Nowy blog.

Zapraszam wszystkich na nowego bloga

http://always--be--yourself.blogspot.com/



niedziela, 30 września 2012

Rozdział XVIII .

Rozdział 18 .

"Matt"

   Biegłem tak szybko na ile pozwalały mi nogi i przechodnie do,których co chwila rzucałem "przepraszam". Chciałem być jak najdalej od ... tak właściwie od czego? Może bardziej będzie pasowało od kogo. Na razie nie chciałem nikogo widzieć,z nikim rozmawiać. Chciałem być po prostu sam. Sam ze swoimi myślami. Musiałem to wszystko przemyśleć. Zaszyć się gdzieś,gdzie nikt mnie nie znajdzie. Ale nie wiedziałem gdzie mam iść. Bo niby komu miałem się wygadać? Mam kumpli,ale oni mogą mi tylko współczuć,poklepać po plecach i powiedzieć "stary będzie dobrze". Ale nie zrozumieją tego jak się teraz czuje. Oszukany. Okłamany. Obejrzałem się za się za siebie,nikogo nie zobaczyłem. Ani moich rodziców,można powiedzieć opiekunów,ani państwa Davis,ani tej dziewczyny,mojej siostry,Eleny. Przystanąłem i usiadłem na najbliższej ławce. Może wyda się to dziwne,ale gdy po raz pierwszy zobaczyłem brunetkę poczułem,że coś mnie z nią łączy. Z początku pomyślałem,że może mi się spodobała,w końcu była bardzo ładna,ale wydało mi się to głupie. Całe to odczucie wydało mi się głupie. W końcu widziałem ją po raz pierwszy. Ale jednak nie. Była,jest moją siostrą,na dodatek bliźniaczką. Dalej nie mogę w to uwierzyć,no bo jak to możliwe. Usłyszałem obok siebie przyśpieszony oddech. Spojrzałem się w tamtą stronę i zobaczyłem blondyna. Tego samego,który wyleciał jak strzała z samochodu,gdy Elena zemdlała.
- Matko,chłopie jak ty szybko biegasz. Myślałem,że cię zgubiłem - wydusił z siebie i usiadł obok mnie. - Mam nadzieję,że nie zamierzasz dalej uciekać. Nie dałbym rady dalej za tobą biec. Kondycja nie ta - wzruszył ramionami i się do mnie uśmiechnął.
- Ja ... nawet nie wiem dokąd miałbym uciec - wydukałem. Nie odpowiedział. Patrzył się na ulicę. Jakby czekał aż coś powiem - Niall,tak? - kiwnął głową - Jaka ... jaka ona jest? - uniósł brwi ku górze,no tak mogłem pytać o kogokolwiek,wolał się upewnić - Elena - uzupełniłem. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Musiała być dla niego kimś ważnym
- Cudowna. Naprawdę bardzo silna,dużo ostatnio przeszła. Ale się nie poddawała. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jej zależało,żeby cię znaleźć. Tylko po to,aby cię poznać. Nie wiedziała czy ci to wszystko powie. To,że jesteście rodzeństwem. Nie chciała,w pewnym sensie,niszczyć ci życia. Niszczyć twojej rodziny,bo wie jaka ona jest ważna,chociaż tak naprawdę dla rodziców nie była kimś ważnym.
- Ale dla ciebie jest?
- Tak i to bardzo ważna. Wiesz jak beznadziejnie się czułem nie mogąc jej pomóc?Mogłem tylko dać jej się wypłakać i mówić "wszystko będzie dobrze". Nic więcej,bo nigdy czegoś takiego nie przeżyłem i nie wiedziałem jak się czuła. Byłem bezradny w tej sytuacji. - miał racje. Kto takiego czegoś nie przeżył nigdy nie będzie wiedział jak się zachować - Dlatego proszę cię abyś porozmawiał z El. Ulży wam obojgu. - miał racje. Tylko my mogliśmy się zrozumieć. Kiwnąłem głową na znak zgody. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę z której przyszliśmy. Zatrzymałem się - Wszystko w porządku? - zapytał Niall
- Tylko ja ... nie chcę spotkać rodziców,biologicznych i tych co mnie adoptowali
- Rozumiem,chodźmy - droga powrotna zajęła nam zdecydowanie dłużej. Nie odzywaliśmy się do siebie. Najprawdopodobniej chciał zostawić mnie sam na sam z myślami. Tylko,że ja nie wiedziałem o czym mam myśleć.Tyle pytań przewijało się w mojej głowie,a ja nie znałem odpowiedzi na żadne z nich. Na część z nich zapewne nigdy nie poznam odpowiedzi. Doszliśmy pod dom,który gdyby nie taki rozwój wydarzeń mógłby być teraz moim domem. Mogłem od samego początku mieć siostrę,którą zawsze chciałem mieć. W sumie jakby nie patrząc zawsze miałem siostrę,tylko o tym nie wiedziałem. Mogłem mieć wszystko co chcę przez nadzianych rodziców i "ich znajomości". Ale jakoś nie "ciągnęło" mnie do takiego życia. Chociaż jakbym mógł wybrać to nie wiem,które życie bym wybrał. To jest dużo bardziej skomplikowane niż się wydaje.
- Wchodzisz do samochodu czy czekasz tu? Zadzwonię do El - nic nie odpowiadając wsiadłem do auta. I czekałem.

