomoc,zrozpaczonym głosem. A ja co robiłam? Zamiast myśleć co mam zrobić stałam. Zwyczajnie stałam. I gapiłam się przed siebie. Na chłopaka. Na prawdopodobnie mojego brata. I słuchałam tego głosu w mojej głowie. Co robić? W kółko. Przez cały czas. Chciałam uciekać. Nie wiem dlaczego. Po prostu uciec. Przytulić się do Niall'a,który siedział w samochodzie i słuchać jego kojącego głosu. Mówiącego,że to wszystko się w końcu skończy. Że będzie dobrze. Ale nie mogłam. Nie w tym momencie. Dużo mnie kosztowało,żeby tu przyjść. Drugi raz tego nie zrobię. Nic nie rozumiem. Nic. Pustka. To pytanie ciągle powraca. Co robić? Dołączają się do niego inne. Coraz trudniejsze. W końcu nic nie słyszę. Za dużo myśli. Zlepiły się w jedną całość. Niezrozumiałą. W końcu jakieś bodźce ze świata zewnętrznego przebijają się przez niewidzialną ścianę,która utworzyła się nie wiadomo skąd. Nie wiadomo po co. Po prostu tam była. Ocknęłam się. Powróciłam do rzeczywistości. Dziwne,czułam się jak w transie. Potrząsnęłam głową,chciałam wyrzucić to wszystko z mojej głowy. Nie dało się,to nie było takie proste. Spojrzałam na osobę,która mną potrząsała jak szmacianą lalką. Ojciec. Może miałam urojenia? Może wymyśliłam sobie Matta pod wpływem zmęczenia lub czegoś innego? Przecież ostatnio nie jadłam za wiele,spałam też krótko. Czy to wszystko jest wymysłem mojej wyobraźni? Co się dzieje!?
- El,obudź się ... błagam – głos. Znajomy. Niall. Tylko dlaczego mam się obudzić,przecież ja nie śpię,prawda? A może ... Przed oczami pojawiam się ja. Ja w wieku 7 lat. W warkoczykach,w sukience i pantofelkach. Siedzę na krześle w jakiejś sali. Mam naburmuszoną minę,ale także smutną. Wielu ludzi biega wokół innych dzieci nie zauważając mnie. Samotnej dziewczynki,która trzyma w ręku mikrofon. Nagle wszystko staje się jaśniejsze. Przypominam sobie. Doskonale pamiętam ten dzień. Tego dnia nie da się zapomnieć,chociaż ja zapomniałam. Zapomniałam o jedynym dniu kiedy rodzice sobie o mnie przypomnieli. Dalej przyglądam się tej scenie. Przypominając sobie jak to wtedy było. Mała ja zrywa się z krzesła i biegnie przed siebie. Mijam ludzi,którzy czasami się za mną oglądają. U końca biegu wtulam się w ramiona kobiety,która powinna otoczyć mnie opieką,która powinna mnie kochać. Ale tak nie jest. Teraz to czuje. Widzę. Wtedy byłam za młoda,żeby to dostrzec. W tym uścisku nie ma czegoś co można by nazwać uczuciem. Ot,taki sobie uścisk. Jak uścisk na powitanie. Zwykły, bez żadnego wyrazu. Później wszystko zaczyna być zamazaną plamą. Tak jakbym się budziła. I chyba rzeczywiście tak jest. Nad sobą widzę kilka twarzy. Ojca i matkę. Matt'a. Dwóch nieznajomych. I Niall'a. Wszyscy zmartwieni, trochę przerażeni. Widząc jak otwieram oczy wszyscy jak jeden mąż odetchnęli z wyraźną ulgą. Dostrzegam nikły ruch z jednej strony. Mama. Chcę mnie chyba przytulić. Chyba. Inni tylko się mi przyglądają. Nie chcę tego. Nie chcę tego uścisku. Podnoszę się gwałtownie i przytulam do Niall'a. Obejmuje mnie i głaszcze po plecach. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę,że płaczę. Płaczę wtulona w jego tors. Płacze z bezsilności,z żalu, ze wszystkiego. Wypłakuję z siebie wszystkie złe wspomnienia. Chce je wszystkie usunąć,wymazać z mojej głowy. Ale nie mogę. Jak na złość widzę obrazy z mojego życia. Życia gdzie brakowało miłości i wsparcia. Teraz widzę to wyraźnie. Widzę,że byłam sama. Nie licząc pobytu u babci,obozu w Irlandii,gdzie zawsze miałam przy sobie blondyna i dwóch ostatnich lat. Sama. Pozostawiona na pastwę losu. Z dopiskiem „ Radź sobie sama”. 
- Już jest dobrze,ciii. Spokojnie ... - mówi to ciągle,aż w końcu koniec. Przestaje płakać. Odsuwam się od blondyna. Widzę jak się martwi,jak mnie kocha. Teraz mam kogoś. Nie jestem sama. Mam kogoś kto obdarzy,obdarowuje mnie miłością. Tym czego brakowało mi przez całe życie. 
- Proszę – ktoś podaje mi szklankę wody. Przyjmuję ją. Widzę Matt'a. On nic nie wie. Nie rozumie. Wypijam łyk życiodajnego płynu. Czuję jak nawilża moje gardło. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak jestem spragniona. Wypiłam do dna. 
- Dziękuje – skierowałam słowa do chłopaka 
- Wszystko w porządku? - pyta moja matka 
- Zależy w jakim sensie pytasz – mówię dość słabym głosem 
- Zemdlałaś,martwiliśmy się o ciebie – wiem,że muszę wstać,ale nie mogę. Nogi mam jak z waty 
- Niall,mógłbyś pomóc mi wstać? 
- Nie powinnaś ... 
- Tak,tak wiem,ale proszę ... - w końcu mi pomaga,staje na chwiejnych nogach mrugając kilka razy i pozbywając się mroczków przed oczami – Teraz do sedna. O co tu chodzi do cholery?! - wszyscy przyglądają mi się zszokowani,oprócz Niall'a. On wie o czym mówię. Wie,że pytam o Matt'a,o tych obcych ludzi (zapewne jego rodziców) i o to po co chcieli się spotkać. 
- Masz racje powinniśmy już przejść do sedna,za długo zwlekaliśmy. Matt proszę cię usiądź 
