Nowy blog.

Zapraszam wszystkich na nowego bloga

http://always--be--yourself.blogspot.com/



środa, 27 czerwca 2012

Rozdział VI .

Rozdział VI

"Elena"
   Straszny ból głowy,to właśnie zapamiętam z dzisiejszego ranka. Trzeba było nie pić,mam nauczkę na przyszłość.No nic z kacem da się żyć, ciężko,ale da się.Podniosłam się z kanapy,a z drugiej strony leżała Danica. Widzę,że nie tylko ja będę miała problemy z bolącą głową. Zresztą wszyscy nieźle wczoraj zabalowaliśmy. Kate spała na fotelu,Louis leżał na podłodze przytulony do Eleanor,Niall'a znalazłam za kanapą,a obok niego dostrzegłam Harr'ego. Nigdzie nie było Liam'a i Danielle,ale dziewczyna miała dzisiaj występ,więc nie piła,a Liam,no cóż,nie znałam powodu dla którego nie pijał alkoholu,ale to nie moja sprawa. Zayn'a też nigdzie nie było. Powlokłam się do kuchni,"aspiryna,aspiryna",właśnie to teraz zaprzątało moje myśli. Mało ... inteligentne i interesujące? Ale jak ci głowę rozwala to nie myślisz o globalnym ociepleniu. Omal nie podskoczyłam,gdy w kuchni zobaczyłam Mulata,mogłam się domyślić,że właśnie tutaj się ukrywa,no ale mówiłam już,że mój mózg jest chwilowo wyłączony
- Cześć jak się masz? - zapytał
- Cześć,jako tako,macie gdzieś aspirynę? Ty nie cierpisz? - podał mi szklankę wody z tabletką. Wypiłam,lekko się krzywiąc,nie cierpię przyjmować leków.
- Wstałem już trochę wcześniej i trochę się ... wyleczyłem. Nie wiem jak ty,ale nie za wiele pamiętam
- Jak przez mgłę,niektóre fragmenty - czyli jego pamięć też szwankowała,popił sobie nie ma co,ale zaraz przecież mówił,że się trochę zaleczył,spóźniony zapłon przepraszam.Wysilmy szare komórki i przypomnijmy sobie co się wczoraj działo. Wróciliśmy z Harry z naszej "rozmowy" (głównie to ja mówiłam,ale był to dialog),wypiłam trochę drinków, tańczyłam z każdym po kolei,chyba ... biegaliśmy po schodach? Tego fragmentu nie rozumiałam,a potem urwał mi się film.
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Co? Tak jasne,mówiłeś o globalnym ociepleniu - miało być coś mądrego więc proszę - a nie mówiłeś,że chcecie zorganizować pogrzeb Antoniego Kiełbasy - teraz zwyczajnie robiłam sobie jaja,nie słuchałam go,skupiłam się na przypomnieniu sobie co wyprawiałam zeszłej nocy
- Mówiłem,że ktoś dzwonił do ciebie wczoraj
- Co? Kto niby? I czemu ja tego nie pamiętam?
- Tak ktoś dzwonił i była to zdaje mi się twoja mama,a nie pamiętasz tego bo się upiłaś.
- Trudno, wymyśle,że mi się rozładował czy coś
- Tylko,że ... - niech nie wypowiada tych słów,błagam tylko nie to - Harry z Louisem odebrali i  gadali jakieś głupoty,biegaliście po schodach,a ty darłaś się żeby ci go oddali,bo wezwiesz policje - załamał mnie normalnie,ale jak on to spamiętał? Dobra nie ważne,miałam już się spytać co gadali,ale mnie uprzedził - nie pamiętam co gadali,pamiętam tyle,że tarzałem się ze śmiechu - uśmiechnął się szeroko,miło zamiast mi pomóc to ten się śmiał,ale jak on rozgryzł,że chciałam o to spytać. Hmmm,zastanawiające.Ruszyłam w stronę salonu,musiałam wiedzieć co wygadywali,bo musiałam się jakoś wytłumaczyć. Już nie spali
- Louis,Harry,mam do was parę pytań. Dlaczego odebraliście mój telefon? Co gadaliście? Dlaczego nie chcieliście mi go oddać? Gdzie on teraz jest?
- Było zabawnie,a jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć co gadaliśmy to ci powiem- czekałam chwile,aż coś powie,ale ten dalej milczał
- Więc co mówiliście?
- A już. Przekazaliśmy twojej mamie,że jesteś w Marchewkolandii i,że straszysz Liam'a łyżką patatajając na różowym jednorożcu. - spojrzałam na niego z morderczym wzrokiem,na co zaczął się bronić -Harry to wymyślił!
- Wcale nie, tylko to o jednorożcu!
- Co wyście brali? - spytałam się ich,po czym usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie była to żadna piosenka,tylko te dzwonki co są na początku. Wiem,ambitne. O dziwo telefon leżał na stoliku,tak jak cała reszta,ktoś był na tyle ogarnięty i je tam położył. Brawo dla niego! "Mama",odebrać, nie odebrać? Jak odbiorę to się na mnie wydrze,a jak nie odbiorę to dorwie mnie jak wrócę do domu. Zanim się zastanowiłam to dzwonek ucichł,problem rozwiązany. Po kilku minutach dziewczyny trochę doszły do siebie,więc ruszyłyśmy w stronę powrotną. Niewiele rozmawiałyśmy,oczywiście z racji tego,że byłyśmy ledwo żywe. Normalnie to gadałybyśmy tak,że nikt by nam buzi nie zamknął,nauczyciele coś o tym wiedzą. Właśnie,jutro idziemy do szkoły. Nie jestem z tego powodu za bardzo szczęśliwa,znów zacznie się nauka,wczesne wstawanie i czekanie 9 miesięcy na wakacje. Mimo tego wszystkiego wolę publiczną szkołę niż prywatną,bądź naukę w domu. W szkole prywatnej z nikim się nie dogadasz. Wszyscy maja manie wyższości,a nauczanie w domu - już nikogo nie masz.Sprawdziłam obie formy i nie polecam,bo co to za życie bez znajomych? Beznadziejne.
- Elena,dzień dobry,miło mi cię widzieć - szłam już sama,a przede mną stanęła wysoka szatynka o niebieskich oczach. Niebieskookim zazwyczaj lepiej pasował blond,ale ciemne włosy kobiety idealnie kontrastowały z kolorem tęczówek. Była to pani Morano,nauczycielka hiszpańskiego. Mieszkała niedaleko mnie i czasami się spotykałyśmy. Miała koło 30 lat i 6-letniego synka Max'a,którego wychowywała sama (dla wyjaśnienia : jej mąż zginął w wypadku samochodowym).
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do niej - mi również milo panią widzieć. Cześć Max - dopiero teraz zauważyłam chłopczyka,który trzymał ją za rękę. Byli do siebie bardzo podobni. Te same oczy i kruczo-czarne włosy,nawet rysy twarzy mieli podobne. Mały na mój widok uśmiechnął się szeroko,ukazując swoje,jeszcze,mleczne zęby,podbiegł do mnie i przytulił.Odwzajemniłam uścisk,znał mnie dobrze,opiekowałam się nim od czasu do czasu,gdy jego mama musiała coś załatwić.
- Cieszę się,że cię spotkałam. Chciałam cię spytać czy nie zaopiekowałabyś się jutro Max'em,mamy radę w szkole i nie mam go z kim zostawić.
- Jasne nie ma sprawy,to dla mnie czysta przyjemność,a teraz pani wybaczy,ale czas mnie goni - z chęcią pogadałabym z nią jeszcze,a co tam,cały dzień,ale miałam ochotę już położyć się do łóżka i nie wstawać przez cały dzień. Przekroczyłam próg domu i od razu na powitanie wybiegł mi Burry
- Stop. Tylko nie skacz - usłuchał się mnie,trening zaczynał się opłacać,wyściskałam psiaka i chwyciłam za smycz,trzeba go było wyprowadzić. Wymknęłam się niezauważona,wróciłam jak najszybciej mogłam,nogi odmawiały mi posłuszeństwa,a trzeba było jeszcze z dwa razy z nim wyjść.
- Martwiliśmy się o ciebie - usłyszałam głos ojca,akurat gdy przechodziłam obok salonu - Gdzie ty byłaś i dlaczego nie wróciłaś na noc? - w pomieszczeniu siedziała spora grupka osób. Oni mieszkali tutaj? Coraz częściej widzę obcych ludzi w tym domu. Może trafiłam pod zły adres? Zauważyłam tam Martina,więc dalej chcieli mnie z nim ze swatać. Co ja zrobiłam złego? Chwila,on powiedział "martwiliśmy się"? Zdaje mi się,że normalny rodzic jakby jego jedyne dziecko nie wróciła na noc do domu,nie odbierało telefonów,a jak odbierało to ktoś gadał jakieś głupoty to dzwonił by na policje,a jakby wróciło t zaczął cię przytulać. Coś mnie ukuło w serce,tak w serce,to brak troski z ich strony,zapragnęłam powiedzieć prawdę,całą prawdę z nutką kłamstewka. Niech ich znajomi nie myślą sobie,że jestem idealną córeczką,koniec z tym
- Byłam w Marchewkolandii i patatajałam na różowym jednorożcu - uśmiech sam cisnął mi się na usta,ale się opanowała,czasami głupie gatki tych idiotów się przydawały - i właśnie tam był czarnoksiężnik i dawał takie różne butelki z różną zawartością,schlałam się tymi płynami i nie mogłam ruszać więc przespałam się w domu znanego męskiego zespołu,a teraz przepraszam,boli mnie głowa i chcę się położyć i wziąć aspirynę,więc żegnam - pomachałam na pożegnanie. Z mojej  gatki wynikało,że jestem narkomanką i alkoholiczką ,a w dodatku baardzo lubię mężczyzn (rozumiecie o co mi chodzi),więc sami zorientujcie się jak zareagowali zebrani w naszym domu. - a i jeszcze coś. Dziękuje wam najmocniej i z całego serca,że przyszliście na moją wystawę - powiedziałam sarkastycznym tonem,z ironicznym uśmiechem na ustach. Podsłuchałam jak brzmiały komentarze
- Martinie to nie jest panna dla ciebie. Nie będziesz się spotykał z osobą nadużywającej alkoholu i środków odurzających - chciał jeszcze coś powiedzieć,ale się powstrzymał. Mam palanta z głowy, cieszę się w duchu. Było jeszcze kilka podobnych stwierdzeń,na które moi rodzice zaprzeczali twierdząc,że sobie żartowałam. Już ich problem,nie zależało mi na opinii tych nic nie znaczących dla mnie ludzi.Szczerze mówiąc to cały dzień leżałam i się obijałam, no i oczywiście wyszłam z Burry'm. Mam kolejną niespodziankę! Za każdym razem jak przechodziłam koło salonu to wszystkie spojrzenia kierowały się na mnie,za każdym razem wzruszałam ramionami i szłam podskakując,bolała mnie przy tym głowa,niech zobaczą ,że jestem szczęśliwa i nie wstydzę się tego co powiedziałam.Zrobiłam jeszcze coś użytecznego,ściągnęłam sobie plan lekcji,i wyczytałam na stronie naszej szkoły,że dołącza do nas pewien zespół ...