***

Do,jak mi powiedzieli,domu Niall'a i jego kolegów nie jechaliśmy długo. Był to pokaźnych rozmiarów budynek. Bo z tego co zrozumiałem z ich opowieści,mieszka tu pięciu facetów (włącznie z Niall'em) i tymczasowo Elena plus czasami dodatkową przebywają tu dziewczyny reszty chłopaków. Niezła grupka. Miałem cichą nadzieję,że nikogo nie będzie. Nie chciałem przechodzić przez rytuał witania się i zadawania pytań. No,bo jak wiadomo zazwyczaj tak jest. Ku mojej skrytej radości nikogo nie było. Albo prawie nikogo nie było. Pierwszego przepuścili mnie w drzwiach i od razu poczułem na sobie czyiś ciężar.
- Burry,ile razy ci mówiłam,że nie wolno rzucać się na ludzi? - usłyszałem głos Eleny. I po chwili nikt już na mnie nie leżał. Rozejrzałem się dookoła. Niall stał obok powstrzymując śmiech,a El trzymała za obroże biszkoptowego labradora. Zawsze chciałem mieć psa,ale jakoś tak wyszło,że nie miałem.Zawsze coś stawało na przeszkodzie. - Przepraszam cię za niego.
- Nie ma sprawy. - Podniosłem się z ziemi i podszedłem do psa. Zacząłem drapać go za uszami. Odpowiedział mi radosnym machnięciem ogona.
- Jak wynika z tego listu pozostawionego przez El,dziewczyny wyciągnęły ich na zakupy,więc nie będzie ich przez dłuższy czas,więc możecie spokojnie porozmawiać i wychodzi na to,że z naszym koleżką Burry'm wybieramy się na spacer - oznajmił Niall i poszedł,jak wywnioskowałem,po smycz. Wrócił po chwili,z uśmiechem na ustach. Wydawało mi się,że on nigdy się nie smuci. - No Burry,chodź,znajdziemy ci jakąś dziewczynę - zapiął smycz. Pocałował Elenę w policzek i wyszedł. Wskazała ręką,abym poszedł za nią na górę. Weszliśmy do pokoju na końcu korytarza. Był dość duży. Stało tam duże łóżko,komoda,jakiś stolik,fotel i szafa. Skromnie urządzony pokój,ale po co więcej. Usiedliśmy na łóżku,na przeciwko siebie. Milczeliśmy. Żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć,od czego.  W końcu w mojej głowie zrodziło się pytanie od którego mogliśmy zacząć rozmowę
- Opowiedz mi coś o sobie - może nie było to do końca pytanie,ale wymuszało na drugim rozmówcy odpowiedź.
- Mam ci o sobie wszystko opowiedzieć? - zapytała,a ja skinąłem głową - To długa,nudna historia,ale dobrze. - zaczęła swoją opowieść, dowiedziałem się o niej dosłownie wszystkiego. Poznałem jej historię. Przyznam,że nie była za wesoła. Nigdy nie doświadczyła czegoś takiego jak miłość rodzicielska. Nigdy nie mogła powiedzieć "mamo,tato kocham was",po prostu nie miała za co ich kochać. Dopiero od dwóch lat zaczęło się jakoś w jej życiu układać. Interesowała się fotografią. Pokazała mi kilka swoich zdjęć,bo ją o to poprosiłem. Musze przyznać,że jest w tym dobra. Przyszła kolej na mnie.