- Ale mamo,o co chodzi? - przygląda się kobiecie,a później patrzy w stronę ojca. Nikt mu nie odpowiada,więc posłusznie siada oczekując na wyjaśnienie. Czuję jak Niall mocniej mnie do siebie przytula. Chce dać mi wsparcie,ale ono nie mi jest potrzebne. Jest potrzebne Matt'owi. Zaraz jego życie legnie w gruzach. Zmieni się nie do poznania. W pewnym sensie się skończy. Skupiam się na nim. Nie słucham co mówi jego mama. Wiem czego dotyczą jej słowa. Nie potrzebuję niczego,żeby go zrozumieć. Wiem jak się czuję. Na początku jest zszokowany,nie dowierza,myśli,że go okłamują. A później wszystko do niego dociera. Odrzuca uścisk swojej matki,która płacze. Łzy lecą po jej policzkach strumieniami. Właśnie doszło do czegoś do czego nigdy nie chciała dopuścić. Ale musiała to zrobić. Matt patrzy na mnie, na moich,naszych rodziców i wybiega z salonu,z domu. Widziałam jego łzy. Ale ja nie płaczę. Chociaż chce mi się płakać. Nie mam już czym.Teraz będę silniejsza. Patrzę na blondyna. Wie o co mi chodzi. Rozumie. Pomaga mi usiąść,całuje delikatnie w usta i wybiega z domu za Matt'em. Ja nie dałabym rady. Przewróciłabym się,bo moje nogi dalej odmawiają posłuszeństwa. Ne wiem jak to się mogło stać. Czułam się dobrze,a później ta dziwna sytuacja. Omdlenie i ten sen ... Nie przypominaj sobie. Spróbuj zapomnieć. Skup się na czymś innym. Rozglądam się i zauważam kobietę,która siedzi skulona z twarzą ukrytą w dłoniach. Dotykam jej ramienia 
- Musiała pani,prędzej czy później by się dowiedział. 
- Tak masz racje,to było nieuniknione – ociera łzy z policzków – Martwię się,że coś się stanie 
- Spokojnie, Niall go znajdzie – przez dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu odezwała się moja matka 
- Dobrze się czujesz? - kolejne pytanie o mój stan zdrowia. Kiwam głową na „tak”,chociaż nie czuję się za dobrze. Kręci mi się w głowie,jest mi niedobrze.
- Przyniosę ci coś do jedzenia – mówi mama Matta po czym wstaje z kanapy – Powinnaś coś zjeść – na kolejną wzmiankę o jedzeniu mój żołądek ściska się jeszcze bardziej. Ale nie mogę odmówić tej kobiecie. Jest dla mnie taka miła. - Richard chodź pomożesz mi przygotować coś dla tej panienki
- Dziękuje pani 
- Mów mi Nina – skinęłam tylko głową, na co Nina się do mnie uśmiechnęła. Nie wiem dlaczego,ale odniosłam wrażenie,że zachowuje się w stosunku do mnie jak matka. Wiem brzmi to dziwnie,ale na prawdę tak się czuję. Okazała mi więcej zainteresowania przez kilka minut niż moi rodzice przez całe życie. Wraz z mężem zniknęli w kuchni. Wiem po co to było. Chcieli zostawić mnie sam na sam z rodzicami. Znowu żadnych słów. Żadne z nas nie wie co powiedzieć. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę,że w ogóle się nie znamy. Nie wiemy o sobie nic. A jesteśmy rodziną,ale tylko pozornie. Nigdy nie byliśmy ze sobą blisko
- Elena,przepraszam,razem z mamą cię przepraszamy 
- A za co konkretnie,bo nie rozumiem 
- Masz racje nie byliśmy dobrymi rodzicami – przyznali się do błędu. Nie mogę w to uwierzyć! Pierwszy raz słyszę coś takiego,ale mimo tego,że zrozumieli mam ochotę powiedzieć im o tym jak było mi źle przez te wszystkie lata. Prawie wypowiadam słowa cisnące mi się na usta,gdy ojciec zaczyna mówić dalej – Masz prawo nas nienawidzić,ale zrozum,że cię kochamy 
- Kochacie? Możesz powtórzyć,bo nie dosłyszałam – nie wytrzymałam,wybuchłam – Wy w ogóle wiecie jak ja się czułam przez te wszystkie lata? Jak popychadło,jak piąte koło u wozu. Nie chciana przez całe życie. Jakbym była nie wiadomo jakim balastem! Może byłoby lepiej gdybyście zostawili mnie u babci albo w ogóle jakbyście znowu mnie oddali! A teraz co?! Myślicie,że wszystko będzie dobrze? Że skoro Matt i ja wszystko wiemy to będziemy szczęśliwą rodzinką. Nie. Nigdy tak nie będzie. Wy nie jesteście jego rodzicami,to Nina i pan Richard nimi są. A zauważyliście,że my nic o sobie nie wiemy,że nawet nie mamy o czym rozmawiać. Nie wiecie nawet czy z kimś się spotykam,kim są moi przyjaciele. Ja też nic o was nie wiem. Nasze kontakty ograniczają się do waszych firmowych imprez i do kłótni. I to mnie boli najbardziej,że nie umiemy ze sobą rozmawiać na normalne tematy – zakończyłam i właśnie w tym momencie weszła pani Nina z tacą,na której niosła sok i stertę kanapek. I znów mój żołądek fiknął koziołka,chyba zauważyła mój grymas na twarzy,bo powiedziała: 
- Wiem,że jest ci niedobrze,ale jeżeli nic nie zjesz będzie jeszcze gorzej – usłuchałam i wzięłam jedną z kanapek. Ugryzłam mały kęs i o dziwo,nic szczególnego się nie stało. Trochę mnie zemdliło,ale z każdym kęsem było lepiej. Zadzwonił mój telefon. Blondyn 
- Jest u mnie w samochodzie,ale nie chce z nikim gadać,sama wiesz 
- Tak,rozumiem,zaraz tam będę – rozłączyłam się i spróbowałam wstać,z początku mi się nie udało,ale z pomocą Niny dałam radę 
- Dziękuję za pomoc. Matt'owi nic nie jest. Pogadam z nim – skinęła głową,a ja powoli wyszłam stamtąd. Czekała mnie trudna rozmowa.

