Rozdział II .
Matko jak ja nienawidzę sukienek,tak jestem dziewczyną i przyznaje się do tego szczerze. U mnie tylko spodnie wchodzą w grę,może i jestem dziwną i dla niektórych nienormalną dziewczyną,ale jestem sobą i chyba to się liczy,prawda? Wyrobów spódniczko i sukienko podobnych nie ubieram, chyba,że mam taki kaprys,lecz to się zdarza naprawdę rzadko. Niby dzisiaj jest taka okazja. Impreza firmowa to niby okazja? Cały dzień matka truła mi "załóż sukienkę, tak ubierają się dziewczęta w twoim wieku na uroczystości" . Może i inne lubią się stroić,ale ja nie. Nie powiem,że jestem jakiś niechluj, co włosy myję raz na tydz.,nosi niedopasowane ciuchy. Noszę sobie co mi się podoba i co moim zdaniem do mnie pasuje, dbam o to jak wyglądam,no ale bez przesady. Nie spędzam 2 godzin przed lustrem nakładając tapetę i gładź szpachlową. Tusz do rzęs, gdzieniegdzie korektor, błyszczyk i to tyle. Dzisiaj też tak zrobiłam,przynajmniej będę wyglądać naturalnie i moim zdaniem normalnie. Włosy upięłam w kok.Ubrałam czarne jeansy, białą bokserkę i marynarkę i do tego oczywiście,jakby to powiedzieć?, buty na płaskim. W szpilkach nie będę się męczyć,no ale mniejsza o to jak wyglądam,bo kogo to obchodzi. A już wiem moich rodziców. "Jak ty się ubrałaś?!Później porozmawiamy o twoim wyglądzie" - właśnie tak skomentowali mój strój. Oczywiście ona sukienka za kolana,a on garniak,wydaje mi się,że jakby mogli chodzili by tak ubrani codziennie. Właśnie wychodzę z samochodu przed dość wysoki budynek. Jedyne o czym marzę to: winda, bo nie mam zamiaru wchodzić po schodach, achh tak jestem leniwa,a czasami nawet bardzo,ale dobrze mi z tym. No to tak wchodzimy do windy,a po drodze i w samej windzie żywego ducha. Jesteśmy spóźnieni, wiecie musi być wielkie wejście jak na rodzinę Davis przystało. Nie cierpię tego uczucia gdy gdzieś wchodzisz i wszystkie oczy przypatrują się tobie z uwagą i tak jest i tym razem,wszyscy wpatrzeni w swoich szefów i tym samym w mnie. Oooo za horyzontem pojawiła się grupka bogaczy łamane na lalusiów łamane na "najcudowniejsze dzieci" i za 3,2,1 ...
- Wiesz myślałam,że obowiązuje strój oficjalny,czyli dla chłopców garnitury,a dla dziewcząt sukienki - przemówiła do mnie panna Annabell Pert. Córka "najlepszych przyjaciół" moich rodziców. Dlaczego z ironią? No,bo gołym okiem widać,że tylko dlatego zadają się z nimi,aby utrzymać wysoką pozycje w firmie. Najwyraźniej są ślepi,ale to nie mój problem. A wracając do Annabell. Jest chyba najbardziej z nich wszystkich rozpieszczona. Pojawia się nowa lustrzanka,telefon on już ją ma. A fotografią "
interesuje się",żeby mi dopiec choć zdjęć robić nie potrafi stąd kolejna ironia.
- Gdzieś jest to napisane? Bo nie wiem, zdaje mi się,że nie ma jakiegoś regulaminu snobów, jeżeli jest to wyślij mi mejlem, będę ci wdzięczna z całego serca i następnym razem się poprawie,obiecuje - na moją odpowiedź tylko zrobiła duże oczy i odeszła ze swoją świtą. Idą rodzice z jakimiś ludźmi będzie źle,coś tak czuje ...
- Eleno poznaj Treiner'ów. To jest ich syn Martin - świetnie znowu chcą mnie z kimś spiknąć,przyzwyczaiłam się
- Miło mi poznać - uścisnęłam im dłonie,zostawili nas samych,kolejny bonus, tamci też chcieli byśmy byli w sobie zakochani aż po grób. Zaraz rzygnę tęczą normalnie, na wieść o tym jak się troszczą o moją przyszłość.