- Więc,można powiedzieć,że nasza przeszłość diametralnie się od siebie różni. Mną rodzice zawsze się interesowali,zawsze byłem ich oczkiem w głowie. Teraz myślę,że mogło to być spowodowane tym,że mnie adoptowali ...
- Nie mów tak. Oni kochają cie jak własnego syna,w sumie to jesteś ich synem,tylko nie biologicznym. Tutaj nie chodzi o biologię tutaj chodzi o uczucia względem drugiej osoby - miała racje. Nie miało znaczenia czy jesteśmy spokrewnieni. Czasami kochamy osoby,które nie są dla nas rodziną
- Tak,masz racje - wypowiedziałem część moich myśli na głos. Gestem pokazała abym kontynuował - Mam przyjaciół,chyba zresztą jak wszyscy. Razem gramy w kosza. Jesteśmy całkiem nieźli,może przyszłabyś kiedyś na jakiś nasz mecz?
- Z miłą chęcią - powiedziałem jej o swoim dzieciństwie spędzonym w Szkocji,powiedziałem jej nawet o dziewczynie,która mi się podoba. Czułem,że mogę powiedzieć jej wszystko. Co tylko mi ślina na język przyniesie. W końcu była moją siostrą bliźniaczką. Najbliższą dla mnie osobą. Odniosłem wrażenie,że właśnie teraz między nami zaczyna tworzyć się więź,która była między nami od urodzenia. Wystarczyło tylko,żebyśmy się odnaleźli i ... wtedy będzie już wszystko dobrze. Tak jakbyśmy znali się całe życie
- Jak się dowiedziałaś?
- Wpadłam na pomysł,aby przeszukać strych i wtedy... znalazłam akt urodzenia i akt adopcyjny,były tam nasze nazwiska. Zadzwoniłam do babci i wszystkiego się dowiedziałam. Usłyszałam całą historię. Najgorsze było to jak wrócili z podróży i oznajmili,że ... - urwała i drżącym głosem dodała: - że spodziewają się dziecka - skończyła,a mnie zamurowało. Oni po tym wszystkim mieli mieć kolejne dziecko? Po tym jak oddali nas do adopcji,po tym wszystkim? Może chcieli w pewnie sposób oczyścić sumienie ... nie przecież to nie ma sensu.
- Wiesz,że będziemy musieli z nimi porozmawiać? - powiedziałem,a ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Ona przechodziła to znacznie gorzej ode mnie. Bolało ją to,że być może oni obdarzą to dziecko większą miłością niż kiedykolwiek obdarzyli ją.
- Wiem i tego boję się najbardziej - odpowiedziała,a ja ją do siebie przytuliłem. Oboje tego potrzebowaliśmy.