„Kate”

   Siedzę w poczekalni,cała w nerwach. Po moich policzkach lecą łzy,na które już nie zwracam uwagi. Myślę tylko o nim. O Harry'm. Tak, o tym idiocie. Że stało się mu coś poważnego. Chociaż mam nadzieję,że to tylko coś z czego szybko się wyliże. I nagle przed oczami pojawia się obraz gdy on leży na chodniku. Blady. Nie porusza się. Kolejne łzy spływają mi po policzkach. Dlaczego on to zrobił? Przecież sama bym sobie poradziła z Danielem.A nawet jeśli chciał coś zrobić to dlaczego musiał od razu doprowadzać do bójki. Ile oni mogą go badać?! Jestem coraz bardziej zdenerwowana. Czyżby ... nie to głupie. A może jednak ... nie nie ma takiej możliwości.
- Przepraszam – słyszę nad sobą męski głos i podnoszę wzrok. Widzę mężczyznę w niebieskiej koszuli i ciemnych dżinsach – Panna Kate Parker? 
- Tak zgadza się 
- Muszę panią przesłuchać, w sprawie pobicia 
- Dobrze rozumiem – nie był to odpowiedni moment,ale nie miałam wyjścia i opowiedziałam policjantowi całą sytuacje 
- Czyli to pan Styles rozpoczął bojkę? 
- Tak,ale zrobił to bo mój były chłopak się do mnie przystawiał! - zaczęłam bronić Hazzę 
- Proszę nie podnosić głosu 
- Przepraszam,ale jestem zdenerwowana – skinął głową i odszedł,a ja dalej siedziałam tam oczekując wieści. Nie musiałam długo czekać. Niedługo podszedł do mnie lekarz ,a ja zerwałam się na równe nogi 
- Co z nim? 
- Nic mu nie będzie,tylko musi się oszczędzać – odetchnęłam z ulga
- Czy mogę do niego wejść? 
- Tak,ale tylko na chwilę,dalej jest nieprzytomny. - skinęłam głową i weszłam do sali w,której leżał Harry. Wcale nie był nieprzytomny,obudził się. Na mój widok uśmiechnął się
- Gdybyś nie był poszkodowany walnęłabym cię w głowę – powiedziałam siadając obok łóżka – masz szczęście. Harry,dlaczego to zrobiłeś? 
- Nie chciałem,żeby coś ci się stało 
- Poradziłabym sobie i wychodzi na to,że to tobie się coś stało. Martwiłam się o ciebie 
- Naprawdę? 
- Tak głuptasie. I od dzisiaj koniec udawania dobrze? Za dużo przesz to kłopotów 
- Chciałem właśnie to powiedzieć – chwycił moją dłoń i splótł moje palce ze swoimi,uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń mocniej. Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie.