- Wiesz co? Ładna jesteś, może chciałabyś gdzieś ze mną wyjść - zaczęło się
- Nie dzięki mam chłopaka - oczywiście było to totalnym kłamstwem, bo z James'em nie spotykałam się od ponad 0,5 roku,ale o tym wiedziały tylko Kate i Danic'a. Nie mówiłam nic rodzicom,bo nie miałabym wymówki,aby nie umawiać się z ich idealnymi chłopakami dla mnie. James to zamknięty rozdział i nie chcę o nim wspominać,zdradził mnie i jak dla mnie jest skończonym dupkiem i tyle na ten temat. Przyznam się płakałam jak się dowiedziałam, przez jakiś czas nie mogłam się pozbierać,ale wreszcie zrozumiałam,że nie był mnie wart. Miałam wsparcie u dziewczyn i partner jak na razie do szczęścia potrzebny mi nie jest.Pro po Dan i Kate to niestety wracają dopiero 30 sierpnia,czyli tak praktycznie ledwo zdążą na moją wystawę. Pierwsza jest na obozie, a druga na wakacjach w Hiszpanii, brakuje mi ich,ale jakoś sobie radzę. Mam jeszcze Burr'ego,który zawsze wysłucha mnie gdy potrzebuje się wygadać. Mijają kolejne godziny, siedzę tu ,a tak właściwie stoję, bo po co krzesła skoro można postać. Chodzę od stołu do stołu szukając czegoś zjadanego, a tu tylko kawior,łosoś,ślimaki i inne "przysmaki" których wolałabym nie próbować. Powoli zaczynam głodować, a tu nic do zjedzenia. Minęły dopiero 3 godziny, a ja czuje się jakbym była tu z 10 godzin! Jak w szkole, dosłownie, a muzyka klasyczna nie pomaga, w sumie to pomaga,ale w przysypianiu. Ktoś szturcha mnie w ramię,gdy nalewam sobie wody z lodem,sądząc,że to ktoś z ludzi w moim wieku grzecznie odpowiadam:
- Kim jesteś i czemuż to mnie zaczepiasz?!
- Przepraszam, ale ty ze wszystkich dziewczyn tutaj wydajesz się najnormalniejsza. - o jak miło,że ktoś zauważył, spójrzmy z kim ma przyjemność. Chłopak, co zdążyłam rozpoznać po głosie. Kręcone włosy, zielone oczy, trochę wyższy ode mnie, na oko w moim wieku może rok starszy. Ubrany podobnie do mnie w czarne spodnie, biały t-shirt i marynarkę. Bratnia dusza normalnie, pierwszy raz na tego typu przyjęciach zobaczyłam chłopaka nie ubranego w garnitur
- Elena,widzę,że nie jesteś zwolennikiem "oficjalnych" strojów tak jak ja - na moje słowa tylko się uśmiechnął
- Harry, i tak podzielam twoje zdanie. Twoi rodzice tu pracują?
- Tak właściwie to oni są właścicielami firmy i szefami wszystkich szefów, a twoi? - miejmy nadzieję,że nie jest typem tego,który przystawia się do mnie gdy tylko dowie się,że moi starzy tu rządzą
- Moja mama niedawno zaczęła tu pracować i została zaproszona i z racji tego,że mojej siostry nie ma to ja zostałem zmuszony iść razem z nią jako wsparcie. Mam się do ciebie zwracać jakoś specjalnie?
- Oczywiście,że tak, masz mówić do mnie najwyższa wysokość Elena Davis - zaśmialiśmy się razem z mojego a'la żartu- tak na serio to po prostu Elena
- Czyli miałem racje nie należysz do tamtej grupki - wskazał palcem Annabell i innych snobów. Matko jak ja kocham ich tak nazywać, zaraz zacznie to być moje hobby. - Z racji tego zapytam: czy nie masz ochoty wyrwać się z mną na ognisko organizowane przez ze mnie i moich przyjaciół?
- W sumie to czemu nie? Lepsze ognisko z nieznajomymi niż spędzanie czasu w ten sposób - ruszyliśmy w stronę wyjścia, gdzie nie wspomniałam niedaleko stała Annabell i od razu ruszyła w naszą stronę
- Gdzie wy dwoje się wybieracie?
- Rzucić się pod autobus, bądź samochód ewentualnie pod rower, a co idziesz z nami? - na co blondynka zrobiła urażoną minę. Uwielbiam jej mimikę twarzy, mogłaby robić karierę,sama nie wiem w czym,ale w czymś na pewno. Odeszła sobie, a zaczął iść w naszą stronę Martin. Pociągnęłam Harre'go za rękę i wyszliśmy. Najwyraźniej nie spodziewał się takich słów po mnie,cóż trudno, chciał mnie zabrać to ma za swoje.Dobiegł nas głos chłopaka
- Myślałem,że masz chłopaka.
- Od razu odpowiem na twoje pytanie nie mam chłopaka, to tylko taka wymówka,by nie umawiać się z tamtym - wskazałam za siebie. Wiedziałam,że chciał o to zapytać bo otwierał już usta. Jechaliśmy w dół w w ciszy,która była dla mnie dziwna,bo myślałam,że z niego gaduła.
- Cz,czy ty tak na serio? - nie mówicie,że go przestraszyłam tym tekstem
- Co z rzucaniem się pod koła? To był tylko żart ,aby zamknęła japę. - wyraźnie mu ulżyło. Wyszliśmy na zewnątrz,gdzie stał samochód a przy nim oparty o maskę chłopak. Poszłam za Harr'ym w jego stronę
- Ile można czekać? O witam piękna damę - uśmiechnął się na mój widok
- To jest Louis, a to Elena - uderzyłam go w ramię - No co?