"Niall"

   Zmiana szkoły to nie jest bułka z masłem,zwłaszcza jak jest się sławnym. Przynajmniej były w niej także dziewczyny,tyle dobrego z tej całej sytuacji. Oczywiście dyrektor był uradowany tym,że może przyjąć nasz zespół do swojej szkoły. A wracając do dziewczyn,a tak właściwie Eleny, to opowiedziała nam ,jak to cudownie przekazała rodzicom wiadomość o tym c robiła i gdzie była. Jestem z niej dumny,postawiła się im w końcu. Niech wiedzą,że nie mogą decydować za nią i rządzić jej życiem.
- Niall jedziemy już? Trzeba było mi jechać z Louis'em! - Zayn wydarł się z korytarza. Tylko ja i Lou mieliśmy prawo jazdy,więc byli skazani na jazdę z nami. Skończyłem śniadanie i razem z Mulatem ruszyliśmy w drogę do szkoły. Mieliśmy 15 minut,aby tam dojechać,szczerze to mi się nie śpieszyło. Nie miałem ochoty spotkać tłumu fanek czekających na nas pod drzwiami,gapiących i podlizujących się nam na przerwach,na lekcjach czy na stołówce. Takie były minusy bycia sławnym i nie tylko to było negatywne w byciu znanym.
- Czy to nie Elena? - spojrzałem przed siebie,rzeczywiście chodnikiem szkła brunetka lekko kiwając głową,coś mi się zdaje,że jej także się nie śpieszy. Postanowiłem ją przestraszyć. Nacisnąłem klakson,dziewczyna podskoczyła i odwróciła się w naszą stronę z morderczym wzrokiem.
- Może panią podwieźć?
-W sumie to czemu nie,miałam zamiar się spóźnić,ale trudno się mówi - usiadła z tyłu auta i wyjęła słuchawkę z ucha
- Czego słuchałaś? - zapytał się jej Zayn
- Simple Plan i Sean Paul "Summer Paradise"
- Fajny kawałek.Zawsze chodzisz na pieszo to trochę daleko?
- Jeżdżę autobusem,ale dzisiaj się spóźniłam,więc poszłam na własnych nogach - dojechaliśmy dosłownie 2 minuty po dzwonku. Elena biegiem ruszyła do klasy,my zrobiliśmy tak samo
- Horan! Malik! Spóźnieni,siadać! - przywitała nas nauczycielka matematyki. Coś mi mówiło,że się niedogadany. Wszystkie spojrzenia skierowały się w naszą stronę,wszyscy mówili coś,szeptem między sobą. Zaczęło się, matematyczka uciszyła klasę i wróciła do tłumaczenia zadania. "Cause I remember every sunset , I remember every word you said" słowa piosenki cały czas chodziły mi po głowie. Zawsze tak mam,ktoś powie mi jakiś tytuł,a ja zaraz sobie cicho nucę tę piosenkę. Zayn szturchnął mnie w ramię
- Co?
- Śpiewasz sobie pod nosem - myślałem,że na lekcji dam radę tego nie robić,ale najwyraźniej mi nie wyszło. W ogóle co było na lekcji? Spojrzałem na tablicę, Pitagorasy,nie Pitagorasy,jakieś liczby - nie wiem o co chodzi,muszę się skupić i uważać. Zadzwonił dzwonek,i po moim uważaniu. Wybiegliśmy z klasy,biegliśmy korytarzem,dostrzegłem Elene,Danice i Kate,którą obejmował jakiś chłopak.
- Cześć chłopaki,wszyscy mówią o tym jacy jesteście wspaniali,przystojni i seksowni - zaśmiała się cicho,nie wierzyła w to?  - To jest Zayn i Niall ,a to Daniel. To kto chętny,aby ze mną pójść? - zwróciła się do dziewczyn
- Ja nie mogę mam trening
- A my mamy randkę
- A o co chodzi? - dopytywałem. Ciekawość i jeszcze raz ciekawość o co chodziło
- Jaki trening? - Zayn zawsze lubił zadawać pytania i to sporo
- Trening do zawodów konnych
- Mogę iść z tobą?
- W sumie czemu nie. Przydasz mi się do osiodłania konia - prowadzili konwersacje jakby moje pytanie nigdy nie padło
- Ale o co chodzi,gdzie iść? - teraz zwrócili na mnie uwagę,dziękuję!
- Będę dzisiaj zajmowała się takim jednym chłopcem i szukam kogoś do towarzystwa,pomocy,nazywaj to jak chcesz.
- Mogę ci pomóc - uśmiechnęła się do mnie szeroko
- Na pewno nie masz nic lepszego do roboty? - skinąłem tylko głową. W sumie to nie myślałem jak spędzić dzisiejszy dzień, a towarzystwo Eleny nie przeszkadzało mi,a w ręcz przeciwnie bardzo mi się podobało

_________________________________
Powracam z bardzo nudnym i beznadziejnym rozdziałem. Może nie jest taki zły,ale jak dla mnie bywały lepsze. Perspektywa Eleny jako tak wyszła,ale Niall to już totalna porażka ; / Przepraszam i obiecuje poprawę.

15 komentarzy,jest ich trochę mniej,ale mam nadzieję,że będzie ich więcej tym bardziej,że jak wynika z ankiety to moje opowiadanie czyta 31 osób ;D Jestem szczęśliwa,że aż tyle jest zainteresowanych tym opowiadaniem i 22 obserwatorów,z czego też się cieszę i ponad 2100 wejść ;D Jesteście cudowni,buziak dla was ;** Ankieta "Z kogo perspektywy .." znowu się pojawiła więc głosować ;D

Dla fanów Antoniego Kiełbasy pojawiło się trochę o nim! Podziękujcie Elenorze,która smuciła się z powodu jego nieobecności ;D
Dlaczego Simple Plan i "Summer Paradise"? Od kilku dni ta piosenka chodzi mi po głowie i jakoś tak postanowiłam dodać ją do opowiadania.

Nowy blog jak niektórzy już może zauważyli pod adresem http://never-give-up-the-dream.blogspot.com/. Główna bohaterka to Melody i również jest o One Direction ;D Tak pokrótce i może jeszcze napisze,że w nowym opowiadaniu nie męczę bohaterki z powodu rodziców, a właśnie jak się podobała historia Eleny o wieczornym zdarzeniu?

Następny rozdział na pewno będzie dłuższy w końcu wakacje,prawda? Jak tam zdaliście,a może czerwony pasek? Możliwe jest także to,że rozdział pojawi się w niedziele,zrobię wam prezent,chociaż to ja mam urodziny w niedziele,ale dla was może być niespodzianka ;P

Mam także zaległości w czytaniu blogów,za co przepraszam,ale no koniec roku i wieczorne eskapady z przyjaciółmi powróciły ;D

Do napisania. Caroline ;D

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział V .

Rozdział V.

   -No ej! Nie żartujcie sobie ze mnie! Nie wolno robić z ludzi idiotów! - rzuciłam małą poduszką w stronę Louisa,który ją złapał i rzucił do mnie,ja mu odrzuciłam,i tak robiliśmy dopóki Liam nam jej nie zabrał - Jeszcze mi się bawić nie pozwala!
- Posłuchaj my nie żartujemy. Możesz sprawdzić. - podali mi laptopa. Otworzyłam buzię ze zdziwienia,mieli racje, ta piątka,jakby to powiedzieć,żeby ich nie urazić,niezbyt normalnych chłopaków(tak chyba będzie dobrze) jest sławna,i to bardzo sławna.
- I co zatkało kakao? - przekomarzał się ze mną Mulat
- Kakao nie zatyka bo nie ma patyka! - odpowiedziałam mu. No,ale mnie zatkało,poznałam kogoś sławnego i o tym nie wiedziałam. Brawa dla mnie, dla ogara roku! Ale w sumie czy ta informacja w jaki ktokolwiek sposób zmieniła mój stosunek do nich? Nie,nie zmieniła,niby w jaki sposób? Dowiedziałam się ,że są znani,ale co z tego? Polubiłam ich nie wiedząc,że są popularni i dzięki tej wiadomości mam ich polubić bardziej? Przepraszam bardzo,ale nie rozumiem osób,które przyjaźnią się z kimś dla sławy. Po prostu nie rozumiem takich ludzi i tyle na ten temat. Dziękuje za uwagę .

Za kilka godzin czeka mnie wystawa. Stresuje się nie tyle samą wystawą tylko moim początkowym wystąpieniem. Pani Johnson wybrała mnie,abym przywitała gości. Mówiłam jej,że boję się wystąpień publicznych,ale ona upierała się przy swoim. Nie miałam co dyskutować,nie wygrałabym. Tak więc siedzę sobie na kanapie w salonie zajadając gofry i strasznie się stresując. Niektórzy nie mogą nic jeść,gdy się stresują, a ja wręcz przeciwnie. Zadzwonił dzwonek do drzwi,usłyszałam "Otworzę!" wykrzyknięte przez moją babcie,więc nie ruszałam się z miejsca. Chwyciłam po bitą śmietanę w sprayu i zaczęłam nakładać ją na kolejnego już gofra.
- Gofrryy! - usłyszałam głos za sobą. Zaraz koło siebie ujrzałam Niall'a,Louis'a i Harre'go,którzy już sięgali po moje wafle.
- Ani mi się ważcie ruszać moich gofrów! Mam ... bita śmietanę i nie zawaham się jej użyć!
- Nie zrobisz tego! - spierał się ze mną Lou
- Chcesz się przekonać?
- Wiem,że tego nie zrobisz,więc się nie przekonam. - wystawił mi język i dał znak pozostałej dwójce,aby zabrali gofry,na co ja "wystrzeliłam" w nich bitą śmietaną. Ich miny były bezcenne,mówiłam im,żeby nie ruszać, a oni nie posłuchali,mają za swoje
- Ostrzegałam! - wypowiedziałam te słowa z wielkim uśmiechem na twarzy
- Zemsta! - wykrzyknął loczek ,a potem zaczęli mnie gilgotać,biedni nie wiedzieli,że nie mam łaskotek. Znaczy się mam,ale tylko na szyi,ale to jest tajemnica, więc cicho sza!
- To niemożliwe każdy ma łaskotki
- Widzisz jednak nie każdy! - wystawiłam im język,słyszałam stłumione śmiechy Zayn'a i Liam'a
- Zaraz wrócę - powiedział blondyn i chwile potem zniknął nam z pola widzenia
- A ten gdzie polazł ?!- wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia.
- No nieźle Niall! - usłyszałam głos Liam'a. Ale co on zrobił takiego,że mu gratulowali? Ameryki przecież nie odkrył. Odwróciłam się i zobaczyłam niebieskookiego z wielkim bananem na twarzy,a w rękach niósł ... talerz gofrów.
- Skąd je masz? - dopytywał się Harry
- Babcia Eleny jak widać bardzo mnie lubi
- Babciu i ty przeciwko mnie ?! - wykrzyczałam,a odpowiedział mi tylko śmiech dochodzący z kuchni. - Własna babcia - mruknęłam,potem zaczęliśmy się śmiać. Siedząc w ich towarzystwie całkiem zapomniałam o nerwach,no nie teraz sobie przypomniałam,nie ma to jak nieświadomie sobie o czymś przypomnieć. Zaraz, chwilę, ile mam jeszcze czasu?! To niemożliwe,jest już 18;00! Świetnie na 19;00 mam już tam być,a nie jestem jeszcze gotowa.
- Nie to,że was wyganiam,ale wynocha! - spojrzeli na mnie zdezorientowani - No sio,mam godzinę,żeby się wyszykować i dojechać na miejsce i bardzo prawdopodobne jest to,że się spóźnię, więc do widzenia
- Aaaaa. Dobra już lecimy,pa - pierwszy,który ogarnął to co powiedziałam był Hazza,zaczęli po kolei się ze mną żegnać i życzyć powodzenia - Pamiętaj o ludziach w bieliźnie! - dodał loczek na pożegnanie i zaraz potem zniknęli za zamkniętymi drzwiami. Pędem ruszyłam na górę. Wzięłam szybki prysznic,trochę się umalowałam,jak to mam w zwyczaju i weszłam do mojej garderoby,aby coś wybrać. No tak nie wspominałam,że mam garderobę,to teraz wspominam. Muszę zrobić tu trochę porządku,bo zaczynam nie ogarniać co tu w ogóle mam.Wybrałam ciemne rurki,białą bokserkę,niebieską marynarkę i baleriny,czyli zestaw podobny do tego,który miałam na sobie na ostatniej "firmowej imprezie". Tym razem włosy pozostawiłam rozpuszczone.Miałam jeszcze jakieś dziesięć minut,zeszłam na dół,gdzie czekała na mnie babcia.
- Zamówiłaś taksówkę? - kiwnęła twierdząco głową - Rodziców nie ma ,prawda?
- Nie skarbie nie ma ich,ale nie martw się,może przyjadą od razu na miejsce - uśmiechnęła się do mnie.W tej chwili straciłam wszelką nadzieję,że będą ze mną,odwzajemniłam uśmiech staruszki,przynajmniej miałam ją i dziewczyny,które zawiadomiły mnie,że już jadą na miejsce. Wyszłyśmy przed dom i niedługo potem nadjechała taksówka.Dojechałyśmy pod budynek galerii,dopiero teraz naprawdę poczułam jak się denerwuję. Może dla kogoś takie błahe wystąpienie było na porządku dziennym,ale dla mnie nie było to przyjemne doświadczenie. Stałam wpatrując się w drzwi budynku,strach mnie sparaliżował,nie mogłam się ruszyć
- Elena, chodź będzie dobrze,wierzę w ciebie - staruszka próbowała dodać mi otuchy,uśmiechnęłam się do niej blado i dalej stałam tam jak kłoda
- El,co ty tu jeszcze robisz? - usłyszałam za sobą głos Kate.
- Trochę się stresuje - odpowiedziała za mnie babcia
- Dan chodź tu trzeba jej pomóc! - nie miałam pojęcia o co im chodzi. Przytuliły się do mnie i zaczęły swój plan - Spójrz na mnie - spojrzałam w brązowe oczy brunetki,Danica zaczęłam lekko uderzać mnie pięściami w plecy,znałam ten sposób aż za dobrze,często z niego korzystałyśmy,mobilizacja i sposób na uwierzenie w siebie - nie ma lepszej osoby do wykonania tego zadania niż ty. Jesteś najlepsza,inni mogą opalać się w blasku twojej doskonałości. Innych nie ma, w tej chwili liczysz się tylko ty,rozumiesz? - wiem,że może te nasze przemówienia były trochę narcystyczne,ale o dziwo pomagały w podniesieniu samooceny,kiwnęłam twierdząco głową - No i to rozumiem,a teraz idziemy! - uśmiechnęły się do mnie obydwie. Cieszę się,że je mam,nie wiem co bym bez nich zrobiła.Głośno westchnęłam i weszłyśmy do środka. Moim oczom ukazał się tłum,nie myślałam,że przyjdzie tylu ludzi,chciałam zawrócić,ale moje przyjaciółki trzymały mnie pod ramię ,więc nie miałam za bardzo jak. Zgarnęła mnie pani Johnson
- Nareszcie jesteś,musimy zaczynać! - na te słowa natychmiastowo zrobiło mi się niedobrze,nie było już odwrotu,stałam na podeście,w tłumie zauważyłam babcie,Dan i Kate,które trzymały kciuki w górę. Zamknęłam oczy,musiałam się skupić. Słyszałam przyciszone głosy zebranych,gdzieniegdzie jakiś szmer,dźwięk zamykanych drzwi,powoli mój oddech się uspokajał,otworzyłam oczy i ruszyłam w stronę mównicy nie patrząc się na widownie. Przełknęłam głośno ślinę,kilkanaście par oczu skierowane w moją stronę,było w tym miejscu jeszcze gorzej niż się spodziewałam,jakoś przeżyje,ewentualnie zejdę tu i teraz na zawał. Otworzyłam usta,gdy nagle wzrok wszystkich zwrócił się w stronę drzwi,miałam nadzieję,że byli to oni,moi rodzice,że pierwszy raz im na mnie zależy,ale zza metalowych drzwi wyłoniła się piątka chłopaków z Danielle i Eleanor. Miałam kolejne wsparcie,pomachali mi energicznie,co dodało mi otuchy.
- Witam państwa serdecznie na wystawie fotograficznym kończącej warsztaty artystyczne organizowane przez panią Annabeth Johnson - zaczęłam czytać z kartki,nie miałam zamiaru podnosić głowy,już zaczynało robić mi się niedobrze.Czytałam dalej nie spuszczając wzroku z liter,pod koniec spojrzałam na tłum - Dziękuję za uwagę - zakończyłam tymi słowami i natychmiast zeszłam z podestu. W jakiś sposób mi się udało,przezwyciężyłam strach,ale nie zamierzałam więcej próbować. Niemal natychmiast ktoś mnie do siebie przykulił,jakby nie patrzeć czekało mnie sporo uścisków.
- Dobrze ci poszło ! - wydarła się Dan,kilka par oczu skierowało się w stronę naszej grupy
- Nigdy więcej,nigdy - zwróciłam się do nich wszystkich - Tak właściwie to są Danica i Kate,a to Danielle,Elenalor,Harry,Niall,Louis,Zayn i Liam
- No to pokaż nam te swoje dzieła! - wykrzyknął entuzjastycznie Hazza
- Przecież je widziałeś! - cała piątka pomagała mi wybierać zdjęcia,siedzieliśmy przy tym dobre kilka godzin
- No tak,ale dziewczyny nie
- No i tu mnie masz - ruszyliśmy wgłąb sali. Pokazywałam im fotografię za fotografią,a oni co chwila się zachwycali,to takie miłe.
- Ooo Panama  - Dan wyjątkowo szeroko uśmiechnęła się na widok swojego konia. Jeździła konno i właśnie wróciła z obozu jeździeckiego,była w tym na prawdę dobra. No ,a Panama była bohaterką wielu moich zdjęć. Odeszłam na chwilę od nich podchodząc do pani Johnson
- Dobrze sobie poradziłaś - pochwaliła mnie. Podeszła do nas Annabell,już prawie zapomniałam,że brała w tym wszystkim udział
- Do widzenia panno Davis
- Do widzenia - miałam już odchodzić ,gdy Annabell powiedziała do mnie
- Nigdzie nie widziałam twoich rodziców czyżby nie pofatygowali się na wystawę własnej córki? - uderzyła w czuły punkt,zacisnęłam rękę w pięść,miałam ochotę jej przywalić,zdrowo przywalić,ale za to,że mówiła prawdę? Ktoś mnie od niej odciągnął. Nie kto inny jak grupa moich znajomych.
- Przecież nic bym jej nie zrobiła?!
- Tak już widzieliśmy twoją pięść na jej twarzy. A teraz uciekamy na imprezkę,trzeba oblać twój sukces.
- Co? - zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zaprotestować,znaleźliśmy się w samochodach,a chwilę potem u chłopaków w domu. Mieszkanie było wielkie,wszystko było już przygotowane,czyli to wszystko było zaplanowane. Dostałam kieliszek szampana do ręki.
- Za sukces Eleny! - stuknęliśmy się,upiłam łyk
- Upijanie nieletnich jest zabronione - uśmiechnęłam się,chyba pierwszy raz tego wieczoru. Wzruszyli tylko ramionami,i włączyli muzykę,skorzystałam z okazji i wyszłam na dwór,usiadłam na schodach i upiłam kolejnego łyka szampana.Chciałam chwili samotności,nie wiedziałam dlaczego miałam ochotę pobyć chwilę sama ze swoimi myślami
- Co jest? - usłyszałam za sobą męski głos. Usiadł obok mnie,dopiero teraz zorientowałam się,że był to Harry
- A co ma być?
- Po pierwsze wychodzisz sobie z naszej prywatnej imprezy ,a po drugie bez powodu chciałaś uderzyć tamtą dziewczynę 
- Nie chciałam jej uderzyć,tylko z początku,ale mówiła prawdę i choćbym chciała to nie miałam za co jej przyłożyć
- Czyli jednak coś cię gryzie 
- Tak coś mnie gryzie,przyznaje się bez bicia
- Wiec,że możesz na mnie liczyć i masz trzy opcje.Pierwsza siedzisz tutaj dalej,druga idziemy do środka i się dobrze bawimy i trzecia mówisz mi co cię trapi - wyszczerzył zęby w uśmiechu,trzy opcje każda na swój sposób dobra. Siedzieliśmy kilka minut w zupełnej ciszy,dobra podjęłam decyzje,co mi się stanie jak mu powiem? Westchnęłam
- Chodzi o moich rodziców - zielonooki odwrócił głowę w moją stronę,wcześniej wpatrywał się w przestrzeń - nie poznaliście ich,bo oni są wiecznie zajęci. Przyjechali teraz do domu na trochę,ale zapewne niedługo wyjadą,w poszukiwaniu nowych klientów. Większość mojego życia spędziłam podróżując razem z nimi,nie miałam szans na zawarcie z kimkolwiek przyjaźni i dopiero dwa lata temu na stałe zamieszkaliśmy tutaj, w Londynie. Tak właściwie to ja zamieszkałam,bo oni wpadają raz na trzy miesiące,ogólnie to się mną nie interesują.I dzisiaj jak Annabell podeszła do mnie i powiedziała mi,że tutaj ich nie ma,że nie przyszli na wystawę własnej córki coś we mnie pękło. Chciałam jej przywalić,ale szybko zorientowałam się,że mówi prawdę - nie wiem,który raz już tego wieczoru zwróciłam na to uwagę - Nigdy ich nie obchodziłam,nigdy nie byli ze mną w ważnych chwilach. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się czułam,gdy po jakimś przedstawieniu w podstawówce,rozdaniu świadectw wszyscy byli ze swoimi rodzicami,którzy ich pochwalali,a moich nie było. Czułam się jak zapomniana rzecz,która leży sobie gdzieś na strychu i nikt o niej nie pamięta. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na to czy są czy ich nie ma,przez tyle lat można się do tego przyzwyczaić,ale dzisiaj chciałam,aby ze mną byli,chciałam zobaczyć dumę w ich oczach i usłyszeć jak mówią "dobrze się spisałaś" - zakończyłam,a Harry przez cały czas słuchał mnie z uwagą,wygadałam się,dobrze mi to zrobiło. Nie,nie popłakałam się, po pewnym czasie przestałam płakać gdy mówię o nich w ten sposób,chodź nie mówię o nich często
- Nie wiem co powiedzieć - skomentował loczek,nikt nigdy nie wiedział co powiedzieć - może po prostu,że na tych wszystkich cieszących się z twojego sukcesu możesz zawsze liczyć
- Tak,mogę liczyć i nawet nie wiesz jakie to dla mnie wsparcie. I zapamiętaj sobie jak masz ochotę się wyżalić to wal do mnie,dziękuję ci,że mnie wysłuchałeś
- Od tego są przyjaciele - przytuliliśmy się - to teraz chodź,trzeba się rozerwać - zaśmiałam się tylko cicho i chwyciłam jego rękę,którą mi podawał abym mogła wstać,prawie spadliśmy na ziemie,ale w porę złapaliśmy równowagę - następnym razem uważaj,bo sobie stłuczemy tyłki - śmiejąc się weszliśmy do domu. Pomógł mi,nie zdawał sobie sprawy jak ważne jest dla mnie wsparcie. Może zdawał sobie i to dlatego do mnie przyszedł? Nie wiedziałam tego,ale miałam nadzieję,że kiedyś się dowiem.

______________________________________________________________________________________________

Witajcie jestem z powrotem, z dziennym opóźnieniem,ale za to z długim rozdziałem, zaczęłam pisać go w poniedziałek,a dzisiaj dokończyłam ,więc trochę mi to zajęło;P Jak się podoba?

Z racji tego,że w ankiecie z kim ma być Elena,na podium jest Niall,Harry i Zayn postanowiłam dać scenkę z każdym z nich,ostatnio był Niall,jak teraz widzicie w tym rozdziale był Harry,a Zayn nie wiem kiedy będzie,bo nie am na niego pomysłu. Jak macie to piszcie,to naprawdę mi pomoże.

Na razie mało scen z Kate i Danicą ,ale z rozdziału na rozdział postaram się aby było ich więcej.

Dziękuję wam za 1700 wejść,za 17 komentarzy pod poprzednim i mam nadzieję,że będzie ich z rozdziału na rozdział coraz więcej. No i liczba obserwatorów się zwiększa - 21 - dziękuję wszystkim ;**

Dodaje ankietę "Z kogo perspektywy w następnym rozdziale",bo myślałam,aby zacząć już pisać z innego punktu widzenia i myślałam,że mi podpowiecie, MOŻNA zaznaczać kilka odpowiedzi.

Niestety Polska nie wyszła z grupy,ale i tak jesteśmy lepsi od Holendrów,bo my mieliśmy 2 pkt,a oni 0 pkt,więc jakiś pozytyw jest ;D A poza ty za 2 lat MŚ,więc może tam się uda. A drugie poza tym w lipcu Olimpiada i SIATKÓWKA <3,mamy dla kogo jeszcze kibicować,tym bardziej ,że nasi siatkarze są w wyśmienitej formie. 

Następny nie wiem kiedy ,ale teraz w szkole praktycznie nic nie robimy,więc może szybciej ,a może za równy tydz. zobaczy się ,no i oczywiście od komentarzy też to zależy ;D

Do napisania. Caroline ;D

wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział IV .

Rozdział IV .

   Musiałam wejść do domu niezauważona,aby uniknąć kłopotów. Miałam dwie opcje : pierwsza, wspinam się po drabinie do mojego balkonu (tak mam balkon w pokoju,cieszy mnie bardzo ten fakt z wielu powodów,ale nie będę teraz o nich rozprawiać,może kiedy indziej),ale okno nie było otwarte,a klamki z drugiej strony nie mam (tak jakby ktoś chciał się włamać). Druga opcja, przedostać się przez przedpokój i cicho wejść po schodach do swojego pokoju,ale i tu zadanie miałam utrudnione,bo do salonu nie było drzwi tylko takie szerokie wejście. Nie wiem jak to dokładnie wytłumaczyć. Dodatkowo,jestem człowiekiem,który nie lubi jak ktoś mu wchodzi do pokoju i założyłam sobie zamek w drzwiach (oczywiście rodziców wtedy nie było,w innym razie dorobili by sobie zapasowy,a tak tylko ja miałam klucz). Dlaczego o tym mówię? Bo jakby nie patrzeć mam psa,który siedzi albo w przedsionku albo na korytarzu i gdy tylko mnie zobaczy ruszy ,aby się przywitać. Takie życie. Jednak z racji tego,że byłam cała przemoczona nie chciałam spędzić nocy na balkonie,wybrałam opcje drugą. Otworzyłam drzwi najciszej jak mogłam i w przedsionku siedział nie kto inny jak Burry.
- Burry posłuchaj mnie uważnie - chwyciłam go za pysk - musimy być jak ninja,przemknąć się niezauważeni na górę,rozumiesz? - znowu o czymś marzę,miałam cichą nadzieję,że psiak mnie zrozumiał. Chwyciłam go za obrożę i otworzyłam kolejne drzwi. Cały przedpokój był oświetlony,no i znowu mam taką cichą nadzieję,że będą tak zajęci rozmową,że mnie nie zauważą. Może ten balkon nie jest taki zły? Dobra zaszłam tak daleko,co ja gadam wcale nie zaszłam daleko,otworzyłam tylko jakieś głupie drzwi. Naprawdę wielki wyczyn. Przycisnęłam się do ściany,labrador ruszył przed siebie. Głupia ja,trzeba było go mocniej trzymać.
- Burry co ty tu robisz,byłeś zamknięty - usłyszałam głos mojej matki,jest szansa,że nie pomyśli,że mogłam wrócić,raz kozie śmierć,jedyna okazja,ruszyłam do przodu,na moje nieszczęście zauważyła mnie - Elena co ty wyprawiasz? - czyżby pomyśleli,że byłam już w domu jak wrócili? - Chodź tu i to już i mów natychmiast gdzieś ty była - teraz dało się usłyszeć irytacje w jej głosie.Podeszłam do nich,i teraz odbyło się zbiorowe zszokowanie,zapewne moim wyglądem. Nie moja wina ,że zaczęło padać i ,że w lesie jest błoto,nie wińcie mnie tylko matkę naturę
- Matko kochana jak ty wyglądasz?!
- Co ty ode mnie chcesz? - usłyszałam znany mi ciepły kobiecy głos. Nie wierzyłam, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyła moją babcie,która się do mnie uśmiechała.
- Mamo wiesz,że nie o to mi chodziło,powiedź gdzie się podziewałaś
- Yyy ... no ten ... byłam w lesie ze ...  znajomymi - wydusiłam i obdarowałam zebranych najsłodszym uśmiechem na jaki potrafiłam się zdobyć. Widziałam w oczach mojej matki złość,zaraz miała wybuchnąć,już otwierała usta,aby mnie opieprzyć,ale przerwała jej babcia
- Anne daj jej spokój,ma prawo spędzać czas ze znajomymi - powiedziała i puściła mi oczko. Cieszyłam się,że mam kogoś w rodzinie na kogo mogę liczyć i kto pomorze mi gdy mam kłopoty. - A teraz chodź tu do mnie - rozłożyła ręce,abym ją przytuliła
- Babciu może nie zauważyłaś,ale jestem trochę brudna i przemoczona
- I co z tego? - no tak cała ona niczym się nie przejmuję. Uścisnęłam ją z wielkim uśmiechem. Tak właściwie to w salonie siedziała spora grupka ludzi ,nie znałam ich z imienia,a tym bardziej z nazwiska. Szepnęłam staruszce na ucho ciche " dziękuję". Ziewnęłam co miało oznaczać "jak bardzo jestem zmęczona"
-Przepraszam najmocniej ,ale udam się do swojego pokoju na spoczynek - średniowieczna gatka chyba mi się udzieliła,no trudno raz w życiu wyjdę na damę. Udałam się do pokoju,wzięłam prysznic,walnęłam się na łóżko,bo tak to można nazwać ,po prostu się na nie rzuciłam, i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.

   Promienie słoneczne oświetlały moją twarz. Nie byłam z tego zadowolona,bo chciałam jeszcze pospać. Odwróciłam się plecami do okna i wróciłam do drzemania. Jak na złość nie mogłam usnąć z powrotem i do tego ten zapach. Cudowny zapach,tak jakby ... naleśników? Co? Niemożliwe,że ktoś w tym domu robi na śniadanie naleśniki. Jeżeli to sen to nie chcę się budzić.Zapach był intensywniejszy,nie to nie mógł być sen. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Ku mojemu zdziwieniu pod drzwiami do łazienki nie było moich trampek,które tam zostawiłam w nocy. Zapewne Burry się do nich dorwał. Nie mam już co ratować,pamiętam przecież co stało się z poprzednimi butami. No nic trzeba wstawać,spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Była11:57! Niemożliwe,że tak długo spałam i kto wyprowadził psa? Miejmy nadzieję,że ktoś to zrobił. Zeszłam na dół w swojej bokserce i długich piżamowych spodniach,podążając za fantastycznym aromatem. W kuchni zastałam nikogo innego jak babcię, która smażyła i cicho pogwizdywała. Natychmiast podbiegł do mnie Burry,a ja go przytuliłam
- Jak się spało? - usłyszałam 
- Dobrze - odparłam i usiadłam za blatem,na którym stał mały stosik naleśników. - Dziękuje za śniadanie
- Proszę bardzo wiesz jak uwielbiam gotować - babunia wręcz kochała gotować,mogłaby być kucharką w najlepszych restauracjach,miała taki talent - Burr'ego wyprowadziłam z rana,bo nie chciałam cię budzić, a twoje buty już się suszą - no to zagadki rozwiązane - Twoi rodzice pojechali z rana i będą wieczorem - no a jak,że inaczej ważniejsze są sprawy biznesowe,a nie własna rodzina,korciło mnie jedno pytanie
- Babciu ,a tak właściwie to po co przyjechałaś? - zapytałam smarując sobie naleśnika dżemem jabłkowym,własnej roboty
- Już mnie wyganiasz? - zażartowała - Przyjechałam na twoją wystawę w sobotę i pozałatwiać parę spraw - całkiem wypadło mi to z głowy. Miałam stawić się jutro popołudniu po jakieś instrukcję. Nie wiedziałam po co ,ale jak trzeba to trzeba.
- Przepyszne - wydusiłam między jednym, a drugim kęsem
- Cieszę się,że ci smakuje. A teraz mi powiedz gdzie i z kim byłaś wczoraj wieczorem - dokończyłam jedzenie i zaczęłam moją opowieść. Kobieta nieraz zaśmiała się gdy mówiłam jej o Antonim,rycerskiej walce czy biciu kijem po głowie. W sumie uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy,gdy przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia. Ubrałam się w turnusowe rurki,czarną bokserkę i żółty sweterek. Włosy pozostawiłam rozpuszczone,i jak zwykle lekki makijaż. Zanim się obejrzałam było przed 14. Postanowiłam wyjść na spacer z labradorem. Minęło trochę czasu zanim wróciłam,no ale psiak musiał się wyszaleć. Wróciłam i z kuchni dobiegały śmiechy. Czyżby ktoś nas odwiedził? Trzeba sprawdzić,w mojej naturze jest ciekawość,muszę wiedzieć wszystko. Przy kuchennym blacie siedziała moja babcie i chłopak
- Niall! - wykrzyczałam radośnie i się do niego przytuliłam. Całkiem wyleciało mi z głowy to,że mieliśmy się spotkać
- Możecie się przywitać buziakiem, nie musicie się mnie wstydzić - wypaliła starsza pani ,a ja i blondyn roześmialiśmy się
- My nie jesteśmy parą,tylko przyjaciółmi - chyba zrobiło jej się głupio,bo zaczęła nas przepraszać. Udaliśmy się do mojego pokoju,z chińszczyzną,która zakupiła na obiad mama mojej mamy. Niall zaczął oglądać zdjęcia,które miałam zawieszone na korkowej tablicy
- Spora kolekcja. Skąd to?
- To jest z Tokio,to z Alp,to z Barcelony,to mam nadzieję,że zauważyłeś Londyn, a to miasteczko mojej babci - mówiłam mu pokazując na niektóre zdjęcia
- A te śliczne panie to ... ? - wskazał na zdjęcie moje i dziewczyn z końca roku szkolnego, nieźle się wtedy bawiłyśmy, akurat na tym zdjęciu robiłyśmy jakieś dziwne miny
- To moje przyjaciółki Danica i Kate i ja. Od razu mówię nie mamy takich twarzy
- U ciebie zdążyłem zauważyć - cicho się zaśmialiśmy i usiedliśmy na moim łóżko zaczynając jeść chińszczyznę. Kluski co chwila mi uciekały,głupie pałeczki! Chwyciłam za widelec i zaczęłam jeść jak człowiek. Dobra w Chinach to może normalne,ale tutaj je się sztućcami.
- Widzę,że twoja cierpliwość się skończyła
- Tak,chcę coś zjeść , a nie bawić się tym cały dzień
- Sporo się u ciebie zmieniło
- Właściwie tylko to,że mieszkam od 2 lat w jednym miejscu i mam dwie przyjaciółki. No i to,że interesuje się fotografią.
- Twoi rodzice dalej podróżują?
- Tak,olewają mnie no trudno żyje się dalej. A u ciebie jak?
- Z rodzicami tak jak było,mam teraz o wiele więcej przyjaciół,juz ich poznałaś no i gram na gitarze - uśmiechnął się lekko. Zaimponował mi,zawsze chciałam się nauczyć grać na tym instrumencie ,ale nie było okazji no i gitary.
- Kiedyś mi coś zagrasz. I jak dostaniesz jakąś nagrodę to wymienisz mnie w podziękowaniach?- zrobiłam minę zbitego psiaka czekając na odpowiedź
- Może
- Może? Ja ci zaraz dam - chwyciłam za poduszkę i zaczęłam nią okładać blondyna
- No dobra, dobra niech ci będzie. - uderzyłam go ostatni raz - A to za co?
- A tak sobie
- Już nawet wiem co powiem: "Dziękuje mojej przyjaciółce Elenie Davis,którą wymieniam tu ponieważ okładała mnie poduszką abym to zrobił. Dziękuje ci"
- No to wymyśliłeś. Jeszcze jest czas. Ja ci coś napisze,tak będzie najlepiej - roześmialiśmy się
- A ty dalej masz palny, aby zostać wielką aktorką? - no tak kiedyś chciałam grać w filmach. Achh te dziecięce marzenia,które później się zmieniają. Czasami miło jest powspominać dawne czasy
- Chyba żartujesz, już dawno się wyzbyłam tego marzenia. Mam taką tremę przed występami publicznymi,że nawet sobie nie wyobrażasz. Dalej pamiętam swój ostatni występ w szkolnym przedstawieniu. Tak się denerwowałam,że zwymiotowałam na widownie i od czwartej klasy nie dostałam już żadnej roli
- Współczuje tym co siedzieli w pierwszym rzędzie
- Uwierz mi ,że ja też,nie chciałabym być na ich miejscu - no i zaczęło się wspominanie m.in obozu. "A pamiętasz jak ..." praktycznie cały czas zaczynaliśmy od tego swoją myśl. A to "pamiętasz jak goniły nas osy?","pamiętasz jak obrzuciliśmy jajkami domek bogatych dzieciaków i jak nam się później dostało?" Naprawdę nieźle wtedy oberwaliśmy ,nie dość,że musieliśmy pomagać na stołówce to jeszcze mieliśmy siedzieć w pokoju przez godzinę dziennie przez tydzień.  Na tamte czasy wydawało mi się to straszne. Naprawdę wspaniale jest powspominać,polecam. Można tym sobie poprawić humor,patrząc na to z perspektywy czasu.

_______________________________________________________________________________
Jest IV. Rozdział taki sobie jak dla mnie ;D Liczę na to,że wam się  spodoba. Kolejny długi do kolekcji ;D
Pisać krótsze czy są o odpowiedniej długości? Piszcie ;D

Oczywiście dziękuje za wejścia (których jest już ponad 1250),komentarze,obserwatorów (19),głosowanie w ankiecie i liczę ,że będzie więcej. ;D

Naprawdę nie wiem z kim będzie Elena,Danica,Kate mam kilka opcji,ale nie wiem kogo wybrać. Dziewczyny pojawią się w opowiadaniu już niedługo ;D
Jak obstawiacie wynik meczu Polska-Rosja? Mam nadzieję,że wygramy,nie dajmy się Rosjanom! Jak chcemy to potrafimy,nie uważacie? POLSKA GOLA!!! I jak uważacie kto strzeli dla nas bramkę? Może Lewandowski,jego bramka w meczu z Grekami była świetna i jeszcze ta obrona karnego przez Tytonia! Oby bronił tak dzisiaj ;D Trzymam kciuki z Reprezentację ;D

Komentujcie,jeżeli nie chce ci się pisać długiego to napisz tylko czy ci się podobało czy nie, mnie nawet taki komentarz uszczęśliwi ;DD Oczywiście jeżeli jest więcej napisane w komentarzu to jestem jeszcze szczęśliwsza ,więc proszę o komentarze ;D


Dodatkowo mój drugi blog: http://historyy-of-my-life.blogspot.com/

Do napisania
Wasza Caroline ;D

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział III.

Rozdział III.

  Uczucie "Ja go skądś znam" nie jest wcale takie miłe jakby mogło się wydawać. No niby z jednej strony super,wydaje ci się,że spotykasz kogoś po latach i masz nadzieję,że on cię też kojarzy,no ale w końcu nie wiesz czy rzeczywiście poznałaś go wcześniej czy to tylko wybryk twojej wyobraźni. Miałam właśnie ten problem,nie wiedziałam,czy mój mózg czasem nie robi mnie w konia,ale zaraz czy ja właśnie powiedziałam,że mój własny i jedyny mózg się ze mną bawi? Chyba tak,czyli stwierdzam fakt: jestem chora na umyśle,no ale dosyć o mnie wrócimy do blondyna,choć tak właściwie nic o nim nie zaczęłam, no to teraz rozpocznę. Lepiej późno niż wcale. Po pierwsze wyglądem był do kogoś podobny,w szczególności te niebieskie oczy i do tego jeszcze ten akcent . Eureka,wiem już wiem,jestem geniuszem!Tylko ,żebym nie popadła w samouwielbienie,to się chyba raczej nie stanie,choć może. Kto wie? Może jako stara panna z kotem,będę myśleć ,że jestem cudowna i wszystkie koty świata mnie kochają? Matko kochana co ja gadam? Za dużo czasu z tymi,jak im tam? No tak snobami,chwila i już siada ci na psychikę.
- Byłeś na obozie w Irlandii jakieś 7 lat temu? - zadałam to pytanie,bo chciałam być pewna,czy moje podejrzenia są słuszne
- Tak to był mój ostatni obóz w tym miejscu,poznałem tam taką wesołą dziewczynkę, teraz już siedemnastoletnią z która spędzałem non stop czas - no i teraz byłam już pewna,miny reszty były bezcenne,chciało mi się śmiać,bo naprawdę wyglądali komicznie,wszyscy identycznie. Nigdy nie widziałam zbiorowego zdziwienia,naprawdę to nowe doświadczenie w moim życiu,powiem,że bardzo ciekawe
- Jeżeli chcesz wiedzieć to ja jestem tą dziewczynką - uśmiechnęłam się do niego,a on zrobił minę myśliciela,następny do kolekcji,matko jak ja żałuje,że nie mam ze sobą aparatu,byłoby to zdjęcie roku.
- Elena? To naprawdę ty? - pamiętał twoje imię, a ty jego nie, wstydź się, wstydź. Przytaknęłam tylko głową,a on się do mnie przytulił,odwzajemniłam uścisk.Przyznam było to miłe,nie spodziewałam się takiej reakcji.
- No to skoro wszystko wyjaśnione,to co robimy? - wszyscy chwycili za kije,nabiliśmy kiełbaski i do dzieła,ognisko rozpoczęte.
- Jak ty wyrosłaś i wyładniałaś
- Dziękuję ci,ale to,że jesteś rok starszy nie upoważnia cię do tego,abyś traktował mnie jakbyś był jakąś starą ciotką - wszyscy wybuchnęli śmiechem,Niall jako stara ciotka, nie wyobrażam sobie tego. Strzelił tzw. focha i siedział dalej w milczeniu.Szturchnęłam go w ramię - No ej,mogłam nazwać cię babcią,wybrałam łagodniejszą opcje
- No dobra niech ci będzie,ale ja to sobie zapamiętam.
- Ty blondyn,zaraz ci kiełbasa spadnie - Harry zwrócił mu uwagę,no co niebieskooki tylko prychnął, - mówię na serio zaraz ją stracisz - znowu szturchnęłam go w ramię,na znak "ej posłuchaj się Harrego,ma racje" i wtem spadła,tak zleciała z kija i wpadła w głąb ogniska
- Antoni!! - wydarł się z rozpaczą w głosie. Czy on na serio nawał kiełbasę Antoni? - To twoja wina! - wskazał na mnie - Strzeż się - wstał,a ja zaczęłam uciekać,gonił mnie
- Nie złapiesz mnie mam świetną kondycje! - wystawiłam mu język.Kondycji może nie miałam świetnej,ale nie była też taka zła. Wycieczka w Alpy dwa tygodnie temu i latanie z aparatem na coś się przydało. Gonił mnie i gonił,aż ktoś złapał mnie i podniósł.
- Masz ją,zemścij się i będzie po sprawię,bo patrzenie jak biegacie za sobą zrobiło się nudne - był to Zayn,który wcześniej był jakiś nieobecny
- No weź,puść mnie! Ja chce przeżyć i na pewno nie chcę zginąć,bo w pewnym sensie zabiłam kiełbasę! - zaczęłam się wydzierać - Trzeba było posłuchać babci,jak mówiła " nie chodź z nieznajomymi po lesie,bo to się źle skończy". - no tak moja babcia była jedyną normalną osobą w tej rodzinie,zawsze się o mnie troszczyła i martwiła.
- Ja sir Louis wspaniały uratuje cię! Wyzywam cię na pojedynek o serce tej damy! 
- Przyjmuje wyzwanie - Mulat wypuścił mnie,a ja odsunęłam się od tych dwóch,w pewnym sensie rycerzy
- A moje zdanie się nie liczy ?
- Nie to średniowiecze ,a w średniowieczu zdanie kobiet się nie liczyło - dziękuję kobietom,które wywalczyły sprawiedliwość na tym świecie, nie wiem czy wytrzymałabym w tamtej epoce
- Dobądź swego miecza - mówiąc miecze mieli na myśli patyki tak dla wyjaśnienia.Zaczął się pojedynek ,który reszta chłopców oglądała z zapartym tchem,podeszłam do dziewczyn siedzących przy ognisku
- Oni tak zawsze?
- Niestety tak,ale spędzając z nimi czas przyzwyczaisz się - przyglądałyśmy się walce w ciszy,było widać,że Lou wychodzi to lepiej,ale Zayn też radził sobie nie najgorzej. Podeszłyśmy do chłopaków,a mi do głowy wpadł pewien pomysł.  Sir Louis wspaniały wytrącił patyk z ręki Mulata i tym sposobem zakończył pojedynek
- Witaj młoda damo wygrałem pojedynek o twe względy - bawiła mnie ta "królewska" gatka,ale cóż takie czasy
-Tak wiem - zaczęłam się rozglądać
- Czego szukasz pani?
- Konia 
- Konia?
- Tak,konia. Takie dosyć duże zwierzę na czterech nogach,przeważnie służy do jazdy,gdzie on jest? - szatyn wyglądał na zdezorientowanego,natomiast cała reszta śmiała się cicho
-Koń? - płyta mu się zacięła? Bo na to wyglądało
-Nie Święty Mikołaj,oczywiście,że koń,bez niego nigdzie nie idę. Nie masz go? - zaprzeczył ruchem głowy - To jaki z ciebie rycerz? - próbowałam mówić to z pretensją,ale cała sytuacja tak mnie bawiła,że ledwo mi się udało
- Ja nie mam konia - potwierdził z rezygnacją w głosie
- No to w takim razie moim wybawcą zostaje - zawiesiłam głos, pomęczę ich ,niech sobie poczekają - Antoni! Poświęcił swoje życie w imię ... nie wiem czego,ale je poświęcił,więc to on zwyciężył! - wszyscy zaczęli się śmiać,na dodatek Niall dorzucił swoje trzy grosze co spowodowało jeszcze większą radochę
- Przynajmniej takie zadośćuczynienie dla sir Antoniego Kiełbasy - wróciliśmy do ogniska,aby tym razem upiec sobie pianki. Harry podwędził mi pierwszą,a potem następną. Na początku mu wybaczyłam niech się cieszy,no,ale za drugim razem uderzyłam go kijem w głowę. Zaczął się na mnie wydzierać ,że psuje mu fryzurę,a ja natomiast,że pianek się nie kradnie i,że to takie niepisane prawo. Tak mijały kolejne godziny,świetnie czułam się w ich towarzystwie, w ogóle się nie nudziłam. Loczek był moim wybawieniem dzisiejszego dnia, gdyby nie on siedziałabym tam wysłuchując jakiś durnych mówców. Zaczęło kropić,myśląc,że "pokropi i przestanie" siedzieliśmy dalej na swoich miejscach,ale gdy lunęło ja z cebra w pośpiechu zbieraliśmy wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Znaczy biegliśmy i to dosyć szybko,ale i tak nie zmieniło to faktu ,że woda lała się ze mnie strumieniami,a buty i  część spodni były pobrudzone błotem.Nie wspominając,że obuwie miałam całkowicie przemoczone. Samochody były już niedaleko. Liam,Louis,Danielle i Eleanor poszli do jednego,a my ruszyliśmy do drugiego.Jak na złość Niall nie mógł znaleźć kluczyków
-Szybciej! - poganialiśmy go
- No staram się, o są! - po czym wręcz wpadliśmy do auta i odjechaliśmy. Nie zostało na nas suchej nitki,byliśmy brudni, a i tak część drogi do mojego domu śmialiśmy się z Harrego i Zayna,którzy rozpaczali nad swoimi włosami. Na początku Mulat był jakby nie w humorze,prawie go nie zauważałam,ale po tym "pojedynku" rozpromienił się. Ciekawiło mnie co było przyczyną jego niezadowolenia,ale przecież nie będę się go pytać,ledwo się znamy i on przecież nie będzie zwierzał mi się za swoich problemów. Zatrzymaliśmy się pod moim domem i właśnie to wyrwało mnie z rozmyślań o Zaynie. Pod moim domostwen stało kilka samochodów,jeszcze brakowało mi prywatnej imprezy u mnie w domu dodam ,że paliło się światło,więc na pewno nie spali.  Może pokrótce przedstawmy sytuacje w której się znajduje: jest trzecia w nocy,wyrwałam się z firmowej imprezy bez słowa,wracam z obcymi dla nich ludźmi i wyglądam jak bym spędziła cały tydzień w lesie. Jestem pewna ,że ucieszą się na mój widok jak nigdy w życiu,o czym ja marze? Dobra nie ważne,damy radę,bądź silna,nic ci przecież nie zrobią za dużo świadków.
- Dobra wychodzę,albo wiesz co? Wracam do tego lasu,albo wiem zaadoptujcie mnie ,no błagam nie chcę tam iść
- Nie przesadzaj dasz radę - pocieszał mnie blondyn,bo tamci dwaj sobie spać poszli
- Dobra jak coś to masz zaproszenie na mój pogrzeb,wszyscy macie - uśmiechnęłam się do niego
- Na pewno będziemy,a może chciałabyś się ze mną spotkać jutro popołudni w ramach dawnej przyjaźni?
- Dawnej? Myślałam,że jeszcze się przyjaźnimy
- Tak ,po prostu źle to ująłem ,no to co?
- Z chęcią jak przeżyje to się z tobą spotkam,do zobaczenia jutro,a tak właściwie to dzisiaj. Dobranoc
- Miłych snów - stałam tam jeszcze przez chwile wpatrując się w drogę. Elena weź się w garść dasz radę. Stanęłam przed drzwiami za którymi na pewno nie czekał na mnie komitet powitalny ...

___________________________________________________________________________________

Mamy III ;D Rozdział nawet mi się podoba,chyba nie jest taki zły, jak sądzicie?

W ankiecie z kim ma być Elena? Większość odpowiedzi jest,że z Zaynem,zdziwiło mnie to,bo nie mam zbytnio pomysłu na ich związek,no ale może coś wymyśle. Zobaczy się ;D

Nie wiem co jeszcze napisać,oczywiście dziękuje za wejścia,komentarze,obserwatorów,głosowanie w ankiecie i liczę ,że będzie więcej. ;D

I jak możecie to piszcie w komentarzu 2-3 zdania,bo wtedy wiem,że na pewno to czytacie i mi robi się milej,więc proszę ,ale nie naciskam;D

Jak na razie rekord komentarzy to 17 ,może by tak go pobić? przyznam ,że bardzo by mnie to ucieszyło ;DD

No to do napisania ;D
Wasza Caroline ;D