-----------------------------------------------------------------------------------
Najdłuższy rozdział w moim wykonaniu o,O Aż sama nie wierzę,że coś tak długiego napisałam. Trochę go spieprzyłam,początek mi się nawet podoba,ale później już niezbyt...Mam nadzieję,że wam przypadnie do gustu

Rozdziały będą pojawiały się co tydzień w niedziele,bo będę je pisała właśnie przez weekend,inaczej nie dam rady ... Ten zaczęłam w piątek i skończyłam dopiero dzisiaj + jeszcze rozprawka na polski,przeczytanie lektury dzisiaj zrobiłam. Nie wiem jak. I jeszcze praca z matmy i nauka na historie z tego co pamiętam,ajj posiedzę do późna. Dobra koniec moich lamentów nad pracą domową.

Mało komentarzy ... wiem,że mało jest czasu,no ale to tylko kilka minutek,a ja rozdział pisze kilka godzin,ten to chyba z 5 albo 6. Więc proszę was o komentarze,przynajmniej pod tym,bo on jest wyjątkowo ważny w całym opowiadaniu. 

Zapraszam na nowego bloga :http://always--be--yourself.blogspot.com/ . Są bohaterowie,jest prolog,dość nietypowy,więc zapraszam i jak możecie to polećcie go znajomym,było by miło z waszej strony,oczywiście jak się spodoba :D

Przepraszam za ewentualne błędy,sprawdziłam raz żadnych nie znalazłam,ale może coś umknęło mojej uwadze. Do napisania. Wasza Caroline :D

Prawie bym zapomniała. W następnym rozdziale będzie głównie rozmowa Elena-Matt . A pytanie moje brzmi : CHCECIE PERSPEKTYWĘ MATT'A??

wtorek, 18 września 2012

Nowy ...

