Rozdział 14.
„Danica”
- Cześć. Jak Elena? - wiedziałam,że teraz mieszkała u chłopaków. Dobrze,musi trochę odreagować od świata zewnętrznego na jakiś czas. Wzruszył ramionami
- Cały czas siedzi w pokoju. Niall poszedł do niej po południu ,a później gdzieś razem wyszli - zdziwił mnie. Nie myślałam,że El da się gdzieś wyciągnąć. Ale dobrze,że blondynowi udało się do niej dotrzeć.
- Dalej trenujesz? - kiwnął głową,na co ja odpowiedziałam - Odprowadzę Panamę i przyjdę popatrzeć
- Jak chcesz - uśmiechnął się do mnie promiennie
Po około dwudziestu minutach zjawiłam się na zewnątrz. Spotkałam się z zimnym wiatrem. Zbliżał się wieczór i w dodatku zanosiło się na deszcz. Ciemne chmury sprawiły,że było dość ciemno. Spojrzałam w kierunku Zayna. Dalej ćwiczył. Wyraźnie zależało mu,aby być w dobrej formie. Albo zwyczajnie był uszczęśliwiony faktem,że wrócił w siodło i nie mógł przestać.Nagle ni
stąd ni zowąd spadł z konia. Stanęłam jak wryta. Dobrze mu szło. Musiał się zagapić i ... Dziewczyno biegnij do niego! Sprawdź czy nic mu nie jest,a nie stoisz jak słup soli! Usłuchałam się głosu w mojej głowie .Podbiegłam do niego,nie wyglądało
to groźnie,ale i tak się o niego bałam. Każdy upadek jest
niebezpieczny.
- Zayn!
Ocknij się! - mówiłam podniesionym głosem w,którym
zapewne było słychać strach. Uderzałam dłońmi o jego policzki,nic to
nie dawało. Serce waliło mi jak oszalałe,było gotowe w każdej chwili wyskoczyć.Spróbuje ostatniego sposobu,jeżeli się nie
ocknie,to nie jest zbyt dobrze. Zamierzyłam się w celu
spoliczkowania Mulata,wtedy złapał mnie za tę właśnie rękę,i
przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego hipnotyzujące czekoladowe tęczówki. Patrzał się prosto w moje oczy spojrzeniem jakiego nigdy dotąd u niego nie widziałam. Nie było mi dane zastanowić się nad tym co wyrażały jego oczy,ponieważ dotknął moich warg swoimi i złożył na
nich delikatny pocałunek. Zwariował czy jak?! Chyba coś mu się
stało w głowę przy tym upadku. Tak to na pewno to,bo co by go
zmusiło,żeby mnie pocałować.Uraz głowy. Dobra przyjaźniliśmy
się,a teraz przez konie bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Był
przystojny,zabawny,miły ... mogłabym tak długo wymieniać.
Spoliczkowałam go. Sama
nie wiedziałam czy było to za pocałunek czy przez to,że
udawał,że coś mu się stało. Wstałam i zaczęłam odchodzić.Co
się ze mną dzieje,zakochałam się w nim? Nigdy nie byłam
zakochana,więc nie wiem jak to jest. Kate i El miały wcześniej chłopaków,kochały ich,ale ja nigdy jeszcze nikogo nie
kochałam tak jak kocha się chłopaka.
- Dan,zaczekaj!
- krzyknął za mną,ale ja to zignorowałam i szłam dalej. Dogonił
mnie w błyskawicznym tempie,złapał w pasie i przyciągnął do
siebie,tak abym mu nie uciekła. Spojrzeliśmy sobie w oczy,a ja straciłam wszelką ochotę na uciekanie. - Przepraszam
– szepnął. Zastanowiłam się za co przepraszał,ale czy to
miało znaczenie,gdy właśnie w tym momencie go pocałowałam?Tym razem pocałunek był bardziej namiętny. Pełny uczuć,emocji. Oderwaliśmy się od siebie.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej - powiedziałam po czym oplotłam ręce wokół jego szyi,a on objął mnie w pasie i znów reszta świata przestała dla mnie istnieć i liczył się tylko on.