"Elena"

   Dziwne uczucie poznać swojego brata z opowieści,a nie z doświadczeń. Musiałam się z tym pogodzić,inaczej nie będzie.Zrobiło się późno i Matt uznał,że wróci do domu. Porozmawia z rodzicami. Wyszliśmy z pokoju. Było cicho, za cicho. To nie podobne do tego domu. Zeszliśmy na dół i co zobaczyliśmy? Danielle,Danica,Eleanor,Lou,Liam i Zayn smacznie śpią. Wyłączyłam telewizor i dałam im spokój.
- No, to cześć - powiedział Matt,gdy stał po drugiej stronie drzwi
- Cześć. Zdzwonimy się
- Tak,do zobaczenia - uśmiechnął się i poszedł. Pomachał jeszcze do mnie i zniknął w ciemnościach. Po cichu weszłam po schodach nie chcąc nikogo obudzić. Zastanawiało mnie tylko,gdzie podział się Harry. Pewnie jest u siebie. Ciekawiło mnie jak poszło mu z tą tajemniczą dziewczyną. Przechodziłam obok drzwi do pokoju Niall'a. Zatrzymałam się i zapukałam. Nikt mi nie odpowiedział,więc lekko uchyliłam drzwi. Siedział na łóżku i grał na gitarze. Oparłam się o framugę i wsłuchałam w melodię. Zamknęłam oczy i pozwoliłam,aby "otuliła" mnie swoją delikatnością i spokojem. Muzyka, wręcz doskonała. Każdy dźwięk był zagrany z precyzją, z uczuciem. Nagle cisza. Przez chwile nic,a potem czuję ciepły oddech na moim policzku. Otwieram oczy i widzę jego niebieskie tęczówki patrzące się na mnie z miłością. Nie wiem skąd to wiem. Niektóre rzeczy po prostu się wie. Jesteśmy tak blisko siebie,że nie ma między nami żadnej przestrzeni. Stykamy się ciałami i wpatrujemy się w swoje oczy. Gładzi kciukiem mój policzek i w końcu dotyka swoimi ustami moich. Łączymy się w namiętnym pocałunku.Obieram rękę o jego szyję i przyciągam bliżej do siebie,jeżeli jest to jeszcze możliwe. To nieprawdopodobne jak on na mnie działa. Jednym dotykiem,jednym pocałunkiem potrafi sprawić,że świat od razu staje się piękniejszy. Że zakochuje się w nim jeszcze bardziej.

 "Kate"
 
   Cieszyło mnie to,że Harr'emu nic poważnego się nie stało. Dzisiaj już wychodzi. Jest to mu na rękę,bo dzisiaj ma odbyć się prezentacja zdjęć zrobionych przez El i mały koncert. Chociaż tłumaczyłam mu,że nie powinien brać w tym udziału,to uparł się,że to zrobi i nic nie zmieni jego decyzji. Nie chcę zawieść fanów. Co za człowiek,przecież by zrozumieli. Czekam przed szpitalem aż załatwi ostatnie sprawy związane z wypisaniem się. A no,tak zapomniałabym,dostałam niezły ochrzan,że nikogo nie poinformowałam o wczorajszej sprawie. Wszystko wydało się rano,gdy Lou zadzwonił do mnie,czy aby nie wiem gdzie podziewa się jego przyjaciel. No i właśnie wtedy przypomniałam sobie,że do nikogo nie zadzwoniłam. Ale jakoś tak wyszło,że zapomniałam. Nie ważne,nie przejmujmy się przeszłością,jej nie zmienimy,chociaż uwierzcie mi,że czasami chciałabym cofnąć się w czasie i odkręcić niektóre rzeczy. Nie ma też co myśleć o przyszłości. Trzeba skupić się na teraźniejszości,bo najważniejsze jest co tu i teraz. I to co zrobimy teraz ma większy albo mniejszy wpływ na wydarzenia w przyszłości. Więc nie warto się przejmować rzeczami na które nie mamy wpływu. Po raz kolejny patrze w stronę drzwi wejściowych,ale wśród ludzi opuszczających budynek nigdzie nie widzę Harr'ego. Ile można podpisywać jakieś papiery?! Dobra mam dość stania tutaj i czekania aż całkowicie zamarznę. Początek października,a pogoda niezbyt dopisuje. Skierowałam się w stronę wejścia i ktoś chwycił mnie za rękę. Odwróciłam się i ... zgadnijcie kto tam był. Oczywiście Daniel. On się chyba nigdy nie odczepi.
- Czego chcesz?
- Czy ... nic mu się nie stało?
- A co cię to obchodzi? - nie odpowiedział,tylko przyglądał mi się wyczekująco - Nic mu nie będzie. A teraz jeśli łaskaw to zostaw mnie w spokoju - zaczęłam odchodzić i wtedy usłyszałam za sobą jego głos
- Czyli co teraz jesteś z nim? Wolisz jego ode mnie?
- Ja nie ...wiem. - taka była prawda. Nie wiedziałam co czuję do Harr'ego. Był moim przyjacielem,ale czy tylko? Nie było niczego co wskazywało by na to,że jesteśmy razem,chyba. Za dużo wątpliwości.
- Ej,idziemy? - obok mnie stał uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Nie wyglądał tak źle. Śliwa pod okiem i lekko rozcięty łuk brwiowy. Wszystko da się zakryć dobrym makijażem. 
- Tak,idziemy - rozejrzałam się dookoła. Po Danielu nie było śladu.