Nowy blog zapraszam : http://always--be--yourself.blogspot.com 

Proszę o komentarze pod ostatnim :D

niedziela, 16 września 2012

Rozdział XVI .

Rozdział 16 .

"Elena"

   Jeżeli twój chłopak jest sławny to nie masz łatwego życia. Wyjdziecie razem na spacer i następnego dnia w gazecie,internecie,telewizji pojawiają się twoje zdjęcia. Właśnie czytam jeden z takich artykułów,który leżał na stole

"Niall Horan i Zayn Malik oraz ich nowe partnerki"

Członkowie zespołu One Direction zostali ostatnio zauważeni z pewnymi pięknymi dziewczynami!  Niall Horan i jego partnerka spacerowali po parku na obrzeżach Londynu. Jak udało nam się dowiedzieć dziewczyną Niall'a jest Elena Davis jego przyjaciółka sprzed lat. Dodatkowo Elena wykonała zdjęcia zespołu,które będziemy mogli zobaczyć już niedługo.
Serce Zayn'a Malika zdobyła Danica Richards. Ich natomiast przyłapaliśmy podczas przejażdżki konnej.
Pary wyglądają na zakochane i życzymy im szczęścia. "

Przynajmniej powiedzieli,że jesteśmy piękne. Marne pocieszenie. No nic dosyć czytania tych durnych artykułów i czasami niezbyt miłych komentarzy,przynajmniej większość jest pozytywna. Zastanawia mnie fakt jak po samym wyglądzie wiedzą jak się nazywamy? Magia. Jedyne wytłumaczenie. Upiłam łyk soku,wzięłam drugą szklankę i poszłam do salony,gdzie przed telewizorom siedziałam Eleanor. Podałam jej szklankę
- Dzięki
- I co już jest?
- Za chwile. - Z racji tego,że była sobota chłopcy zostali zaproszeni do programu śniadaniowego. Jak przypuszczam było to związane z nową sesją,występem na jakiejś gali oraz,no wiecie związkami. - O już jest. - usiadłam koło brunetki
- Witajcie po przerwie. Jak zapewne widzicie na kanapie obok zasiadł zespół One Direction - zaczęła prowadząca,a z widowni  dobiegły oklaski. - Tak więc chłopcy,jak się macie?
- Musieliśmy dość wcześnie wstać,ale tak poza tym jest dobrze - powiedział Lou i szeroko się uśmiechnął
- Taki los gwiazd programu śniadaniowego. Porozmawiajmy o waszej sesji. Powiedzcie coś o niej. - wyjęli jakieś kartki ze spodni i Harry zaczął czytać
- Zdjęcia są naprawdę fantastyczne i ... Liam co tu piszę? - z widowni było słychać śmiech,z Eleanor także się zaśmiałyśmy
- Ona nie umie pisać! - wydarł się Liam - A tak na poważnie to El wybacz,ale oni to wymyślili i mnie przegłosowali. A wracając do tematu to była naprawdę świetna zabawa
- Tak w szczególności jak Lou chciał nas walić po głowach łopatą - mruknął Harry z czego natychmiast nawiązała się dyskusja
- Ale mi się nie udało,bo Niall i Liam złapali łopaty! - oburzył się brunet - Ale zemściłem się!
- Tak topiąc mnie!
- To już nie mój problem ...
- Jak słyszycie zdjęcia zapowiadają się naprawdę ciekawie.
- A to tylko jedna część z czterech - powiedział Zayn
- Z czterech?
- Tak. Elena miała mnóstwo pomysłów,które udało nam się zrealizować,ale to będzie niespodzianka - zakończył Zayn. A dziennikarka natychmiast podjęła kolejny temat
- Przejdźmy do związków. Niall,Zayn czekamy na potwierdzenie tego czy z kimś się spotykacie
- Tak spotykamy się z kimś - potwierdził blondyn
- Czyli tylko Harry został wolny?
- Tak tylko ja
- Słyszycie dziewczyny ? Tylko jeden członek One Direction jest jeszcze do wzięcia! - publiczność zaczęła wiwatować - A teraz ostatnie pytanie,może dwa . Za dwa tygodnie gala jak się z tym czujecie i czy zabierzecie tam swoje piękne dziewczyny?
- Denerwujemy się,ale także cieszymy,że będziemy mogli tam wystąpić to wielki zaszczyt - zaczął Niall
- A co do dziewczyn,no to miała być niespodzianka,ale teraz nic z tego nie wyjdzie,tak zabieramy je ze sobą
- Dziękujemy zespołowi One Direction - rozpoczęły się oklaski i za chwilę prowadząca zaczęła mówić o czymś zupełnie innym. Spojrzałam na El
- Wiedziałaś? - spytałam
- Nic a nic. - uśmiechnęła się - Wiesz co to oznacza?
- Co?
- Zakupy! - wydarła się i wstała z łóżka i odtańczyła jakiś dziwny taniec
- Dobra,ale niech oni idą z nami
- Tak wymęczymy ich! - dźwięk telefonu. Mojego. Zaczęłam go szukać,znalazłam go po kilku chwilach
- Tak?
- Elena, tu mama ... - nie spojrzałam wcześniej na wyświetlacz i teraz mam co chciałam - Nie rozłączaj się,proszę
- Dobra,czego chcesz?
- Posłuchaj,musimy porozmawiać. Bardzo z tatą się o ciebie martwimy,nie wiemy gdzie jesteś ...
- Mam się dobrze
- Elena proszę ...
- Zastanowię się - wydusiłam z siebie po krótkiej chwili milczenia i się rozłączyłam

***

- Chyba powinnaś się w końcu z nimi spotkać - siedziałam z Niall'em u mnie w pokoju. Musiałam się kogoś poradzić,bo kompletnie nie wiedziałam co zrobić.
- Tak sądzisz? - spytałam dla pewnośći
- Tak. Prędzej czy później i tak musiałoby to nastąpić. Nie ma sensu odwlekać to w nieskończoność - chwila ciszy - nie przekonałem cię? - zapytał,a ja przecząco pokiwałam głową. Uśmiechnął się i mnie pocałował - A teraz? - nic nie odpowiedziałam,znów złożył na moich ustach pocałunek - Może teraz?
- No może trochę bardziej ...
- Dobra no to inny sposób - zmarszczyłam brwi,nie wiedząc o co mu chodzi
- Niall, wiesz ,że łaskotki na mnie nie działają - powiedziałam,domyślając się o co chodzi.Ale on wstał z łóżka i podszedł do komody,która stała naprzeciw łóżka - Ty chyba nie ... - sięgnął po mój telefon,poszukał w nim czegoś a potem podszedł do mnie podając mi komórkę. Nie wzięłam jej. Niech sobie ją trzyma
- Halo? - cichy głos,dość znajomy głos odezwał się po drugiej stonie słuchawki. Moja matka. Czyli zadzwonił do niej. Westchnęłam i zabrałam mu telefon
- Możemy się spotkać
- Naprawdę dziękuję ci,pasuje ci dzisiaj o siedemnastej?
- Tak ,może być
- To będziemy na ciebie czekać - powiedziała i się rozłączyła
- Nie wiem co ci kiedyś zrobię,ale się doigrasz - chłopak wzruszył ramionami i przytulił mnie
- Nie martw się,dobrze ci pójdzie - pocieszał
- Oby - powiedziałam wtulając się w jego tors.
- No to co obiad? - uśmiechnął się do mnie promiennie,a ja się zaśmiałam. Wiecznie głodny. Na bezludnej wyspie to on by nie wytrzymał. W końcu kokosy by mu się znudziły. Pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do kuchni,gdzie spotkaliśmy chłopców,którzy jedli spaghetti.
- Smacznego! - krzyknęliśmy i zaczęliśmy nakładać swoje porcje.
- Gdzie ty to mieścisz to ja nie wiem i nigdy się nie dowiem - powiedziałam siadając między Harr'ym a Louis'em. Loczek grzebał w swoich talerzu,praktycznie nie jedząc. Coś się szykuje. Spojrzałam na resztę. Przyglądali się mi,jakbym miała coś z nim zrobić
- No dobra - powiedziałam unosząc ręce w górę - Chodź Harry! - pociągnęłam chłopaka za sobą. Prawie nie zleciał na podłogę,ale dał radę utrzymać równowagę. Weszliśmy na górę,do mojego pokoju,zamknęłam drzwi i przyglądam się Hazzie wyczekująco,nic nie mówił tylko oglądał czubki swoich butów. Facecie,trzeba ich wypytać,żeby sie czegoś dowiedzieć
- Ej co jest?
- Nic a nic - mruknął dalej na mnie nie patrząc
- Harry pamiętasz jak ci się wygadałam - przytaknął - i pamiętasz co ci wtedy powiedziałam?
- Że jak coś będzie nie tak mam walić prosto do ciebie
- No właśnie. Jestem twoją przyjaciółką,możesz mi powiedzieć wszystko
- No dobra,no,bo ktoś ... mi się podoba
- A więc o to chodzi. Jeżeli mam ci coś poradzić to idź do niej i jej to powiedz,bo później będziesz tego żałował. Mówię poważnie,nie ma nic gorszego jak nie wypowiedziane uczucie,później będziesz się zadręczał i pluł w twarz kiedy ona będzie z innym,bo to ty mogłeś być na jego miejscu - spojrzał na mnie,a potem podszedł do mnie i przytulił
- Dzięki El
- Nie ma za co. A teraz leć! - krzyknęłam a on wybiegł jak torpeda i tyle go widziałam. Zeszłam na dół,a przy schodach stała cała czwórka patrząc wyczekująco
- Nic wam nie powiem. Tajemnica - usłyszałam pomruk niezadowolenia - Trudno takie życie - dodałam jeszcze,a potem moją uwagę wrócił zegarek. Wpół do piątej - Niall chyba powinniśmy już jechać
- Tak masz racje - wyszliśmy z domu. Na miejscu byliśmy pięć minut przed czasem
- Będę tu czekał - pocałował mnie w policzek,a ja wyszłam z auta. Nie byłam tu od czasu włamania na strych. Trochę się tu pozmieniało,drzewa nabrały koloru. Jesień pełną parą. Nie wiedziałam czy mam tak po prostu wejść czy zapukać. Zdecydowałam się na to drugie,w końcu tu nie mieszkałam. Tymczasowo. Usłyszałam kroki. Otworzył mi brunet o brązowych oczach. Uśmiechnięty. Nie wiem skąd,ale wiedziałam,że to on. Matt we własnej osobie.

"Kate"

   Spacerowałam razem z Maggie po parku. Mała biegała i zbierała liście. Uśmiechnęłam się na ten widok,jeszcze nie tak dawno ja sama taka byłam. W pełni szczęśliwa,nie martwiłam się co mam zrobić. Wszystko było poukładane i miało swoje miejsce.Żadnych zmartwień i komplikacji z ulokowaniem swoich uczyć.Pogoda była piękna. Świeciło słońce,wiał lekki wietrzyk. Początek października i pogoda nietypowa dla Londynu. Miła odmiana.
- Okłamałaś mnie! - rozległ się głos za mną. Odwróciłam się. Daniel. Był wściekły
- O co ci chodzi?
- O twój "związek" z Harr'ym. Wy tylko udajecie
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- A tak się składa,że moja młodsza siostra lubi ten jego zespół i oglądała wywiad z nimi,gdzie Harry przyznał się,że nie ma dziewczyny - zamurowało mnie. Jasna cholera! Pocałował mnie. Chciałam go odepchnąć,ale nie miałam tyle siły. Trzymał mnie mocno. Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. Harry. Skąd on się tu wziął?! tego nie wiedziałam. Uderzył Daniela w twarz.
- Przestańcie! - krzyknęłam. Nic to nie dało. Zaczęli się okładać. Cios za ciosem. Ludzie zaczęli zbierać się wokół nich. Robili zdjęcia. Harry idioto! Coś ty narobił?! Hazza dostał mocno w twarz,zachwiał się i upadł na ziemie. Podbiegłam do niego. Nie ruszał się. 
- Wezwijcie karetkę! - krzyknęłam i poczułam jak łzy spływają mi po policzkach ...

________________________________________

No nie mogę tak was zostawić na dwa tygodnie! Więc wracam po tygodniu i prawdopodobnie tak zostanie. Jakoś dam radę :D

Rozdział jakoś tak średnio mi się podoba,ale jest :D Rozwijam wątek Kate i Harr'ego.

Teraz pytanie do czytelników tamtego bloga i po części tego. Na tamtym pojawiła się notka,bo jakoś tak nie "czuje" tamtego bloga i nie wiem co zrobić,a mam pomysł na coś nowego, chcielibyście przeczytać coś innego ? :D

Do napisania .Wasza Caroline :D