"Elena"
Chciałam,aby to wszystko było głupim żartem. Chciałam,aby ktoś wszedł na ten durny strych i krzyknął "Wrobiliśmy cię!". Po prostu pragnęłam,żeby to wszystko się skończyło i nigdy, przenigdy nie wracało. Nie chciałam czuć już bólu,który zawładnął każdą cząstką mnie. Nie chciałam pamiętać niczego. Zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach,które spotkały mnie w ciągu zaledwie kilku dni. Kilku dni,które zmieniły moje życie o trzysta sześćdziesiąt stopni. Czasami wystarczy jedno słowo za dużo,jeden dokument ukryty nie wystarczająco dobrze,żeby wszystko zaczęło się sypać i straciło swój dotychczasowy sens. Wystarczy tak niewiele,aby zmienić tak wiele.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej - powiedziałam po czym oplotłam ręce wokół jego szyi,a on objął mnie w pasie i znów reszta świata przestała dla mnie istnieć i liczył się tylko on.
"Elena"
Chciałam,aby to wszystko było głupim żartem. Chciałam,aby ktoś wszedł na ten durny strych i krzyknął "Wrobiliśmy cię!". Po prostu pragnęłam,żeby to wszystko się skończyło i nigdy, przenigdy nie wracało. Nie chciałam czuć już bólu,który zawładnął każdą cząstką mnie. Nie chciałam pamiętać niczego. Zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach,które spotkały mnie w ciągu zaledwie kilku dni. Kilku dni,które zmieniły moje życie o trzysta sześćdziesiąt stopni. Czasami wystarczy jedno słowo za dużo,jeden dokument ukryty nie wystarczająco dobrze,żeby wszystko zaczęło się sypać i straciło swój dotychczasowy sens. Wystarczy tak niewiele,aby zmienić tak wiele.
Patrze jak Niall przerzuca dziesiątki kartek w poszukiwaniu tej jednej jedynej,która może sprawić,że świat znów nabierze kolorów. Stanie się pełny nadziei i wiary w to,że wszystko się ułoży,że będzie dobrze. Już bez żadnych niepotrzebnych komplikacji. Robi to z taką zawziętością,jakby od tego zależało jego życie,jego przyszłość. A tak nie jest. Ja powinnam siedzieć teraz na jego miejscu i szukać czegoś co mi pomoże. Zamiast tego siedzę pod ścianą z podkulonymi nogami i patrze na niego. Coś nie daje mi spokoju,więc podchodzę i siadam na przeciw niego.
- Dlaczego to robisz? - pytam szeptem,a widząc jak unosi brwi ku górze uzupełniam - Dlaczego mi pomagasz? Wiesz,że nie musisz tego robić - siada bliżej,tak,że teraz widzę tylko jego twarz i wpatrujące się we mnie niebieskie tęczówki. Widzę w nich troskę. Troskę o mnie.
- Chcę,abyś była szczęśliwa - przyjemne ciepło przechodzi przez moje ciało. Uśmiecham się w duchu,na jego słowa
- Naprawdę?
- Tak,naprawdę - otwiera usta tak jakby chciał powiedzieć coś jeszcze,ale natychmiast je zamyka,tak jakby nie był pewny tego co chcę powiedzieć. Albo nie był pewny jak ja zareaguje na jego słowa. Po chwili orientuję się,że jego twarz jest tak blisko mojej,że niemalże stykamy się nosami. Nie jestem w stanie myśleć o czymkolwiek,widzę tylko jego niebieskie tęczówki. Dotyka kciukiem mojego policzka i składa na moich ustach pocałunek. Odwzajemniam go. Nigdy nie czułam niczego takiego. Nigdy nie czułam w pocałunku tyle miłości i nigdy ja sama nie zawarłam w na pozór zwykłym pocałunku tyle uczucia.
Czuję,że ktoś szarpie mnie za rękę,więc powoli otwieram ociężałe powieki i widzę twarz Niall'a,na której widok od razu się uśmiecham.Tylko coś jest nie tak. Przynajmniej tak mi się zdaje. Chłopak jest ... sama nie wiem jak to określić,po prostu mam dziwne wrażenie,że tego pocałunku nigdy nie było. Że to był tylko sen. Bardzo realistyczny,wspaniały sen,który mogłabym śnić przez cały czas. Tak to na pewno sen. Niall nigdy by mnie nie pocałował,a jeżeli już to teraz w tej chwili także powinien to zrobić,prawda? Przecież tak się robi na powitanie jeżeli jest się zakochanym,tak? Sen,to był tylko sen
- Po pierwsze twoi rodzice pojechali jakieś pięć minut temu,więc lepiej będzie jak zaczniemy się zbierać - uciął
- A po drugie? - dopytywałam
- A po drugie - zawiesił głos. Ja go kiedyś zamorduje! Rzucę cegłą albo siekierą. Dlaczego on mnie trzyma w napięciu. Z tego mogę wywnioskować jedno to co chcę mi przekazać jest albo bardzo dobrą albo bardzo złą wiadomością. - znalazłem coś - podał mi kartkę papieru. Od razu zaczęłam czytać. Zorientowałam się,że to list. Uważnie czytałam każde słowo,aby niczego nie pominąć. I jest. Nazwisko. Nazwisko tych,którzy adoptowali Matt'a. List od jego opiekunów. Ze zgodą na widywanie? Nic nie rozumiem,ale rzucam się na blondyna,aby go uściskać. Chciałam powiedzieć "Kocham cię",ale jeżeli nic się nie wydarzyło,mogłoby to zabrzmieć dziwnie i byłoby dość krępujące,w szczególności dla mnie. Zamiast tego krzyczę:
- Jesteś niesamowity!