"Elena"

   Denerwuje się. I to bardzo. Zamorduje ich,zamorduje. Zakopie żywcem w miejscu gdzie nikt ich nie znajdzie. Albo spale na stosie jak czarownice. Zresztą mogę się nad tym zastanowić później. Wdech,wydech. Nie zakończą dzisiejszego dnia jako żywi ludzie,ewentualnie zostaną zombie,ale zombie nie są do końca żywi,więc będą nieżywi. Wiedzą jak boję się występów publicznych,ale musieli zrobić mi na złość. Chcecie wiedzieć co wymyślili? A więc tak. Dzisiejszy dzień mają bardzo zapracowany. Na początek rozdawanie autografów i robienie zdjęć z fankami,koncert w jakimś centrum handlowym. No i do tego prezentacja zdjęć,w której oczywiście mam wziąć udział. Nie wiem,po co z tego robić jakieś wielkie halo. Nie można by było wrzucić te zdjęcia do globalnej sieci,zwanej internetem? Ale nie,to są zdjęcia promujące trasę koncertową,którą rozpoczynają od poniedziałku. Miło,że dowiaduje się wszystkiego w ostatniej chwili. I nie wiem jakim cudem zdjęcia nie związane z koncertami mają promować trasę koncertową. Zresztą nieważne. I ostatnim punktem programu jest wywiad w którym mam wziąć udział. Ja,ta sama która boi się występów publicznych. I nie nie będę tam tylko siedziała,potakiwała i uśmiechała do kamery. Ale będę musiała odpowiadać na pytania,a będzie słuchało mnie nie wiem jak gigantyczna liczba ludzi. I wolę nie wiedzieć. Dodam,że bardzo miło z ich strony,że powiedzieli mi o tym dzisiaj rano,na dodatek przy śniadaniu. Dużym śniadaniu,bo Niall uznał,że za mało ostatnio jadłam i muszę to wszystko nadrobić. Tak wiem martwi się o mnie i tak dalej,no ale nie przesadzajmy. Dobrze,wróćmy do sytuacji w której dowiedziałam się o tym wszystkim. Piłam właśnie sok. Nie zapomnę twarzy Lou,gdy wyplułam na niego płyn. Ale przyjął to z godnością. Jeżeli godnością można nazwać późniejsze wyżalanie się marchewką. 
- Jesteś zła? - pyta się mnie Niall jednocześnie wchodząc do mojego pokoju. Przyglądam się mu. Ciemne jeansy,szara koszula z podwiniętymi rękawami. Zmartwiony wyraz twarzy z lekkim dodatkiem poczucia winy. Nie odpowiadam dalej przeglądając ciuchy,szukając granatowej marynarki. Trzeba wyglądać jak człowiek. Gdzie ona się podziała?! No,bo przecież nie zniknęła i nie wciągnęła jej czarna dziura. No, bo po co potrzebna by jej była moja marynarka. Była by dla niej za mała,tylko by się rozciągnęła
- Tak,tak racja - mruczę pod nosem zgadzając się,że czarna dziura mi jej nie zabrała. Z nerwów gadam głupoty.
- Wiedziałem,że uważasz mnie za nieziemsko przystojnego - podnoszę wzrok znad sterty ubrań i patrze na blondyna opierającego się o framugę.