- Sama umiem się przedstawić. Jestem Elena - Lou tylko zaśmiał się pod nosem i wsiedliśmy do auta. - Mam do was prośbę - odwrócili się do mnie z pytającą miną - Możemy podjechać do mnie,abym się przebrała? - Lou przytaknął i podałam mu adres. Podjechaliśmy pod mój dom, po drodze okazało się ,że loczek (jak go nazywa Louis) też z chęcią by się przebrał, miał przy sobie ciuchy więc zaproponowałam mu aby zrobił to u mnie. Niestety zapomniałam o małym szczególe, mianowicie o psie rzucającym się na wszystkich kto się napatoczy. A,że chłopcy szli przede mną to na nich wskoczył
- Burry zostaw ich no już - odciągnęłam wciąż szczęśliwego psiaka - Przepraszam zapomniałam o nim - ruszyłam na górę zostawiając szatyna sam na sam z labradorem. Założyłam jak niektórzy by powiedzieli workowatą niebieską bluzę z wizerunkiem znanego na całym świecie ciasteczkowego potwora.
- Jak widzę dałeś sobie radę
- Burry jest rozkoszny,to moja bratnia dusza! - wykrzyczał radośnie Lou
Na miejsce ogniska dotarliśmy 30 minut później,przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy o błahostkach. Stwierdzam,że są całkiem pozytywnymi ludźmi. Nie oceniaj książki po okładce ,kłania się stare przysłowie,ale jakoś tak czuje,że mimo wszystko są pozytywnie zakręceni. W sumie jakby nie patrząc jak mi,Kate i Dan strzeli do głowy to inni powinni się nas strzec.
Na samą myśl o ognisku od razu robiłam się głodna,więc starałam się nie zaprzątać sobie tym głowy,ale przedzierając się przez las i czując zapach kiełbasek i widząc blask ognia z daleka nie było to takie łatwe. Wreszcie dotarliśmy i naszym oczom ukazała się mała grupka osób siedzącym na pieńkach.
- Nareszcie jesteście! Ile można jechać? -zwróciła się do chłopców jedna z dziewczyn, a swój wzrok utkwiła we mnie - Jestem Eleanor. Jesteś dziewczyną Harre'go? - zdziwiła mnie tym, no,ale sama pewnie bym tak pomyślała widząc kogoś pierwszy raz na oczy
- W żadnym razie, poznaliśmy się dzisiaj. Elena jestem
- Zayn
- Liam
- Danielle - przedstawiali się po kolei, a ja każdego z nich obdarzyłam uśmiechem
- A gdzie nasz wiecznie głodny Niall? - Niall,Niall to imię coś mi mówiło,ale nie wiedziałam co.
- Pojechał do sklepu,bo do was nie szło się dodzwonić. O wilku mowa. - powiedziała Danielle i jak wywnioskowałam z obserwacji była dziewczyną Liama. Rzeczywiście w miejscu,które wskazała pojawiła się postać. Gdy do nas podszedł zorientowałam się,że był blondynem o niebieskich oczach. Przypatrywaliśmy się sobie przez chwilę i w tym samym momencie powiedzieliśmy:
- Ja skądś cię znam!
__________________________________________________________________________________
Przepraszam,przepraszam wszystkich,którzy na przełomie soboty i niedzieli czekali na rozdział. Niestety cały weekend byłam poza domem i teraz mam diagnozy. Trzeba było sobie powtórzyć i są także inne lekcje,wiecie sami koniec roku się zbliża.Do tego musiałam przepisać tak długi rozdział. Właśnie w geście przepraszającym jest taki długi i mam nadzieje,że się wam spodoba.
Drugie przeprosiny kieruje do tych u których nie skomentowałam nowych rozdziałów,po po prostu brak czasu. Przepraszam was z całego serca i obiecuję,że skomentuje je jutro albo w czwartek,ale bardziej jest prawdopodobne że jutro,bo w czwartek wyjeżdżam do liceum na zajęcia. Przysięgam,że dam na waszych blogach komentarze i to długie,które zawsze staram się dawać.
Kolejna sprawa: wpadłam na kolejny pomysł. Chcesz być informowany o następnych skomentuj teraźniejszy. Czyli skomentujesz II informuje cię o III i tak dalej. Dlaczego? Bo później się gubię ;// Wiem jak było na pierwszym blogu (http://historyofmylife.blog.onet.pl/ na którym nowy rozdział jest dopracowywany i będzie pod koniec tygodnia także długi).
Dodaje juz nowe sondy (do 29 czerwca czyli końca roku szkolnego), czemu tak szybko? Bo będę mogła rozważyć propozycje na to kto z kim ma być. Nie mówię,że że we wszystkich przypadkach tak będzie,ale jak wpadnę na pomysł to z chęcią skorzystam z waszej propozycji.
Oczywiście dziękuje za wejścia,komentarze i obserwujących i klikających czytam.
Czytajcie,komentujcie,obserwujcie głosujcie w ankietach,polecajcie znajomym (jakby się tak stało to było by mi bardzo miło ;D) Takie moje prośby do was.
Trochę się rozpisałam,ale ujęłam najważniejsze sprawy. Do napisania.
Wasza Caroline ;D