- Dzięki,a teraz się zmywajmy - potwierdziłam skinieniem głowy i ostrożnie zeszliśmy na dół. Pod domem stała taksówka,czyli Niall wszystko załatwił. Cała podróż minęła nam w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się słowem. Przez to czułam dziwne napięcie między nami. Niall odezwał się dopiero,gdy byliśmy na piętrze i każdej z nas miało rozejść się do swojego pokoju
- Przepraszam - nie zrozumiałam go. Przecież mi pomógł i to bardzo - za ten pocałunek,nie powinienem był - dokończył,a potem jak gdyby nigdy nic wszedł do siebie i zostawił mnie samą stojącą pod drzwiami o które teraz się oparłam. Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował. Przyłożył w twarz wkładając całą siłę,nie patrząc na to czy mnie zaboli. A za zabolało. Cholernie zabolało.Przepraszał ... za coś co wydawało mi się snem,a teraz okazuje się,że to zdarzyło się naprawdę. Czyli nic to dla niego nie znaczyło? Nic zupełnie nic? Ale przecież czułam ile wkłada w ten pocałunek uczucia,może mi się wydawało. Może uznałam,że to co ja czuje czuję także on? Gubię się w tym wszystkim. Życie jest zdecydowanie za bardzo skomplikowane.
_____________________________________
Dużo pocałunków w tym rozdziale nie sądzicie? Na koniec lekka aura tajemniczości :D Z początku dodałam ankietę,gdzie jednoznacznie wygrał Niall,ale uznałam,że przez jakiś krótki okres czasu nie będzie jego perspektywy,żebyście nie wiedziały dlaczego się tak zachowuje :P Tak wiem zła i okropna ze mnie dziewczyna,ale mam nadzieję,że dacie radę wytrzymać,no i ruszycie trochę szare komórki. W końcu niedługo szkoła,przyda wam się :D
Jestem chyba pierwszy raz naprawdę zadowolona z rozdziału i chyba to jeden z najlepszych w moim wykonaniu :D W szczególności z perspektywy El jestem dumna :D
NO I PROSZĘ O WIĘCEJ KOMENTARZY! CHOĆBY DLATEGO,ŻE CHCE WIEDZIEĆ ILE OSÓB TAK NAPRAWDĘ TO CZYTA. WIĘC TERAZ KAŻDY CZYTELNIK NAPISZE,CZY MU SIĘ PODOBA ALBO CHOCIAŻ "CZYTAM". TO DLA MNIE WAŻNE WIĘC PROSZĘ WAS .
- Dlaczego to robisz? - pytam szeptem,a widząc jak unosi brwi ku górze uzupełniam - Dlaczego mi pomagasz? Wiesz,że nie musisz tego robić - siada bliżej,tak,że teraz widzę tylko jego twarz i wpatrujące się we mnie niebieskie tęczówki. Widzę w nich troskę. Troskę o mnie.
- Chcę,abyś była szczęśliwa - przyjemne ciepło przechodzi przez moje ciało. Uśmiecham się w duchu,na jego słowa
- Naprawdę?
- Tak,naprawdę - otwiera usta tak jakby chciał powiedzieć coś jeszcze,ale natychmiast je zamyka,tak jakby nie był pewny tego co chcę powiedzieć. Albo nie był pewny jak ja zareaguje na jego słowa. Po chwili orientuję się,że jego twarz jest tak blisko mojej,że niemalże stykamy się nosami. Nie jestem w stanie myśleć o czymkolwiek,widzę tylko jego niebieskie tęczówki. Dotyka kciukiem mojego policzka i składa na moich ustach pocałunek. Odwzajemniam go. Nigdy nie czułam niczego takiego. Nigdy nie czułam w pocałunku tyle miłości i nigdy ja sama nie zawarłam w na pozór zwykłym pocałunku tyle uczucia.