- Co? O czym ty mówisz? - pytam,nie wiedząc o co mu chodzi
- Nie słuchasz mnie. Pytałem czy jesteś zła? - znów wracam do szukania marynarki. Bo co mam mu odpowiedzieć. Jestem zła i to nawet bardzo - Czyli tak - odpowiada sam sobie. Podchodzi bliżej i obejmuje mnie w pasie od tyłu,opierając głowę na moim ramieniu - Przepraszam cię,że tak wyszło - mówi całując mnie w szyję,a mnie przechodzi lekki dreszcz,spowodowany tym,że mam tam łaskotki - Czyli jednak masz łaskotki - mówi,a potem znowu całuje moją szyję 
- Przestań i nie zmieniaj tematu - mówię,dalej przyglądając się stercie ubrań - Mam! - krzyczę,wyrywając się z uścisku Niall'a. Wyciągam marynarkę ze sterty ubrań i patrze na zdezorientowanego Niall'a trzymając w ręku znalezisko - No co się tak dziwnie patrzysz? Szukałam tego
- Kobiety ... - mruczy pod nosem. Uderzam go ubraniem w ramię,a on udaje,że bolało go moje uderzenie. Wywracam teatralnie oczami
- Faceci ...
- Czyli przeprosiny przyjęte?
- Hmm, zastanowię się - mówię i wychodzę z pokoju,jednocześnie zakładając granatową marynarkę na przewiewną bluzkę na grubych ramiączkach. Podwijam rękawy i przyglądam się w lustrze stojącym przy schodach. Kiedyś śmiałam się z chłopaków,że zamontowali tu lustro,ale teraz widzę jego zalety. Nie wyglądam źle. Ciemne rurki,baleriny,kremowa bluzka na ramiączkach,długi naszyjnik z jakimś czerwonym diamencikiem na końcu (jeden z prezentów od rodziców na szesnaste urodziny),rozpięta marynarka z podwiniętymi rękawami. Włosy lekko pofalowane i lekki makijaż. Eleanor dokonała istnego cudu pomagając mi się przyszykować. Kątem oka widzę blondyna idącego w moją stronę. Całuje mnie w policzek,a potem bierze mnie za rękę,łącząc swoje palce z moimi i schodzimy po schodach
- Wyglądasz pięknie 

__________________________________________________

Ufff ... wreszcie skończyłam. I znowu pisany przez trzy dni ... Wczoraj miałam prawie skończony,i zostawiłam to na później i uznałam,że to beznadziejne i skończyłam inaczej dzisiaj. I uważam,że wyszło lepiej niż tamto. Chcieliście Hate'a no to macie,ale tak tylko troszkę,no dobra jest o nim tylko praktycznie mowa ... Nie bijcie!

Nie chciałam takiej rozmowy Matt-El,nie wiem czemu,jest taka jakaś nijaka? 

Nie mogłam się powstrzymać i musiałam dać sceny Niall - Elena. Po prostu musiałam

Chcieliście także scenę Matt-Niall,więc jakoś się postarałam i coś tam o nich napisałam.

Dobra nie zanudzam dalej,mam nadzieję,że się podoba treść i długość także :P

Proszę o więcej komentarzy ...