Czuję,że ktoś szarpie mnie za rękę,więc powoli otwieram ociężałe powieki i widzę twarz Niall'a,na której widok od razu się uśmiecham.Tylko coś jest nie tak. Przynajmniej tak mi się zdaje. Chłopak jest ... sama nie wiem jak to określić,po prostu mam dziwne wrażenie,że tego pocałunku nigdy nie było. Że to był tylko sen. Bardzo realistyczny,wspaniały sen,który mogłabym śnić przez cały czas. Tak to na pewno sen. Niall nigdy by mnie nie pocałował,a jeżeli już to teraz w tej chwili także powinien to zrobić,prawda? Przecież tak się robi na powitanie jeżeli jest się zakochanym,tak? Sen,to był tylko sen
- Po pierwsze twoi rodzice pojechali jakieś pięć minut temu,więc lepiej będzie jak zaczniemy się zbierać - uciął
- A po drugie? - dopytywałam
- A po drugie - zawiesił głos. Ja go kiedyś zamorduje! Rzucę cegłą albo siekierą. Dlaczego on mnie trzyma w napięciu. Z tego mogę wywnioskować jedno to co chcę mi przekazać jest albo bardzo dobrą albo bardzo złą wiadomością. - znalazłem coś - podał mi kartkę papieru. Od razu zaczęłam czytać. Zorientowałam się,że to list. Uważnie czytałam każde słowo,aby niczego nie pominąć. I jest. Nazwisko. Nazwisko tych,którzy adoptowali Matt'a. List od jego opiekunów. Ze zgodą na widywanie? Nic nie rozumiem,ale rzucam się na blondyna,aby go uściskać. Chciałam powiedzieć "Kocham cię",ale jeżeli nic się nie wydarzyło,mogłoby to zabrzmieć dziwnie i byłoby dość krępujące,w szczególności dla mnie. Zamiast tego krzyczę:
- Jesteś niesamowity!
- Dzięki,a teraz się zmywajmy - potwierdziłam skinieniem głowy i ostrożnie zeszliśmy na dół. Pod domem stała taksówka,czyli Niall wszystko załatwił. Cała podróż minęła nam w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się słowem. Przez to czułam dziwne napięcie między nami. Niall odezwał się dopiero,gdy byliśmy na piętrze i każdej z nas miało rozejść się do swojego pokoju
- Przepraszam - nie zrozumiałam go. Przecież mi pomógł i to bardzo - za ten pocałunek,nie powinienem był - dokończył,a potem jak gdyby nigdy nic wszedł do siebie i zostawił mnie samą stojącą pod drzwiami o które teraz się oparłam. Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował. Przyłożył w twarz wkładając całą siłę,nie patrząc na to czy mnie zaboli. A za zabolało. Cholernie zabolało.Przepraszał ... za coś co wydawało mi się snem,a teraz okazuje się,że to zdarzyło się naprawdę. Czyli nic to dla niego nie znaczyło? Nic zupełnie nic? Ale przecież czułam ile wkłada w ten pocałunek uczucia,może mi się wydawało. Może uznałam,że to co ja czuje czuję także on? Gubię się w tym wszystkim. Życie jest zdecydowanie za bardzo skomplikowane.
_____________________________________
Dużo pocałunków w tym rozdziale nie sądzicie? Na koniec lekka aura tajemniczości :D Z początku dodałam ankietę,gdzie jednoznacznie wygrał Niall,ale uznałam,że przez jakiś krótki okres czasu nie będzie jego perspektywy,żebyście nie wiedziały dlaczego się tak zachowuje :P Tak wiem zła i okropna ze mnie dziewczyna,ale mam nadzieję,że dacie radę wytrzymać,no i ruszycie trochę szare komórki. W końcu niedługo szkoła,przyda wam się :D
Jestem chyba pierwszy raz naprawdę zadowolona z rozdziału i chyba to jeden z najlepszych w moim wykonaniu :D W szczególności z perspektywy El jestem dumna :D
NO I PROSZĘ O WIĘCEJ KOMENTARZY! CHOĆBY DLATEGO,ŻE CHCE WIEDZIEĆ ILE OSÓB TAK NAPRAWDĘ TO CZYTA. WIĘC TERAZ KAŻDY CZYTELNIK NAPISZE,CZY MU SIĘ PODOBA ALBO CHOCIAŻ "CZYTAM". TO DLA MNIE WAŻNE WIĘC PROSZĘ WAS .
Do napisania. Wasza Caroline :D