Zapraszam na nowego bloga  http://always--be--yourself.blogspot.com/,gdzie pojawił się rozdział pierwszy zatytułowany (cytat z rozdziału) : "Jakiś dziwny gościu podchodzi do mojego auta. Stary z brodą,ubrany w strój supermana i krzyczy :" Zaczęło się! Zaczęło! Masz chłopcze uratuj naszą planetę,bo ja muszę do kibelka"",zapraszam do przeczytania i skomentowania :D

Do napisania. Uprzedzam,że rozdział może pojawić się trochę później,bo w tym tygodniu mam konkursy kuratoryjne i będę miała mało czasu,ale postaram się coś wyskrobać :D

8 komentarzy:

  1. Boskie! ;D Fajnie, że napisałaś coś z Kate i Harrym, ale wiadomo najwięcej musi być z Eleną i Niallem. ;D No i fajnie, że tak przeplatałaś perspektywy. ;D Treść jak zawsze świetna, a co do długości to jak dla mnie mogłyby być nawet ze 20 razy dłuższe rozdziały!:* Nie mogę się już doczekać następnej części!
    dulcecita

    OdpowiedzUsuń
  2. No świetne, świetne ;D Rozdział bardzo mi się podoba ; * Czekam na następny i zapraszam do mnie ;] 1d-make-me-happy.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, aż mnie zatkało!

    http://panna-mai.blogspot.com/
    http://las-tontas-no-van-al-cielo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie że Elena wyjaśniła wsyztsko z Matt'em;d ale kurcze ten Daniel mnie irytuje..po co on przychodził pod szpital?! Wystarczająco go pobił;o
    aa no i powodzenia na konkursach;)
    czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. nawet nie wiem, dlaczego wyszło tak a nie inaczej. W każdym bądź razie część bardzo mi się podobała. Współczuję Mattowi i Elenie, tyle przeszli i do tego taki natłok różnorodnych myśli i czuć. Jednakże fajnie, że wyjaśnili sobie wszystko. Jestem ciekawa jak przebiegną ich dalsze spotkani. :) I oczywiście nie mogło zabraknąć wątku Kate - Harry. Uwielbiam tą dwójkę i mam nadzieję, że będą razem i żaden Daniel nie stanie im na drodze do szczęścia. :)
    Czekam na ciąg dalszy.

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostre promienie słońca zakuły Cię w oczy, gdy zrobiłaś kilka niepewnych kroków naprzód. Z nieznanych sobie przyczyn zostałaś wyprowadzony przed budynek więzienia przez asystentkę społeczną Maerę Fey. Pracownik Gaola spogląda na Ciebie bez wyrazu.
    - Możesz wracać do domu – mówi, po czym odwraca się w stronę drzwi. – Ach tak, jeszcze coś. – Przypomina sobie. – Twój numer to 41, pamiętaj. – Po czym znika we wnętrzu ogromnego budynku.

    [fair-gaol.blogspot.com]

    (Otrzymałaś odmowę. Możesz się z nią zapoznać na stronie ocenialni.)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie 6 rozdział, zapraszam;)
    www.grito-fuerte.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się pytam dlaczego do tej pory nie skomentowałam tego kompletnie genialnego rozdziału? Dlaczego?! Przepraszam, byłam bardzo zła i niegrzeczna :c Ale obiecuję poprawę ;> Czasami coś czytam, nie mam czasu skomentować i po prostu zapominam wrócić i to nadrobić.
    No więc...
    Matt. Już wspominałam jak straaaasznie mu współczuję? Na szczęście ma dobrą siostrę. I dobrego przyszłego szwagra ;D
    Niall i Elena! Jak ja ich uwielbiam! Ta scena była meeega słodka!
    Hate ;D Widzę, że moja ksywka się przyjmuje ^^. Ich też kocham. Mają być razem, tak na poważnie. Now!
    I zaraz wywiad i ogólnie ciekawy dzień u bohaterów. Świetnie! To coś, co lubię najbardziej.
    A tak w ogóle, to się nie leń ;p i pisz nowy rozdział, jeżeli nie chcesz bym wybuchła. No. Pisz, pisz ;*

    http://whenimlookingatyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń